Zamiast do śmietnika wyrzucił odpady do lasu. Nie uszło mu to płazem, bo na cztery foliowe worki natknęli się leśnicy, a wśród odpadów znaleźli dokumenty z dokładnym adresem osoby bliskiej sprawcy. Poznańska straż miejska dotarła do mężczyzny.
- W lesie, w pobliżu ul. Chryzantemowej, pracownicy Lasów Państwowych znaleźli pięć worków z śmieciami. Przeglądając porzucone odpady znaleźli kilka dokumentów zawierających dane adresowe - poinformował Przemysław Piwecki, rzecznik Straży Miejskiej.
I tu właśnie zaczęły się działania strażników z ekopatrolu. - Zebrane informacje pozwoliły strażnikom na precyzyjne ustalenie danych pewnej kobiety. Kiedy strażnicy się z nią skontaktowali, okazało się, że odpady miał wyrzucić jej partner. Były to śmieci zgromadzone podczas przeprowadzki do innego mieszkania w sąsiedniej gminie – dodaje Piwecki.
Strażnicy skontaktowali się ze wskazanym mężczyzną, a ten posprzątał wszystkie odpady, które wyrzucił do lasu oraz te, które znajdowały się w pobliżu. Maksymalny wymiar kary za to wykroczenie to 500 złotych. W tym przypadku nałożono mandat w wysokości 300 złotych. Ponadto sprawca pokrył koszty przekazania odpadów do właściwego punktu składowania. - Całkowicie darmowa była za to lekcja ekologii z zakresu postępowania z śmieciami. Wiem, że niektórzy internauci krytykowali wysokość mandatu. Chcę jednak zaznaczyć, że nie jest sztuką wystawić komuś mandat. Dla nas najważniejsze jest to, żeby sprawca zrozumiał swój błąd i więcej go nie popełniał. W tym przypadku, mamy nadzieję, że już więcej się z panem nie spotkamy w takich okolicznościach - wskazuje rzecznik.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Straż Miejska w Poznaniu