Poznański sąd okręgowy na wniosek obrony i z powodu nieobecności prokuratora odroczył w piątek rozpoczęcie procesu Arkadiusza Ł. pseudonim "Hoss", któremu prokuratura zarzuca organizowanie procederu oszustw "na wnuczka". Nowy termin rozprawy wyznaczono na 19 maja. W sądzie był za to brat "Hossa", który zapewniał dziennikarzy, że "w Polsce nikogo nie okradli".
To już szósty raz, kiedy sąd odracza rozprawę. Wcześniej z różnych powodów (niestawienie się adwokata, czy choroba oskarżonego) nie można było odczytać aktu oskarżenia. Wydawało się, że w piątek w końcu się uda. Jeszcze w poniedziałek obrona "Hossa" nie miała nic przeciwko temu. Wszystko zmieniło się po zatrzymaniu oskarżonego.
- W związku z zatrzymaniem Arkadiusza Ł. wnioskuję o możliwość jego uczestniczenia w rozprawie. On zamierza uczestniczyć w procesie, dlatego wnoszę o odroczenie, celem doprowadzenia oskarżonego na kolejną rozprawę - powiedział jego adwokat Jacek Relewicz.
Sąd przychylił się do wniosku obrony, tłumacząc, że skoro oskarżony wyraża taką wolę, to rolą sądu jest mu coś takiego umożliwić.
Nawet jeśli obrona "Hossa" nie miałaby nic przeciwko odczytaniu aktu, to rozprawa i tak nie mogłaby ruszyć. W sądzie bowiem - nie wiadomo dlaczego - nie pojawił się prokurator. Sąd zwrócił się już do prokuratury o wyjaśnienie tej sytuacji.
"Kocham moją Polskę"
Prokuratora ani samego "Hossa" nie było, ale pojawił się za to brat tego ostatniego. Jako domniemany członek gangu jest jednym z oskarżonych w sprawie. Początkowo nie chciał rozmawiać z dziennikarzami, ale po chwili jakby trochę się otworzył.
- Nikogo nie okradliśmy w Polsce - mówił. - Na pewno. To jest kłamstwo. Jak kocham moją Polskę z całego serca. Nigdy nawet cukierka nie ukradłem - zapewniał Adam P.
Później uderzył w historyczną nutę, odwołując się do tragicznych wydarzeń z przeszłości naszego kraju. Nie powiedział tego wprost, ale z jego wypowiedzi można wywnioskować, że próbuje usprawiedliwiać przestępstwa popełniane za zachodnią granicą Polski.
- Niemców nie lubię. Więcej niż połowa członków naszej rodziny została spalona w Oświęcimiu. Nawet moja mama i mój ojciec mieli numerację (wytatuowane na przedramieniach numery więźniarskie - red.) - powiedział brat "Hossa".
Pomysłodawcy metody "na wnuczka"
"Hoss" - to według śledczych - lider jednej z największych i najprężniej działających grup zajmujących się wyłudzaniem pieniędzy od starszych osób, m.in. z Niemiec, Austrii, Luksemburga, tzw. metodą na wnuczka. Usłyszał zarzuty dokonania, w ramach zorganizowanej grupy przestępczej czterech oszustw na łączną kwotę ponad 1,4 mln zł. Według śledczych członkowie jego grupy mają na swym koncie wielomilionowe wyłudzenia; średnio, przy jednorazowych oszustwach, były to kwoty sięgające 40-50 tys. euro.
Arkadiusz Ł. po raz pierwszy został zatrzymany na początku lutego na warszawskiej Woli. Prokuratura chciała jego aresztowania, ale Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów uznał, że areszt w tej sprawie nie będzie konieczny i wyznaczył mu dozór policji, z którego mężczyzna się nie wywiązywał. Sąd okręgowy rozpatrując zażalenie prokuratury zdecydował w połowie lutego o aresztowaniu "Hossa", mężczyzna jednak uciekł. Wystawiono za nim list gończy, a w poszukiwania zaangażowali się policjanci ze specjalnej grupy poszukiwawczej z Poznania tzw. "łowcy cieni". W czwartek zatrzymali Arkadiusza Ł. na warszawskim Żoliborzu.
Autor: ib / Źródło: TVN24 Poznań/PAP
Źródło zdjęcia głównego: | CBŚP