Sąd Okręgowy w Poznaniu zwrócił sprawę Jędrzeja C., który nie udzielił pomocy pracującej u niego Ukraince, do ponownego rozpoznania przez sąd pierwszej instancji. Kobieta miała wylew, pracodawca zwlekał z wezwaniem pogotowia i wywiózł ją do pobliskiej miejscowości.
Do zdarzenia doszło na początku stycznia ubiegłego roku koło Środy Wielkopolskiej.
Oksana K. mieszkała na terenie zakładu, gdzie była nielegalnie zatrudniona. Gdy poza godzinami pracy doznała wylewu, pracodawca nie wezwał pomocy. Zabrał kobietę i jej siostrę do samochodu i zawiózł w okolice Środy Wielkopolskiej, gdzie zatrzymał się w pobliżu przystanku autobusowego, a następnie zadzwonił na numer alarmowy. Przyjechała policja, po chwili pogotowie ratunkowe. Kobieta w ciężkim stanie trafiła do szpitala, gdzie stwierdzono u niej krwotok do pnia mózgu. Wciąż trwa jej rehabilitacja.
Zgoda podpisana odciskami palców
Pracodawcy kobiety Jędrzejowi C. postawiono dziewięć zarzutów. Osiem dotyczyło zatrudniania pracowników bez stosownej procedury. Grozi za to do trzech lat więzienia.
Po zdarzeniu Jędrzej C. zadeklarował pomoc poszkodowanej kobiecie, a jego adwokat złożył wniosek o warunkowe umorzenie sprawy. Pełnomocnik przedsiębiorcy podkreślał m.in. że Jędrzej C. przyznał się do stawianych mu zarzutów, swoje zachowanie tłumaczył "spanikowaniem". Obrońca wskazał także, że została zawarta ugoda pozasądowa z pełnomocnikiem poszkodowanej Ukrainki. Strony zobowiązały się do zachowania w tajemnicy jej warunków.
Wniosek obrony poparł pełnomocnik Ukrainki, a ona podpisała odciskami palców oświadczenie, że "nie żąda ścigania i ukarania Jędrzeja C., gdyż się z nim pojednała". Na warunkowe umorzenie postępowania nie zgodził się prokurator z uwagi na - jak podkreślił - "wysoki stopień szkodliwości społecznej czynu".
Wyrok pomimo porozumienia
Sąd w Środzie Wielkopolskiej, we wrześniu ubiegłego roku, zdecydował o warunkowym umorzeniu postępowania karnego wobec Jędrzeja C. na okres dwóch lat próby. Orzekł także na rzecz pokrzywdzonej nawiązkę w wysokości 10 tys. zł, a także poniesienie przez oskarżonego kosztów sądowych.
Apelację od tego wyroku złożyła prokuratura, domagając się jego uchylenia w całości, wskazując na błędy w ustaleniach faktycznych i brak podstaw do warunkowego umorzenia postępowania. Pełnomocnicy poszkodowanej kobiety, jak i oskarżonego, wnieśli o odrzucenie apelacji, podkreślając, że strony doszły do porozumienia, pojednały się i zawarły ugodę.
Sprawa ponownie trafi na wokandę
We wtorek Sąd Okręgowy w Poznaniu prawomocnie zdecydował o uchyleniu wyroku sądu pierwszej instancji i zwrocie sprawy do Sądu Rejonowego w Środzie Wielkopolskiej w celu ponownego rozpoznania.
Sędzia Anna Judejko wskazała w uzasadnieniu, że "zachowanie oskarżonego było wyjątkowo, jak gdyby, przemyślane".
- Nie było to zachowanie wynikające z jakiegoś nagłego impulsu woli. Ono było zaplanowane, przemyślane i obliczone na to, żeby chronić własny interes w sytuacji, kiedy pokrzywdzona znajdowała się w stanie bezpośredniego zagrożenia utraty zdrowia i życia. W ocenie sądu okręgowego takie zachowanie nie może być ocenione jako nie cechujące się znacznym stopniem społecznej szkodliwości - tłumaczyła Judejko. Jak przypominała, zdarzenie miało miejsce w pomieszczeniach noclegowych znajdujących się na terenie zakładu oskarżonego. Tym samym, jako właściciel firmy, był osobą decyzyjną. - Inne osoby niewątpliwie wiedziały, że oskarżona nie jest zatrudniona z zachowaniem wszystkich formalności i nie jest zgłoszona do ubezpieczenie społecznego. Niewątpliwie zatem to właśnie oskarżony był tą osobą, od której się oczekiwało podjęcia decyzji – przy czym z zeznań świadków wynika, że oskarżony już poprzedniego dnia był powiadomiony o sytuacji, jaka zaistniała i to oskarżony, co sam przyznał, polecił aby nie wzywano karetki – wskazała sędzia.
Stron postępowania nie było w sądzie w tracie odczytywania wyroku.
Autor: FC / Źródło: PAP