Pierwsza edycja programu in vitro w Poznaniu, realizowana od 2017 do 2020 roku, kosztowała 7,3 mln złotych. Taka sama kwota jest przeznaczona na kolejną, trwającą od dwóch lat. - Dla setek par to jedyna okazja, by cieszyć się z rodzicielstwa. W stolicy Wielkopolski już od sześciu lat wspieramy osoby dotknięte niepłodnością, ale tysiące osób z innych miejscowości w całej Polsce nie ma takiej szansy - mówi Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania.
Poznański urząd oferuje uczestnikom programu możliwość dofinansowania do trzech prób zapłodnienia pozaustrojowego. Maksymalna wysokość jednorazowego wsparcia to pięć tysięcy złotych. Z dofinansowania do procedury zapłodnienia pozaustrojowego mogą skorzystać pary, które mieszkają w Poznaniu i spełniają określone kryteria. Powinny być w związku małżeńskim lub partnerskim, spełniać ustawowe warunki oraz rozliczać podatki w Poznaniu. Wiek kobiety musi mieścić się w przedziale 20-43 lata.
Czytaj też: Apel do władz kraju w sprawie in vitro. "Możemy mówić o epidemii" niepłodności
- Dzięki programowi na świat przyszło już 438 mieszkańców Poznania. Pary, które chcą wziąć w nim udział, cały czas mogą się zgłaszać - zaznacza Jaśkowiak.
Żeby przystąpić do programu, należy złożyć wniosek w jednej z wybranych przychodni. Ich lista znajduje się na stronie poznańskiego magistratu.
ZOBACZ W TVN24 GO: REPORTAŻ "Usłyszeć mama, tata" >>>>
Cywilizacyjny program i końcówka stawki
Joanna Olenderek z wydziału zdrowia w poznańskim magistracie przekazuje, że do programu wsparcia in vitro przystępują pary, które najczęściej już od dawna walczą z bezpłodnością.
- Trafiają do nas ludzie, którzy mają za sobą wieloletnie działania, których zawiodły inne metody. Dzisiaj niepłodność jest chorobą cywilizacyjną - podkreśla Olenderek.
Z danych Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że od 10 do 12 procent mieszkańców krajów rozwiniętych w wieku reprodukcyjnym ma problemy z prokreacją.
Metoda niechciana przez rząd
W latach 2013–2016 na terenie całego kraju funkcjonował Narodowy Program Leczenia Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego. Był realizowany ze środków Ministerstwa Zdrowia i adresowany do wszystkich niepłodnych par spełniających określone kryteria.
Rządowy program został wstrzymany po krytyce ze strony ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła. Stwierdził on, że wspieranie in vitro jest zbyt kosztowne.
- Wydawanie ponad 90 mln złotych na program, który nie jest jedynym rozwiązaniem problemu niepłodności, a z drugiej strony budzi bardzo zasadnicze opory etyczne dużej części społeczeństwa, wydaje się po prostu niecelowe - mówił szef resortu zdrowia. Czytaj też: Program prokreacyjny kontra in vitro
Na szczeblu centralnym program in vitro został zastąpiony przez rządowy program wspierania rozrodczości. Jak wynika z danych Ministerstwa Zdrowia, program prokreacyjny, na który rząd PiS wydał 40 milionów złotych, doprowadził do 209 poczęć w 15 miesięcy (w 2021 roku oraz trzech miesiącach 2022 roku).
Krzysztof Brejza, senator Koalicji Obywatelskiej, którego interpelacja doprowadziła do opublikowania danych przez resort zdrowia, skomentował, że "to jest katastrofa państwa PiS". - Z przyczyn ideologicznych, z zacietrzewienia, z nienawiści do in vitro, zlikwidowali dofinansowanie wprowadzone przez Platformę - mówił.
Na szarym końcu
Profesor Robert Spaczyński, konsultant krajowy w dziedzinie endokrynologii ginekologicznej i rozrodczości, podkreśla, że metoda in vitro jest jednym z podstawowych elementów leczenie niepłodności.
- W Polsce nie wspieramy najskuteczniejszej metody terapeutycznej, nie oferujemy najefektywniejszego leczenia dla par niepłodnych - zaznaczył przed kamerą "Faktów" TVN.
W opublikowanym w ubiegłym roku Europejskim Atlasie Polityki Leczenia Niepłodności Polska jest na niemal samym końcu. Z danych opublikowanych przez Europejskie Forum Parlamentarne ds. Praw Seksualnych i Reprodukcyjnych wynika, że tylko 27 procent par w kraju ma dostęp do leczenia niepłodności. Lepiej jest nawet w Rosji, Białorusi czy Turcji. Gorszy dostęp do leczenia niepłodności niż w Polsce jest tylko w Armenii i Albanii. Autorzy raportu piszą wprost: w Polsce dostęp do leczenia jest bardzo ograniczony, a jego refundacja po prostu nie istnieje.
Autorka/Autor: bż/ tam
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24