"Piękna ta inowacja" - zachwycał się Kurjer Poznański w 1929 roku, gdy na ulice Poznania wyjechały dwa autobusy bez dachu. Linia wychodziła naprzeciw turystom chcącym zobaczyć zabytki stolicy Wielkopolski. Po 91 latach znów będzie można z podobnych pojazdów podziwiać miasto.
Dwupiętrowy autobus bez dachu, nazwany BimbaBusem wyjedzie na ulice Poznania 4 sierpnia. Jeździć będzie od Alei Marcinkowskiego, przez Dzielnicę Cesarską, Śródmieście, okolice jeziora Maltańskiego i Ostrów Tumski.
- Dzięki temu w krótkim czasie będzie można dotrzeć do wielu kluczowych atrakcji Poznania. W czasie jazdy doświadczony przewodnik opowie o historii i kulturze miasta. Projekt został stworzony zarówno z myślą o turystach, jak i mieszkańcach, którzy mogą zobaczyć swoje miasto z trochę innej strony i dowiedzieć się wielu nieznanych wcześniej ciekawostek - wyjaśnia Anna Jarmuż z biura prasowego Urzędu Miasta Poznania.
BimbaBusy kursować będą od wtorku do niedzieli, pomiędzy godz. 10 a 18. Bilet jednodniowy kosztuje 29 zł (normalny) lub 19 zł (ulgowy). W ofercie są też bilety rodzinne.
Specjalnie na wystawę
To powrót tego typu atrakcji po 91 latach. Po raz pierwszy autobusy linii turystycznej wyjechały na ulice Poznania 7 lipca 1929 roku.
W mieście odbywała się wówczas Powszechna Wystawa Krajowa (Pewuka) podsumowująca pierwszą dekadę Polski po odzyskaniu niepodległości. Prezentowała dorobek gospodarczy, kulturalny, naukowy i polityczny kraju, który po 123 latach wrócił na mapy. Była to największa wystawa, jaką kiedykolwiek zorganizowano w kraju (i taką pozostaje do dziś!). Zajmowała około 65 hektarów - obszar trzykrotnie większy niż obecne Międzynarodowe Targi Poznańskie.
Miasto szykowało się na tę imprezę pełną parą - powstały dziesiątki nowych budynków, nowa dzielnica, przebudowano dziesiątki ulic. W mieście pojawił się pierwszy neon i pierwsza sygnalizacja świetlna. Zadbano też o rozrywkę - powstały m.in. pierwsze w Polsce wesołe miasteczko, najnowocześniejsze kino w Polsce, pierwszy multipleks, hipodrom czy arena do zawodów sportowych.
Zadbano też o turystów, dla których m.in. otwarto największy hotel w Polsce (Polonia), największą restaurację (Restauracja Centralna PWK na 1700 miejsc), uruchomiono pierwsze dorożki samochodowe - jak nazywano wtedy taksówki - i właśnie turystyczną linię autobusową.
Autobusy od Kolei Elektrycznej
Atrakcję uruchomiła Poznańska Kolej Elektryczna, czyli dzisiejsze Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne, które zarządzało poznańskimi tramwajami, autobusami i... elektrycznymi samochodami, które zapewniały komunikację na terenie samej wystawy.
Linię turystyczną obsługiwały dwa autobusy-kabriolety. Są b. wygodne i z komfortem urządzone — i każdy z nich pomieścić może po 22 osoby. Jazda jest b. przyjemna, albowiem autobusy nie mają sklepienia - w razie niepogody, dach nakrywa się automatycznie specjałnem nieprzemakalnem płótnem. Jest to oczywiście próbna impreza, która, gdy będzie miała powodzenie będzie zaprowadzona na stałe. (…) Byłoby rzeczą b. przykrą, gdyby piękna ta inowacja zaprowadzona przez dyrekcję P. K. E. nie odniosła pożądanego skutku - pisał 6 lipca 1929 r. Kurier Poznański.
Początkowo kursy odbywały się dwa razy dziennie - o godzinie 9 i 11. Ale zainteresowanie było tak duże, że wkrótce zmieniono ich rozkład jazdy i uruchomiono trzeci kurs.
Ich trasa zaczynała się w tym samym miejscu, skąd ruszać będą dzisiaj - spod Biblioteki Raczyńskich. Autobusy obwoziły gości "po mieście i jego peryferjach, zapoznając ich z rozwojem i historją naszego miasta".
Goście zwiedzą ratusz, farę, województwo, górę Przemysława, katedrę, brzegi Warty, nową elektrownię, Cytadelę, Szeląg. Sołacz, kościoły itd. – opisywała trasę gazeta.
Wycieczka z przewodnikiem trwała 2 godziny. Kończyła się obok pomnika Kościuszki, skąd goście mogli od razu ruszyć zwiedzać Pewukę.
Kabriolety z "Samolotu"
Autobusy, które kursowały wówczas po Poznaniu, wykonano na podzespołach firmy Renault. Karoserię do nich zrobiła fabryka Samolot z poznańskiej Ławicy.
To była prężnie działająca fabryka. Rocznie produkowała około 100 maszyn.
Najpierw produkowano tam samoloty na francuskich licencjach, potem stworzono własną konstrukcję samolotów sportowych i szkolnych, którymi latali m.in. żołnierze z Dęblina. Jej najważniejszy samolot - maszynę szkolną BM 4 konstrukcji inż. Ryszarda Bartla można było podziwiać na Pewuce w pawilonie przemysłu lotniczego.
Pewuka miała fabryce przynieść jeszcze większą popularność. Wszystkie plany jednak spaliły na panewce. I to dosłownie. 12 września 1929 r. ogromny pożar strawił niemal cały zakład. Z dnia na dzień pracę straciło 450 osób.
I choć po trzech miesiącach wznowiono produkcję, Samolot do dawnej świetności już nigdy nie wrócił. Zadłużoną fabrykę zamknięto półtora roku później, w marcu 1931 r.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Henryk Poddębski / Polona.pl