Policjanci z Poznania szukają świadków szarpaniny przechodniów z ratownikiem medycznym

Szarpanina na ulicy Podgórnej w Poznaniu
Szamotanina w Poznaniu między ratownikiem a przechodniami. Policja szuka świadków
Źródło: TVN24/WTK

Mają nagranie od jednego z przechodniów i wiedzą, kto miał się zachowywać agresywnie wobec ratowników. Policjanci z Poznania wyjaśniają okoliczności szamotaniny, do której doszło w centrum miasta. Szukają świadków, którzy widzieli całe zajście. Wszystko dlatego, że nagranie, którym dysponują funkcjonariusze, nie pokazuje całego zajścia.

Od kilkunastu dni trwa dochodzenie w sprawie szarpaniny między ratownikiem medycznym a dwiema młodymi osobami. Chodzi o zdarzenie, do którego doszło w nocy z 4 na 5 września na ulicy Podgórnej w Poznaniu. Zespół ratownictwa wezwano tam, by udzielił pomocy nieprzytomnej kobiecie. I to właśnie podczas tej interwencji ratowników mieli zaczepiać agresywni przechodnie.

OGLĄDAJ NA ŻYWO W TVN24 GO >>>

Apel policji do świadków

Na miejsce wezwano policję. Patrol wylegitymował podejrzanych. Zarówno kobieta, jak i mężczyzna byli pod wpływem alkoholu. W poniedziałek, po tym zdarzeniu, do policji zgłosił się ratownik medyczny i oficjalnie złożył zawiadomienie. Ponadto funkcjonariusze, którzy zajmują się tą sprawą, zabezpieczyli kilkudziesięciosekundowy filmik, który nagrał jeden ze świadków zdarzenia. Widać na nim szamotaninę między ratownikiem a przechodniami.

- Prokurator, który zapoznał się już z tymi materiałami, zwrócił się do policjantów, aby - poprzez środki masowego przekazu - zwrócili się do ewentualnych świadków, którzy widzieli całą sytuację, żeby mogli złożyć zeznania i opowiedzieć nam, co się tam wydarzyło od samego początku, a są to dość istotne informacje do obiektywnej oceny całej tej sprawy. Zabezpieczone nagranie w tej sprawie nie prezentuje całego tego zajścia - mówi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.

Jeżeli okaże się, że doszło do naruszenia nietykalności cielesnej ratowników i ich znieważenia, to sprawcom grozi do trzech lat więzienia.

Po chwili do szarpaniny dołączył mężczyzna
Po chwili do szarpaniny dołączył mężczyzna
Źródło: Telewizja WTK

Co się wydarzyło przed szamotaniną?

Nagranie opublikowane przez telewizję WTK trwa kilkadziesiąt sekund. Widać na nim, jak ratownik medyczny oddala się od karetki i idzie szybkim krokiem za mężczyzną, który nerwowo ogląda się za siebie. Po przejściu kilku metrów ratownik zawraca i udaje się w stronę karetki. Wtedy na jego drodze pojawia się kobieta i próbuje go zaatakować butelką. Kobieta nie trafia, ratownik unika ciosu. W tym momencie obok ratownika ponownie pojawia się mężczyzna, za którym wcześniej szedł medyk. Mężczyzna dołącza do szarpaniny, a odpychana kobieta po chwili wpada na witrynę jednego ze sklepów.

Do sytuacji odniósł się rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu. Opowiedział reporterce TVN24, co miało się wydarzyć, zanim świadek zdarzenia zaczął je nagrywać. - Ratownicy przyjechali na miejsce, wysiedli z auta i już w pierwszych chwilach otaczający ich ludzie byli bardzo agresywni. Mieli problem z tym, że jest włączona sygnalizacja świetlna, która ich oślepia. Mieli problem z tym, że ratownik trzyma tablet, a to nasze normalne narzędzie pracy. Może ktoś to zinterpretował tak, że ratownik ogląda media społecznościowe. W konsekwencji ratownicy cofnęli się do karetki i poprosili o wsparcie patrol policji i oczekiwali w aucie - relacjonował tuż po zdarzeniu Robert Judek, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu.

Jak tłumaczy, wycofanie się zespołu w niebezpiecznej sytuacji jest normalną procedurą, która ma nie dopuścić do eskalacji emocji. - Kiedy grupa się oddaliła, ratownicy wrócili do osoby poszkodowanej. Niestety te osoby zauważyły, że ratownicy są poza ambulansem, i wróciły. Jedna osoba uderzyła ratownika pięścią w twarz. Dalszą część tego, co się wydarzyło, widać na nagraniu. Ratownik próbuje odgonić napastnika - mówił Judek.

Czytaj także: