Znajomi Ewy Tylman zgodnie twierdzili, że nigdy wcześniej nie widzieli jej w takim stanie, jak na nagraniach z kamer monitoringu. I dziwili się, czemu do domu szła pieszo, a nie jechała taksówką. Zeznania złożył też policjant, który jako pierwszy przesłuchiwał Adama Z., oskarżonego o zabójstwo dziewczyny. Jego zdaniem zachowanie oskarżonego świadczy o tym, że "wie coś więcej, wie, co się wydarzyło".
Zakończyła się piętnasta rozprawa w procesie w sprawie śmierci Ewy Tylman. Choć wezwano na nią 17 świadków, w sądzie pojawiło się 10.
Jako pierwsi przesłuchani zostali dwaj policjanci. Obaj ubrani w kominiarki. Pierwszy przeglądał wszystkie nagrania z kamer monitoringu. To on tworzył z nich kompilację, którą pokazano w marcu w sądzie. - W sytuacji, gdy dany monitoring był niewystarczający, żeby stwierdzić, że znajdują się na nim właśnie te osoby, sprawdzaliśmy, czy jakiekolwiek inne osoby były w obrębie tego miejsca lub też jaki czas upływał między przejściem z jednego miejsca w drugie - tłumaczył.
"Skóra zrobiła mu się czerwona, miał płytki oddech"
Drugi z funkcjonariuszy miał dyżur, gdy zgłoszono zaginięcie Ewy. To on przesłuchiwał jako pierwszy Adama Z. - Mówił, że niewiele pamięta, że szli w stronę mostu Rocha, że Ewa Tylman chyba wsiadała do jakiegoś tramwaju, że na pewno upadli na ulicy Wrocławskiej. Pamiętał też salon samochodowy przy ulicy Kazimierza Wielkiego, wtedy już na pewno był sam. Zapytałem, czy może jakieś bliższe relacje łączyły go z zaginioną, a on zaciągnął się papierosem i od razu odpowiedział, że nie, że jest gejem - zeznawał.
Jak twierdzi, Adam Z. podczas rozmowy wydawał się zaniepokojony i zagubiony. - Mówił bardzo cichym głosem, rzucał półsłówka, nie odpowiadał pełnym zdaniem. Cały czas powtarzał, że zupełnie nic nie pamięta, co wydawało nam się też troszeczkę dziwne, że człowiek może mieć aż tak wymazaną pamięć z dnia wczorajszego - opisywał.
Potem przez kolejne dni Adam Z. miał przypominać sobie kolejne fakty. - Pamiętam jeszcze, że rozmawialiśmy na komisariacie, usiadłem naprzeciwko niego i przekonywałem spokojnym głosem, żeby postarał się sobie przypomnieć. Mówiłem, że najważniejsze jest odnalezienie dziewczyny, że jeżeli coś się stało, to żeby się przyznał. Wtedy widziałem, że skóra zrobiła mu się czerwona, miał płytki oddech, cicho powtarzał: nie wiem, nie pamiętam. Odniosłem wrażenie, że on wie coś więcej, że coś tam się wydarzyło - mówił przed sądem policjant.
"Nigdy nie zataczała się"
W piątek przesłuchano też koleżanki Ewy Tylman. Wszystkie twierdzą, że nigdy nie widzieli jej takiej, jak widać to na nagraniach z kamer monitoringu. - Nigdy nie zataczała się, nie zaobserwowałam, by zataczała się - mówiła jej koleżanka.
Potwierdziła to druga z koleżanek: - W mojej obecności nie zdarzało się przewracać. A piła w różnych ilościach.
Także były partner Tylman nie przypominał sobie, żeby ją kiedyś widział w takim stanie. - To był główny punkt, który zwrócił moją uwagę - tłumaczył.
Koleżanki Ewy dziwiły się, że wracała z imprezy pieszo. - Nawet do mnie w Koninie przyjeżdżała taksówką. Była bardzo wygodną osobą - mówiła jedna z nich.
Kamila J. przyznała, że gdy zobaczyła opublikowane filmy z Adamem i Ewą, doszła do wniosku, że to nie był wypadek. - Kiedy zobaczyłam nagranie z ul. Mostowej pomyślałam, że jej kolega gdzieś ją prowadzi. Stwierdziłam, że jest bardzo pijana, a on dość żwawo, sprawnie się porusza. Według mnie, on na tym nagraniu cały czas jej coś mówił - podkreśliła.
Był z dziewczyną, chciał się całować z chłopakiem
Zeznania złożyła też była partnerka Adama Z., który deklaruje się jako homoseksualista. Opowiadała, że chłopak pod wpływem alkoholu był śmieszny, zabawny i towarzyski. - Nie pamiętam czegoś takiego, żeby miał zaniki pamięci. Fizycznie nigdy nie przejawiał zachowań agresywnych wobec mnie ani innych osób, ale czasami używał brzydkich słów - tłumaczyła.
Parą byli siedem lat temu. - Nie czułam się w tym związku kobietą, raczej facetem (...) Raz uderzyłam go z plaskacza, on popłakał się i uciekł - mówiła.
Na pytanie, jak określiłaby ówczesną orientację Adama Z., odpowiedziała, że biseksualną. - Jak byliśmy razem, wielokrotnie mówił mi, że chciałby zobaczyć jak to jest pocałować mężczyznę. Kiedy w 2014 zapytałam Adama, czy to prawda, że jest homoseksualistą, odpisał, że to nieprawda, a kolega, od którego się tego dowiedziałam, chce się na nim zemścić. Później nie prowadziłam już z nim na ten temat rozmów - zeznała.
Zerwali ze sobą, bo Adam Z. miał nie wywiązać się z obietnicy studiowania razem z nią w Koszalinie. Poszedł na studia w Pile.
Kolega z celi niewiele wiedział
Przesłuchano też mężczyznę, który przebywał z Adamem Z. w areszcie śledczym. Na sali sądowej pojawił się w towarzystwie dwóch policjantów, z kajdankami na rękach. Od początku zaznaczał, że nic nowego nie wniesie do sprawy. - Rozmawialiśmy z Adamem wielokrotnie, pytaliśmy się, jak to się stało, odpowiadał zawsze, że nie wie, nie pamięta.
W sądzie pojawiła się też koleżanka partnera Adama Z., która nocowała w mieszkaniu Dominika M. w nocy, po której Ewa Tylman nie wróciła do domu. - Byłam świadkiem nocnych rozmów telefonicznych oskarżonego z Dominikiem M. Rozmów było kilka. Pierwsza po trzeciej w nocy. Adam mówił, że nie wie, gdzie jest i prosił Dominika o pomoc. Później, kiedy Dominik mu powiedział, żeby sprawdził trasę w internecie, na stronie z tramwajami, ta rozmowa się skończyła. Jeszcze później Adam dzwonił kolejny raz. Wtedy Dominik wyszedł z pokoju do kuchni. Słyszałam, że rozmowa była na temat tego, gdzie Adam się znajduje i po kilku minutach Dominik wrócił z kuchni z powrotem spać - zeznawała.
Jak mówiła, było słychać po głosie, że Adam jest pijany.
Kolejna rozprawa w lipcu
Termin następnej rozprawy wyznaczono na 13 lipca. Sąd chce przesłuchać wtedy świadków, którzy w piątek nie pojawili się na sali. To miedzy innymi mężczyzna, który znalazł ciało Ewy dryfujące w Warcie, mężczyzna, który przesłuchiwał Adama Z. wariografem, siostra Adama Z. i znajomi Adama i Ewy.
W październiku sąd zamierza z kolei przesłuchać dwie osoby, które analizowały prędkość, z jaka szedł Adama Z. na zapisach monitoringu. O ich przesłuchanie wniósł mec. Mariusz Paplaczyk, pełnomocnik rodziny Ewy Tylman. Ich zeznania mają wskazać, czy w czasie kiedy Adama Z. nie ma na nagraniach, mógł on zdążyć wrzucić Ewę Tylman do rzeki. Przypomnijmy - para ostatni raz widoczna jest na nagraniu z godziny 3.23. Dziewięć minut później Adam Z. jest już sam.
Rozprawa po rozprawie
Proces w sprawie zabójstwa Ewy Tylman ruszył w styczniu 2017 r. Twardych dowodów na zabójstwo jak nie było, tak nie ma.
Według prokuratury 23 listopada 2015 r. Adam Z., przewidując możliwość pozbawienia życia Ewy Tylman, zepchnął ją ze skarpy, a potem nieprzytomną wrzucił do wody. Za zabójstwo z zamiarem ewentualnym Adamowi Z. grozi kara do 25 lat więzienia lub dożywocie.
Sąd uprzedził już strony o możliwości zmiany kwalifikacji czynu dla oskarżonego Adama Z. z zabójstwa o zamiarze ewentualnym na nieudzielenie pomocy. Jeśli dojdzie do takiej zmiany kwalifikacji czynu, groziłyby mu maksymalnie trzy lata więzienia.
Zobacz, co działo się na wcześniejszych rozprawach:
1) Adam Z. odmówił składania wyjaśnień, w związku z czym sędzia odczytała protokoły zeznań mężczyzny, których oskarżony w części nie potwierdził. - Ja nie popchnąłem Ewy Tylman do wody, nie wrzuciłem jej tam, nie szarpałem. Nie zgwałciłem jej (...). Nie zabiłem jej - powtarzał Adam Z. Odtworzono także eksperymenty procesowe.
2) Zeznawała siostra Adama Z. oraz trójka policjantów, którym Adam Z. miał przyznać się do zabójstwa. Z ich relacji wynikało, że Ewa Tylman stała przy barierkach, a Adam Z. niechcący spowodował, że spadła ze skarpy. Nieprzytomną dziewczynę przeciągnął potem brzegiem i wrzucił do rzeki.
3) Zeznawali partnerzy Ewy Tylman i Adama Z. (deklaruje, że jest gejem) oraz współpracownik Krzysztofa Rutkowskiego. Zeznania Dominika M., partnera Adama, zostały utajnione. Najważniejszym momentem rozprawy niewątpliwie była informacja sądu, że rozważy możliwość zmiany kwalifikacji czynu.
4) Przesłuchano szwagra Adama Z. i jego trzy siostry, a także brata Ewy Tylman. Siostrom mówił, że nie pamięta drogi do domu i tego, co wydarzyło się nad rzeką, oraz skarżył się na policjantów, którzy mieli wymuszać na nim zeznania i szydzić z jego orientacji seksualnej.
5) Sąd przesłuchał uczestników imprezy, którzy opowiadali o "ostrym piciu" podczas tamtej nocy. W trakcie rozprawy sędzia musiała uspokajać Andrzeja Tylmana, ojca Ewy. Jego zdaniem mężczyzna oskarżony o zabicie jego córki, śmiał się na sali.
6) Zeznania składali "koledzy spod celi" Adama Z. Homoseksualista, skazany za zabójstwo swojego byłego partnera, twierdził, że Adam Z. przyznał mu się w celi do zabójstwa Ewy Tylman. Oskarżony temu zaprzeczył i przekonywał, że Kacper Ch. kłamie, bo "dał mu kosza". Drugi z osadzonych przesłuchany był za zamkniętymi drzwiami. Sąd przesłuchał także ojca dziewczyny oraz jej brata.
7) Przesłuchiwany był m.in. Krzysztof Rutkowski. Były detektyw włączył się w akcję poszukiwania Ewy Tylman trzy dni po jej zaginięciu. Jak się okazało, w pewnym momencie podejrzewał nawet brata Ewy Tylman o udział w sprawie. - Jego (Rutkowskiego) zatrudnienie to był nasz największy błąd - podsumował po rozprawie Piotr Tylman.
8) Przesłuchano pięciu świadków. Najważniejsza informacja to podważenie zeznań Pawła P., który twierdził, że Adam Z. przyznał mu się na spacerze w areszcie do zabójstwa
9) Zeznawał m.in. świadek, który w maju napisał do prokuratury, że widział nad Wartą dwie kłócące się osoby. Przyjechał do sądu konwojem, prosto z aresztu śledczego w Śremie. Jak mówił, trafił tam za przywłaszczenie. Przed sądem zasłaniał się niepamięcią i mieszał wersje zdarzeń. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że jego zeznania trudno uznać za wiarygodne.
10) Sąd przesłuchał siedmiu świadków. Wśród nich znaleźli się współpracownik Krzysztofa Rutkowskiego, mężczyzna, który szedł za Adamem Z. i Ewą Tylman oraz właściciele i pracownicy lokali, w których wcześniej para się bawiła. Po rozprawie ojciec Ewy Tylman tłumaczył, że w aktach sprawy nie ma monitoringu, na którym mieli być widoczni Adam i Ewa. Według niego, para miała znajdować się w innym miejscu, niż wynika to z ustaleń śledczych. Zarzut ten oddala prokuratura.
11) Przesłuchano m.in. pracownice stacji paliw, na której był Adam Z., i mężczyznę, którego feralnej nocy w pobliżu mostu św. Rocha nagrały kamery monitoringu, jak zawraca dostawczakiem przy moście św. Rocha. Zeznawał też mężczyzna, który widział upadających Adama i Ewę na ulicy Wrocławskiej i pytał ich, czy w czymś może im pomóc. - Żona powiedziała mi 11 grudnia, że szuka mnie cała Polska. Rozpoznałem się na nagraniach monitoringu - zeznawał.
12) Zeznawało siedmiu świadków, ale żaden nie powiedział niczego przełomowego. Najciekawsze były zeznania mężczyzny, do którego przypadkowo zadzwonił feralnej nocy Adam Z. Telefon odebrał około godziny 3. Adam Z. był przekonany, że dzwoni do chłopaka Ewy. Numer dostał od dziewczyny po tym, gdy jej komórka się rozładowała. Pomyliła jednak cyfry. Mężczyzna twierdził, że Adam Z. nie brzmiał jak osoba pijana. - Wydaje mi się, że ta osoba mówiła wyraźnie, to nie był żaden bełkot - mówił.
13) Żaden z trzech świadków nie powiedział niczego przełomowego. Lekarz pracujący w Zakładzie Medycyny Sądowej w Poznaniu, który sporządził opinię po specjalistycznych badaniach ciała Ewy Tylman, wyjaśnił, że można dopuścić taką możliwość, że dziewczyna żyła, kiedy znalazła się w wodzie. - Ale jest to czyste hipotetyzowanie. Nie pokuszę się o ocenę takiego prawdopodobieństwa - podkreślał.
14) Odtworzono półtorej godziny kompilacji nagrań z kamer monitoringu, pokazujących nocną drogę Ewy Tylman i Adama Z. Widzimy na nich jak para robiła sobie selfie, przybijała piątki, ściskała się. Zeznania złożyła koleżanka Adama Z., uczestniczka imprezy z feralnej nocy z 22 na 23 listopada 2015 r.
Autor: FC//ec / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań