Poznańska prokuratura oskarżyła pięciu mężczyzn o obrót narkotykami. - Wśród nich jest Kamil K., który poczęstował 14-latkę marihuaną - potwierdza prokurator Magdalena Mazur-Prus. Dziewczyna w sierpniu ubiegłego roku trafiła do szpitala w stanie krytycznym, nie udało się jej uratować.
W sprawie śmierci 14-latki występowali najpierw jako świadkowie, później jako podejrzani. Śledczy z prokuratury w Poznaniu oskarżyli właśnie pięciu mężczyzn.
- Akt oskarżenia dotyczy tylko i wyłącznie obrotu narkotykami. Wśród oskarżonych jest Kamil K., który poczęstował 14-latkę marihuaną - mówi Magdalena Mazur-Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Bezpośrednią przyczyną zgonu dziewczyny było nieodwracalne uszkodzenie mózgu. Nie udało się jednak ustalić, co do niego doprowadziło.
Badanie wykazało THC
Wiadomo, że 23 sierpnia 2017 roku paliła marihuanę z dwoma 16-letnimi koleżankami i 17-letnim kolegą. Tego samego dnia trafiła w stanie krytycznym do szpitala przy ulicy Krysiewicza w Poznaniu.
- Pacjentka przyjechała do szpitala przytomna, ale bez kontaktu. By polepszyć jej stan, wykonywaliśmy standardowe czynności, podawaliśmy konkretne środki farmakologiczne, wszystkie typowe w takich przypadkach działania - mówiła w sierpniu Urszula Łaszyńska, rzecznik prasowa szpitala. Dziewczyna była utrzymywana przy życiu dzięki aparaturze medycznej. Po ośmiu dniach zmarła.
- Wstępne badanie krwi dziewczynki wykazuje zawartość związków THC charakterystycznych dla marihuany - mówił we wrześniu ubiegłego roku Andrzej Borowiak z KWP w Poznaniu.
Nie udowodniono jednak, że to skręty z suszu konopnego doprowadziły do tak złego stanu 14-latki.
Ze sprawozdania toksykologicznego, które pojawia się w aktach sprawy, wynika, że w jej krwi wykryto ślady przetworów ziela konopi indyjskiej i żadnych innych substancji psychoaktywnych.
Krwi było za mało?
Lekarze od początku podejrzewali, że 14-latka zażyła coś o znacznie silniejszym działaniu. Pobrano jej krew do badań toksykologicznych. Doszło do tego jeszcze gdy jechała do szpitala. Jak pisała we wrześniu "Gazeta Wyborcza", krwi zmarłej dziewczynki było jednak bardzo mało. Nie dało się przeprowadzić na tej próbce szerokich badań.
Rzeczniczka szpitala przy ulicy Krysiewicza podkreślała, że nie ma w tym winy lekarzy. - Krew została jej pobrana w dawce, jaką przewiduje normalne leczenie - w przypadku dziecka jest jej zawsze nieco mniej, by nie obciążać fizycznie organizmu. W tym przypadku pobrano standardową, dziecięcą dawkę - wyjaśniała Urszula Łaszyńska.
Dziennikarze "Wyborczej" ustalili jednak, że prokurator wpadł na pewien trop dotyczący substancji, jakie mogła zażyć 14-latka. - Podejrzewamy, co mogła zażyć pokrzywdzona - mówił "Gazecie" prokurator Jacek Duszyński. Miałby to być dopalacz w formie kryształków.
Sprawą zajmuje się Prokuratura Rejonowa Nowe Miasto w Poznaniu.
Autor: ww/gp / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24