Kiedy w czwartek koparki na terenie nieczynnej żwirowni w Przyjmie (Wielkopolska) zaczęły wydobywać kolejne beczki z chemikaliami, służby spodziewały się, że ich liczba stanie na 80, może 100. Łyżki koparek nie przestawały jednak pracować do nocy. Ostateczna liczba wykopanych beczek przebiła oczekiwania. Łącznie jest ich ponad 250, z czego prawie 50 wymagało uszczelnienia i zabezpieczenia. Okoliczni mieszkańcy twierdzą, że zgłaszali tę sprawę wielokrotnie i można było takiego finału uniknąć.
Beczki - o czym informowaliśmy TUTAJ - z potencjalnie niebezpiecznymi substancjami odkryto w środę podczas wykonywania rutynowych kontroli wyrobisk przez urząd górniczy (żwirownia to stare tereny pokopalniane). W części południowo-wschodniej natrafiono na pryzmy piasku, w których znajdowały się częściowo zasłonięte metalowe beczki i plastikowe pojemniki niewiadomego pochodzenia wypełnione gęstą i mazistą cieczą. Część z nich była rozszczelniona.
Na miejsce wezwano inspektorów ochrony środowiska, policję i chemiczne oddziały straży pożarnej. Podjęto wstępną analizę substancji, która wykazała, że w środku beczek są lakiery i rozpuszczalniki w formie acetonu i nadtlenku wodoru. W środę wydobyto zaledwie 9 beczek. Największą robotę do wykonania zaplanowano na czwartek.
Liczba, która przeraża
Następnego dnia od rana służby chemiczne pracowały na terenie żwirowni w pocie czoła. Koparki rozgrzebywały kolejne pryzmy piachu, odsłaniając dziesiątki 200-litrowych beczek. Działania zakończyły się dopiero późnym wieczorem. Ostateczny bilans zwala z nóg.
- Z ziemi wydobyto 48 pojemników 30-litrowych, oraz ponad 250 beczek 200-litrowych, z czego 48 wymagało uszczelnienia i zabezpieczenia - przekazał rzecznik wielkopolskiej straży pożarnej mł. bryg. Sławomir Brandt. Po zakończeniu działań straży, teren został przekazany policji.
Ze wstępnych ustaleń funkcjonariuszy wynika, że w beczkach znajdują się substancje, które stwarzają zagrożenie nie tylko dla środowiska, ale także dla życia i zdrowia ludzi. Policja wskazuje ponadto, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że związek z tymi substancjami mają właściciele terenu.
Rzecznik wielkopolskiej policji mł. insp. Andrzej Borowiak powiedział PAP, że pojemniki z substancjami chemicznymi zostały w czwartek odkryte także na terenie posesji, gdzie mieszkają właściciele terenu żwirowni. Na razie nikomu nie postawiono w tej sprawie zarzutów.
Zgłaszali urzędnikom
Jeszcze w czwartek pod przewodnictwem wojewody wielkopolskiego Zbigniewa Hoffmanna odbyło się posiedzenie Wojewódzkiego Zespołu Zarządzania Kryzysowego, którego tematem była sytuacja związana z ujawnieniem materiałów niebezpiecznych, składowanych bez zezwolenia na terenie żwirowni.
Jak poinformował rzecznik wojewody wielkopolskiego Tomasz Stube - zdarzenie nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla okolicznych mieszkańców. Co nie znaczy, że ci mieszkańcy są pełni optymizmu. Wręcz przeciwnie, bo - jak mówią - tego problemu można było po prostu uniknąć.
- Koledzy, którzy tutaj blisko mieszkają robili zdjęcia, nakręcali filmy i były one dołączane do pism, które pani sołtys słała do gminy, do starostwa. Przychodziły tylko odpowiedzi, że dostali, że wiedzą o tym i nic więcej - mówi jeden z okolicznych mieszkańców.
- My od lat próbujemy zgłaszać ten problem do swoich włodarzy. Oni wszyscy twierdzą, że piszą do WIOS-iu, do Marszałka i ponoć ciągle jest odpowiedź, że nikt nie może tu nic zrobić - żali się inny mężczyzna.
Właściciel żwirowni zostanie zobowiązany do zutylizowania niebezpiecznych odpadów, jednak jak celnie zauważył Artur Zakrzewski, nasz reporter będący na miejscu, osoby fizyczne często uciekają od odpowiedzialności i najczęściej obowiązek ten spada i tak na samorząd. Zakrzewski rozmawiał już z burmistrzem, który twierdzi, że zwyczajnie nie ma pieniędzy na tę operację. A będzie ona niezwykle kosztowna.
Beczki wykopano na terenie żwirowni w miejscowości Przyjma, niedaleko Konina:
Autor: ib / Źródło: TVN24 Poznań/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań