Partner Adama Z. oskarżył w swoich zeznaniach przed sądem policjantów o wymuszanie zeznań i zastraszanie. To właśnie po przesłuchaniu Dominika M., sąd poinformował o tym, że rozważy zmianę kwalifikacji czynu z zabójstwa Ewy Tylman na nieudzielenie jej pomocy. W poniedziałek na wolność wyszedł oskarżony Adam Z., będzie odpowiadał z wolnej stopy. - To były kapitalne zeznania - kwituje jego obrońca Ireneusz Adamczak.
Dominik M. został przesłuchany w piątek. Zeznawał za zamkniętymi drzwiami. Z sali wyproszono dziennikarzy, pozostali jedynie: skład sędziowski, prokuratorzy, obrona, oskarżony i publiczność. Zdaniem pełnomocników rodziny Ewy Tylman i jej ojca, w zeznaniach nie było niczego nadzwyczajnego.
- Generalnie on bronił swojego kolegi. Praktycznie nie obciążył go żadnymi mocnymi argumentami - mówił tuż po rozprawie Andrzej Tylman, ojciec Ewy.
Miał potwierdzić wersję Adama Z.
Jednym z wątków, jakie poruszył miała być kwestia wymuszania zeznań przez policjantów. - Policjanci jakoby go zastraszali. To jest zagadkowa sprawa - dodał ojciec 26-latki.
Obrońca Adama Z. tuż po rozprawie nie chciał powiedzieć, jakie słowa padły z ust Dominika M. na sali. Skwitował tylko krótko: - to były kapitalne zeznania Dominika M. On potwierdził jego (Adama Z. - dop. red.) wersję. Szczegółów nie mogę zdradzać.
Do tego, co podczas przesłuchania mówił Dominik M. dotarła "Gazeta Wyborcza". Według relacji opowiadał m.in. o tym, że Adamowi Z. zdarzało się nie pamiętać powrotów do domu z imprez, a także o telefonach, jakie miał do niego wykonywać w feralną noc po godz. 3:31.
Kluczowe dla sprawy były jednak zeznania dotyczące dnia zatrzymania Adama Z. Wówczas i Dominika M. zabrali kryminalni. "W samochodzie powiedzieli, że żarty się skończyły i mam mówić prawdę, bo grozi mi kara za fałszywe zeznania. Pytali, czy znam film „Szklany tulipan” i czy wiem, co z takimi ludźmi jak ja robią w więzieniu" - cytuje zeznania Dominika M. "Wyborcza".
"Prokuratura działa po tej samej stronie, co policja"
W komendzie miał być zastraszany. Policjanci mieli na niego krzyczeć, uderzać w stół. Zarzucali mu też, że udaje atak astmy. "Jeden powiedział, że mam wykładać sznurówki z butów, bo jestem zatrzymany. Ubrali rękawiczki, kazali wszystko wyjmować z kieszeni" - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Miał twierdzić także, że po jednym z eksperymentów procesowych, otrzymał list od Adama Z. Z niego dowiedział się, że funkcjonariusz, z którym rozmawiał, miał przekazać fałszywe informacje, by Adam Z. się przyznał do wszystkiego. Ten sam policjant miał zabiegać o nieoficjalne spotkanie z nim. "Odpowiedziałem, że nie odczuwam takiej potrzeby" – czytamy w protokole cytowanym przez "Wyborczą"
Na pytanie prokurator Magdaleny Jareckiej dlaczego wcześniej nie ujawnił tych faktów, odparł: "Uznałem, że to nie ma sensu. Prokuratura działa po tej samej stronie, co policja".
Po zeznaniach Dominika M. sędzia Magdalena Grzybek poinformowała, że sąd będzie rozważał zmianę kwalifikacji czynu na nieudzielenie pomocy.
Odrębne postępowanie
O wymuszanie zeznań i zastraszanie, jako pierwszy oskarżył policjantów Adam Z. Miało do tgeo dochodzić 2 i 3 grudnia 2015 r. Kryminalni mieli go m.in. "obijać o ściany" i przewracać krzesło, na którym siedział.
Właśnie wtedy, na nieprotokołowanym spotkaniu, miał powiedzieć funkcjonariuszom, że widział, jak Ewa Tylman płynie w Warcie. Lekarz, który go przebadał po rzekomym pobiciu nie stwierdził jednak żadnych obrażeń. Sprawą, w odrębnym postępowaniu, zajmuje się zielonogórska prokuratura.
W poniedziałek poznański sąd uchylił oskarżonemu o zabójstwo Ewy Tylman Adamowi Z. tymczasowy areszt. Zmienił środek zapobiegawczy na dozór policji, a także zakaz opuszczania kraju.
Sąd uzasadnił swą decyzję m.in. tym, że przeprowadził już "najistotniejsze dowody i pouczył strony o możliwości zmiany kwalifikacji prawnej zarzucanego oskarżonemu czynu na łagodniejszą, należy uznać, że dalsze stosowanie wobec niego najsurowszego środka zapobiegawczego nie jest już celowe i konieczne".
"Z uwagi na możliwość przypisania oskarżonemu przestępstwa zagrożonego karą do 3 lat pozbawienia wolności (nieudzielenia pomocy - dop. red.), obawa wymierzenia mu surowej kary (...) nie jest już tak realna jak dotychczas. Nadto w ocenie sądu chybiony jest argument prokuratora, przedstawiony na dzisiejszym posiedzeniu, że w niniejszej sprawie istnieje uzasadniona obawa matactwa procesowego ze strony oskarżonego z uwagi na fakt, że nie zostali jeszcze przesłuchani na rozprawie członkowie jego rodziny".
Sąd zaznaczył, że jeszcze na etapie postępowania przygotowawczego prokurator udzielał tym osobom zgody na widzenie z Adamem Z., "a zatem mieli oni z sobą regularny i stały kontakt" - wyjaśniała sędzia podkreślając jednak, że w dalszym ciągu zebrany w sprawie materiał dowodowy wskazuje na duże prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa przez oskarżonego.
Zatrzymany po eksperymencie
Policja zatrzymała Adama Z. 2 grudnia 2015 r., po nocnym eksperymencie procesowym nad brzegiem Warty. Tej samej nocy w obecności trójki policjantów, na nieprotokołowanym spotkaniu miał powiedzieć, że widział, jak Ewa Tylman płynie w Warcie. Ani razu tego nie potwierdził w zeznaniach. Policjanci sporządzili jednak z tego spotkania notatkę i to ona oraz ich zeznania mogą być istotne w ocenie kwalifikacji czynu zarzucanego Adamowi Z. Sama notatka nie ma jednak mocy dowodowej. Adam Z. utrzymuje, że te zeznania wymuszono na nim siłą. Sprawa zajmuje się zielonogórska prokuratura.
4 grudnia 2015 r. prokuratura postawiła Adamowi Z. zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Od tego czasu przebywa w areszcie.
Oskarżony był przesłuchiwany dziewięć razy, za każdym razem przedstawiał inną wersję wydarzeń. Zdaniem śledczych, wybiera on te fakty z feralnej nocy, które są dla niego wygodne, a pomija te, za które grozi mu odpowiedzialność karna.
Prokuratura oskarża Adama Z. o zabójstwo Ewy Tylman:
Kolejna rozprawa w marcu
Proces w sprawie zabójstwa Ewy Tylman ruszył 3 stycznia. Prokuratura oskarża Adama Z. o to, że 23 listopada 2015 r., przewidując możliwość pozbawienia życia Ewy Tylman, zepchnął ją ze skarpy, a potem nieprzytomną zepchnął do wody. Według śledczych mężczyzna w chwili popełnienia przestępstwa był poczytalny.
Co było przyczyną śmierci kobiety - tego nie wiadomo. Ciało odnaleziono w wodzie dopiero po ośmiu miesiącach od zaginięcia. Jego stan uniemożliwił ustalenie przyczyny śmierci.
Dotychczas podczas procesu w sprawie zabójstwa Ewy Tylman odbyły się trzy rozprawy. Na pierwszej Adam Z. odmówił składania wyjaśnień. W związku z tym sędzia odczytała protokoły zeznań mężczyzny, których we wtorek oskarżony w części nie potwierdził. - Ja nie popchnąłem Ewy Tylman do wody, nie wrzuciłem jej tam, nie szarpałem. Nie zgwałciłem jej (...). Nie zabiłem jej - powtarzał Adam Z. Potem odpowiadał na pytania swojego obrońcy. Odtworzono także eksperymenty procesowe.Podczas drugiej zeznawała siostra Adama Z. oraz trójka policjantów, którym Adam Z. miał przyznać się do zabójstwa. Na trzeciej rozprawie przesłuchano współpracownika Krzysztofa Rutkowskiego - Bartosza J., chłopaka Ewy Tylman - Adama O. i partnera Adama Z. - Dominika M.
Czwartą rozprawę przewidziano na 21 marca 2017 r. Przesłuchiwane mają być trzy siostry Adama Z., jego szwagier oraz Dawid Tylman, brat Ewy.
W sumie w 2017 r. zaplanowano 11 rozpraw. Przesłuchanych przez sąd zostanie około 60 osób spośród około 200, którzy zostali w tej sprawie przesłuchani przed śledczych. To przede wszystkim świadkowie, którzy mają bezpośrednią wiedzę o zdarzeniu, czyli znajomi Ewy Tylman z firmowej imprezy, która poprzedzała moment zaginięcia kobiety, wspomniani policjanci, ale także rodziny - zarówno Adama Z., jak i Ewy Tylman. Przesłuchani zostaną zapewne również niektórzy biegli.
Jeśli nie zdarzy się nic niespodziewanego, wyrok zapadnie pod koniec 2017 r.
W sprawie orzeka pięcioosobowy skład sędziowski. Rozprawy prowadzą dwie zawodowe sędzie poznańskiego sądu okręgowego Magdalena Grzybek i Karolina Siwierska. Obie mają bardzo bogate doświadczenie i mierzyły się już z trudnymi sprawami. Skład uzupełniają trzej ławnicy.
Akt oskarżenia przeciwko Adamowi Z. liczy w sumie ponad 200 stron.
Autor: FC/gp / Źródło: Gazeta Wyborcza, TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Jakub Kaczmarczyk/PAP