Jacek Polewski, piekarz z Poznania po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę pomógł mieszkańcom Buczy, był też w Kijowie i Charkowie. Dzięki niemu udało się odbudować i zmodernizować zniszczoną piekarnię. Teraz apeluje, by pomagać małym biznesom w Ukrainie. - Ukraina potrzebuje inwestycji, tego, że tam pojedziemy i zaczniemy coś robić, działać - podkreśla.
W kwietniu 2022 roku piekarz z Poznania, jego syn i znajomy wyruszyli do zniszczonej przez Rosjan Buczy na Ukrainie. Właściciel poznańskiej piekarni "Czarny chleb", stwierdził, że nie ma sensu wieźć za wschodnią granicę chleba, a trzeba pomóc ponownie uruchomić jedną z tamtejszych piekarni rzemieślniczych.
Jak sam mówi, decyzję podjął pod wpływem impulsu po zobaczeniu zdjęć z podkijowskiego miasteczka. - Pomyślałem, że trzeba pomóc konkretnie, zadziałać. Wpisałem w wyszukiwarkę "piekarnia Bucza", napisałem do piekarni, która mi pasowała i po 15 minutach dostałem odpowiedź: przyjeżdżajcie - opowiada Jacek Polewski.
Czytaj też: Wojna w Ukrainie. Rok od rosyjskiej inwazji
Pomógł piekarni z Buczy stanąć na nogi, był też w Kijowie i Charkowie
Małą piekarnię trzeba było sprzątnąć, uważając, czy Rosjanie nie zostawili po sobie min, co często było ich zwyczajem na terenach, z których się wycofywali, a następnie uruchomić. Polacy przywieźli ze sobą pół tony mąki żytniej i pomogli lokalnemu piekarzowi ruszyć z produkcją.
Wtedy piekli około 30-40 chlebów dziennie. Dzisiaj piekarnia w Buczy produkuje ich 10 razy tyle. - O to chodziło, żeby nie wozić chleba, tylko, żeby pomóc uruchomić mały biznes, żeby on funkcjonował - cieszy się Polewski.
Piekarnia, której pomogli poznaniacy, w czasie obecności Rosjan w Buczy stanowiła coś na kształt siedziby wojsk. - Rosyjscy żołnierze palili w piecu, robili jedzenie i siedzieli. Zostawili ogromne ilości syfu. Pierwsze dwa dni naszego pobytu zajęło sprzątanie - relacjonuje mężczyzna.
Świeże wypieki trafiły do okolicznych mieszkańców, którzy gromadzili się regularnie przed jednym z budynków. - Na początku mówili, że nie chcą, bo mają, ale kiedy dostali ciepły chleb, taki pachnący domem, to wzięli w ręce i jedli tak po prostu, bez niczego. Chleb jest symbolem bezpieczeństwa, spokoju, dostatku, obfitości, a ten zapach czaruje chyba wszystkich - podkreśla Polewski.
W międzyczasie udało się zgromadzić fundusze na zakup nowego, nowocześniejszego pieca. Na piekarni z Buczy się nie skończyło. Później piekarz pomagał w Kijowie oraz Charkowie, którego bombardowanie obserwował podczas wizyty.
Piekarz z Poznania: Ukraina potrzebuje inwestycji
Jak sam tłumaczy swoją filozofię, na Ukrainie jest dużo mąki, pszenicy. - Wożenie ich tam nie ma sensu. Moim zdaniem, najwłaściwsza rzecz to pomagać uruchomić firmy od nowa - wskazuje.
- Dzisiaj jest czas na to, żeby polscy biznesmeni zaczęli myśleć o inwestycjach na miejscu. Ukraina potrzebuje inwestycji, tego, że tam pojedziemy i zaczniemy coś robić, działać - podkreśla Polewski. Piekarz zapowiada, że na Ukrainę jeszcze wróci. Choć na razie "próbuje troszeczkę ochłonąć".
Jak opowiada, na własne oczy widział spustoszenie, jakie zostawia po sobie inwazja Rosjan. - Najbardziej poruszającą rzeczą, którą widzieliśmy w Buczy, były puste ulice, po których biegają psy, no i cisza. Nie ma życia - wspomina piekarz z Poznania.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24