Policjanci mogli podrzucić nastolatkom narkotyki, by zwiększyć wykrywalność i zarobić na premię - wnioskuje sąd w bulwersującej sprawie pobicia 17-latka w Poznaniu, informuje "Gazeta Wyborcza".
Do spacerujących trzech chłopców podszedł ogolony na łyso mężczyzna. Zaproponował narkotyki. Odmówili. Nagle pojawiło się czterech mężczyzn, powalili nastolatków, Borysa wciągnęli do bramy - opisuje zdarzenia sprzed ponad roku dziennikarz "Gazety Wyborczej".
O sprawie pisaliśmy także na tvn24.pl. 17-latek twierdził, że został dotkliwie pobity. Policjanci mieli znaleźć przy trójce zatrzymanych pewną ilość narkotyków. – Jeden mnie trzymał za szyję, drugi chodził i przypalał papierosami - opowiadał nam 17-letni Borys.
Sąd ma wątpliwości
Sprawa trafiła do prokuratury w Pile. W kwietniu tego roku śledztwo zostało umorzone. - Wszystkie wątki dotyczące przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy zostały umorzone wobec stwierdzenia, że brak jest danych dostatecznie stwierdzających podejrzenie popełnienia czynu. W toku śledztwa ustalono dwie wykluczające się wersje wydarzeń. Osoby, które były zatrzymane z 17-latkiem podają inną wersję niż policjanci - mówiła kilka miesięcy temu Maria Wierzejewska-Raczyńska, prokurator rejonowa.
Jak pisze "GW", ojciec chłopca odwołał się do sądu, a ten nakazał wznowić śledztwo, bo doszedł do wniosku, że policjanci mieli interes, by zatrzymać kogoś na gorącym uczynku. Dlaczego? - bo są premiowani za osiąganie wyników, co potwierdził rzecznik wielkopolskiej policji.
Autor: FC/par / Źródło: PAP / Gazeta Wyborcza / TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24