500 złotych grzywny ma zapłacić ksiądz Michał W. To kapłan wydalony ze zgromadzenia salezjanów, który wciąż jednak zamieszkuje w ich domu zakonnym, gdzie urządził kaplicę i odprawia w niej msze. Rok temu policja interweniowała w trakcie jednej z nich. W. nie chciał wtedy się wylegitymować. Ukarał go za to sąd.
Dom zakonny salezjanów mieści się przy ulicy Wronieckiej w Poznaniu. To tam - niemal rok temu, 19 października, przed godziną 8 - pojawił się patrol poznańskiej policji.
Funkcjonariusze interweniowali na prośbę księży salezjanów. Skonfliktowany z nimi suspendowany ksiądz Michał W. zajmuje, zdaniem salezjanów, bezprawnie pokoje w budynku zakonu. Stworzył tam kaplicę i odprawia msze z udziałem wiernych. I właśnie podczas jednego z nabożeństw interweniował patrol policji. Chodziło o nieprzestrzeganie zakazów związanych z pandemicznymi obostrzeniami.
Chodziło o maseczki
- Do tych zachowań miało dochodzić podczas obrzędu religijnego na terenie domu zakonnego. Funkcjonariusze, którzy przyjechali na miejsce, potwierdzili, że prowadzący nabożeństwo, a także jego uczestnicy nie zastosowali się do nakazu zasłaniania ust i nosa, nie zachowali także wymaganych odstępów - mówiła podinspektor Iwona Liszczyńska z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
Policja wylegitymowała wtedy siedmioro uczestników nabożeństwa. Ale dwaj mężczyźni, w tym ksiądz Michał W., nie chcieli okazać dowodów osobistych, dlatego zostali wyprowadzeni z budynku i zabrani na komisariat.
Ksiądz miał celebrować tam mszę trydencką, czyli taką, podczas której kapłan stoi tyłem do wiernych, a śpiewy i modlitwy odmawia się po łacinie. Transmitował to na żywo w internecie. Film pokazuje, jak wyglądało całe zajście. Słychać na nim między innymi, jak celebrujący nakazuje przyklęknąć policjantom przy wejściu, nie wierzy im też, że są funkcjonariuszami. - Boję się, że wtargnęli do mnie intruzi albo złoczyńcy - mówi do nich. Policjanci ostrzegli, że jeśli zgromadzone osoby nie będą wykonywać ich poleceń, będą musieli użyć siły fizycznej, co w końcu się dzieje. Łapią duchownego pod ramiona i wynoszą go z domu zakonnego. - Zostawcie ich, panowie, my się tylko modlimy! - prosiła jedna z uczestniczek zgromadzenia.
Policja skierowała sprawę do sądu
- W związku z tym zdarzeniem policjanci wyciągną stosowne konsekwencje prawne dotyczące nieprzestrzegania przepisów - zapowiadała podinspektor Liszczyńska.
Do sądu trafiły wnioski o ukaranie całej dziewiątki. - W przypadku mężczyzny celebrującego nabożeństwo oraz towarzyszącej mu osoby dodatkowo skierujemy wniosek o ukaranie za rażące naruszenie zasad sanitarnych. Byli organizatorami tego wydarzenia. Grozi za to kara 30 tysięcy złotych - podawała Liszczyńska.
Jest kara, ale nie za maseczki
W piątek Sąd Rejonowy Stare Miasto w Poznaniu ukarał księdza Michała W. za odmowę okazania dokumentów. Ma za to zapłacić grzywnę w wysokości 500 złotych. Mężczyzna został z kolei uniewinniony od zarzutu niezastosowania się do poleceń policjantów. Jak tłumaczył sędzia Łukasz Kalawski, sąd nie chciał rozstrzygać sporu między księdzem a salezjanami. - Policję wezwano na miejsce nielegalnego zgromadzenia. Policjanci mieli prawo sądzić, że miejsce do którego weszli, nie jest lokalem prywatnym, tylko miejscem publicznym, gdyż na miejscu byli wierni i kaplica, więc mieli prawo sądzić, że jest to miejsce publiczne. W ocenie sądu policjanci zadziałali prawidłowo. W związku z tym, że wszystko działo się jednak w lokalu prywatnym, zgromadzeni nie mieli obowiązku noszenia maseczek - tłumaczył sędzia.
Mieli jednak obowiązek okazania dokumentów policjantom. Zrobili to wszyscy zgromadzeni oprócz księdza i jego ministranta.
- Obwiniony nie może tłumaczyć, że bronił mszy, ponieważ intencją funkcjonariuszy nie było przerwanie mszy, a policjanci poczekali z interwencją na zakończenie nabożeństwa, które odbywało się w pomieszczeniu - podkreślał Kalawski.
Sąd uniewinnił księdza od zarzutu niewykonywania poleceń policjantów, gdyż w ocenie sądu materiał dowodowy nie wskazuje, aby polecenia policjantów były na tyle jasne, żeby stwierdzić, że obwiniony intencjonalnie się do nich nie stosował. Według sądu zachowanie księdza i brak poszanowania dla norm prawnych jest naganne, a ksiądz jako osoba duchowna powinien swoją postawą dawać przykład innym.
Kontrowersyjny kapłan
Ksiądz Michał W. to "kapłan suspendowany". - On nie ma prawa wykonywać mszy świętej w Kościele katolickim, a wierni nie powinni w niej uczestniczyć - podkreślał, w październiku 2020 roku, publicysta Tomasz Terlikowski.
"Został wydalony ze Zgromadzenia Salezjańskiego w sierpniu 2018 roku. Oznacza to, że bezprawnie zamieszkuje na terenie domu zakonnego i wbrew naszej woli wprowadza poza klauzurę zakonną obce osoby, przez co w obecnej sytuacji pandemicznej naraża na niebezpieczeństwo zarażenia koronawirusem wszystkich mających prawo tam przebywać" - informował w oświadczeniu ksiądz Jerzy Babiak, rzecznik Inspektorii Towarzystwa Salezjańskiego.
"Ksiądz podlega karze suspensy, czyli nie wolno mu sprawować Sakramentów Świętych. Zgromadzenie nie ma nic wspólnego z działaniami księdza oraz osobami, które wokół siebie gromadzi" - dodawał ks. Babiak.
Jak zauważał z kolei dziennikarz "Gazety Wyborczej" Piotr Żytnicki, ksiądz "krytykuje zarówno papieża Franciszka, jak i papieża Benedykta, jak i Jana Pawła II". - Wszystkich uznaje za zdrajców Kościoła - powiedział.
Sam ksiądz W. kontrowersje budzi nie po raz pierwszy, zwłaszcza jeśli chodzi o jego wypowiedzi na temat pandemii COVID-19. - Księża mają obowiązek, jeżeli było realnie zagrożenie i tak dalej, wspierać walkę z koronawirusem, ale to jest tylko wirus i w końcu człowiek na coś musi umrzeć - ocenił w rozmowie z TVN.
Źródło: TVN 24 Poznań, PAP