W mediach społecznościowych zamieszczał zdjęcia z byłym prezydentem i byłym premierem. Miał twierdzić, że zostanie ambasadorem w Afryce. Według śledczych oszukał kilkanaście osób, od których pożyczył ponad cztery miliony złotych, między innymi na zakup pomarańczy.
W Sądzie Okręgowym w Poznaniu rozpoczął się w piątek proces Filipa S., który jest oskarżony za oszustwa finansowe na kwotę ponad 4 mln złotych. Mężczyzna w latach 2017-2019 miał pożyczać pieniądze na inwestycje w Afryce. Pożyczkodawców przekonywać miał sugestiami, że ma tam kontakty i że to przyszłościowy rynek. Wszystko uwiarygadniał zdjęciami z politykami od prawa do lewa, od byłych prezydentów i premierów po działaczy lokalnych z Wielkopolski, które zamieszczał w mediach społecznościowych. Miał też twierdzić, że wkrótce zostanie ambasadorem w jednym z krajów afrykańskich. Pożyczonych pieniędzy miał już nie zwracać.
Zarzucono mu 13 oszustw
Filipowi S. prokuratura przedstawiła w sumie 13 zarzutów oszustwa i oszustwa w stosunku do mienia znacznej wartości powyżej 200 tysięcy złotych. - Zostały popełnione w okresie kilku lat i w skrócie przedstawiają sposób jego działania, który jest podobny. Najpierw kreował wizerunek osoby, która jest zamożna, która zna wiele znanych osób, która jest osobą bardzo obrotną, pracował też w spółkach, które zajmowały się współpracą z państwami afrykańskimi, bywał tam również, w tym na misjach gospodarczych (...) Nigdy tak naprawdę nie doszło do zawiązania jakiejś formalnej współpracy z państwami afrykańskimi i realnych interesów, które mogły być tak dochodowe jak to przedstawiał. Na tej podstawie trafiał do osób, które stać było, by zainwestować środki w te interesy i kreując swój wizerunek pożyczał od nich pieniądze - mówi Łukasz Trepiński z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Pożyczek nigdy nie zwracał. Gdy proszono go o ich zwrot, najpierw miał zwodzić swoich wierzycieli, a potem zrywać z nimi kontakty.
Według wyliczeń śledczych, łączna szkoda jaką miał wyrządzić wierzycielom Filip S. to około 4,2 miliona złotych.
Termin rozprawy 30 września nie był pierwszym - wcześniej oskarżony nie stawił się ze względu na stan zdrowia. Filip S. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. W piątek nie składał wyjaśnień, ale zapowiedział, że zrobi to w dalszej części procesu.
Filipowi S. grozi nawet 10 lat więzienia.
Miliony "na pomarańcze"
Według informacji podawanych w 2020 roku przez dziennikarza "Głosu Wielkopolskiego" Filip S., były radny jednego z poznańskich osiedli, miał przekonywać pożyczkodawców między innymi, że zostanie ambasadorem RP w Egipcie lub przedstawicielem Unii Europejskiej w Sudanie w randze ambasadora.
- To pojawia się w zeznaniach pokrzywdzonych. Jest to element wprowadzenia w błąd – wytworzenie sytuacji, która zachęcałaby te osoby do udzielenia pożyczek - mówił prok. Łukasz Wawrzyniak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Podejrzany miał zwracać się do poszkodowanych o udzielenie pożyczek na różne inwestycje, m.in. zakup pomarańczy do produkcji soku.
Nigdy nie był pracownikiem resortu dyplomacji
W lutym ubiegłego roku, po wszczęciu śledztwa w sprawie oszustw samozwańczego przyszłego ambasadora, wiceszef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk przekazał, że Filip S. nigdy nie był pracownikiem resortu dyplomacji, nie był też rozważany na żadne funkcje dyplomatyczne, konsularne czy ambasadorskie. Szynkowski vel Sęk poinformował wówczas, że władze Sudanu miały wskazać, iż rozważają kandydaturę Filipa S. na konsula honorowego, ale ostatecznie nie doszło do powołania go na to stanowisko.
Źródło: TVN 24 Poznań