Na początku sierpnia w pokopalnianym zbiorniku wodnym w Russocicach w Wielkopolsce znaleziono samochód, a w nim ciała dwóch osób: 77-letniego pana Włodzimierza i 79-letniej pani Krystyny. Wyjaśnieniem okoliczności śmierci starszego małżeństwa zajęła się Prokuratura Rejonowa w Turku.
Śledczy dysponują już opinią biegłego, który sprawdził auto. - Wynika z niej, że stan techniczny był bardzo dobry, więc nie wchodzi w grę, że na przykład zawiodły hamulce. To jest wykluczone - tłumaczy prokurator Łukasz Sobczak.
Wypowiedział się również biegły z zakresu medycyny sądowej. Z jego opinii wynika, że kierowca zmarł "z powodu ostrej niewydolności krążeniowo oddechowej w mechanizmie nagłego zgonu sercowego w przebiegu przewlekłych zmian w układzie sercowo-naczyniowym o typie miażdżycowym".
- Podczas jazdy doznał zawału serca i zmarł. Zdaniem biegłego należy przyjąć, że zgon nastąpił jeszcze zanim samochód wpadł do zbiornika. Podczas sekcji okazało się, że płuca mężczyzny w porównaniu do jego żony były zupełnie inne. Stąd przeświadczenie, że kierowca zmarł zanim jego żona się utopiła - przekazał Sobczak.
"To był rzadko spotykany niefortunny zbieg okoliczności"
Śledczy czekają jeszcze na wyniki badania krwi na zawartość alkoholu, ale nie spodziewają się, by cokolwiek one wykazały. Gdy prokuratur skompletuje wszystkie materiały sprawa zostanie przekazana do umorzenia.
- To był rzadko spotykany niefortunny zbieg okoliczności. Byłem na miejscu zdarzenia po wypadku i proszę mi wierzyć, że z jednej strony, gdzie ten pan jechał (z lewej - przyp. red.) stały betonowe zapory na końcu asfaltu, a po prawej stronie były grube drzewa akacjowe, na których pojazd by się zatrzymał. Niestety auto zjechało z drogi w miejscu, gdzie są tylko krzewy i tak auto zjechało z tej górki i wpadło do wody - mówił prokurator.
Do fryzjerki dojechali, do krawcowej już nie
Do tragedii doszło 9 sierpnia. - Otrzymaliśmy telefon od rodziny, która była zaniepokojona, bo miała rano zawieźć seniorów do sanatorium. Kiedy się u nich pojawili, nie zastali ani tego małżeństwa, ani ich auta. Dlatego poinformowali o tym policję - mówiła tvn24.pl mł. asp. Justyna Grabowska z Komendy Powiatowej.
Policjanci najpierw odwiedzili fryzjerkę, z którą seniorzy byli umówieni. Okazało się, że rzeczywiście dotarli do niej dzień wcześniej. Wiadomo, że mieli również pojawić się u krawcowej, ale tam już nie dojechali. Sprawdzając te lokalizacje, funkcjonariusze zauważyli na trasie ślady samochodu.
- Były bardzo widoczne. Najpierw zauważyli ślady po pojeździe, potem tablicę rejestracyjną, którą zgubili, gdy auto przejeżdżało przez krzaki - mówił nam prokurator.
Na miejsce zadysponowano grupę płetwonurków z Konina oraz strażaków z sonarem i specjalistyczną grupę ratownictwa technicznego z Poznania. Po kilku godzinach działań udało się wydobyć ciała ofiar z auta.
Autorka/Autor: Aleksandra Arendt-Czekała /tok
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PSP Turek