Pojechali przesłuchać poszkodowaną kobietę, gdy nagle jej synek zaczął się dusić. - Dziecko zaczęło robić się sine, sztywne i przewracać oczami - przekazuje Dominik Zieliński z wągrowieckiej policji. Dzięki szybkiej reakcji chłopca udało się uratować.
W środę po godzinie piętnastej policjanci z Wągrowca pojechali do jednej z miejscowości w gminie Gołańcz, gdzie w związku z prowadzonym postepowaniem przez policjantów z Czarnkowa mieli przesłuchać pokrzywdzoną i wykonać oględziny.
Na miejsce pojechali st. sierż. Sylwia Wiatrowska i st. asp. Przemysław Stelmasiak z Wydziału Kryminalnego. - Policjantka sporządzała protokół przyjęcia zawiadomienia i przesłuchania w charakterze świadka kobiety. W pokoju przebywał jej kilkunastomiesięczny syn - wyjaśnia Dominik Zieliński, oficer prasowy wągrowieckiej policji.
Chłopiec po chwili podszedł do mamy i zaczął dziwnie się zachowywać. - Z ust i nosa wypływała mu wydzielina. Wcześniej dziecko bawiło się i nic nie wykazywało oznak choroby. Matka wzięła dziecko na ręce i po chwili zaczęła krzyczeć, że chłopiec się dusi - opisuje Zieliński.
Pierwsza pomoc
Policjantka przejęła dziecko od matki, przełożyła przez ramię, głową skierowaną do dołu. Sprawdziła też czy w ustach nie ma przedmiotu, którym mogło by się zadławić.
- Zachowanie chłopca wskazywało na to, jak by się czymś zakrztusił, jednak ciała obcego nie było. Podczas sprawdzania palcem gardła, dziecko zaczęło zagryzać palec, zaczęło robić się sine, sztywne i przewracać oczami. Po chwili zaczęło tracić przytomność - tłumaczy Zieliński.
Jak podkreśla, sytuacja była bardzo poważna. Z dzieckiem nie było żadnego kontaktu, nie dawało widocznych oznak życia, ustał oddech. Wtedy dziecko przejął st. asp. Przemysław Stelmasiak. Ułożył chłopca na podłodze i zaczął go reanimować. A policjantka wezwała karetkę, podkreślając, by dyspozytor skierował Zespół Ratownictwa Medycznego z Gołańczy, gdyż była to trzy razy krótsza odległość niż z Wągrowca.
Jednemu z domowników kazała wyjść na drogę przed posesją, by oczekiwał na przyjazd karetki i wskazał miejsce, gdzie załoga ma się udać. - Liczyła się każda sekunda - podkreśla Zieliński.
Ostre zapalenie oskrzeli
Reanimowany przez policjanta chłopiec w pewnym momencie odkaszlnął i zaczął haustami łapać powietrze. - Policjant ułożył chłopca na boku w pozycji bezpiecznej, udrożnił mu drogi oddechowe, włożył mu palec do ust i spowodował odruch wymiotny. Dziecko wydaliło dużą ilość gęstej wydzieliny, po tym zaczęło miarowo oddychać - wyjaśnia Zieliński.
Chłopiec był jednak senny. Policjanci nie dali mu jednak zasnąć do przyjazdu karetki, masowali mu brzuch i plecy.
Po chwili na miejscu pojawili się ratownicy medyczni. - Po wnikliwym badaniu i przeprowadzonym wywiadzie stwierdzili, że dziecko prawdopodobnie ma ostre zapalenie oskrzeli, to najpewniej było przyczyną zakrztuszenia się wypływającą wydzieliną. W związku z tym podjęli decyzję o zabraniu dziecka wraz z matką do szpitala w Wągrowcu - kończy Zieliński.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: KPP Wągrowiec