Bezdomna kobieta koczująca przy nasypie Poznańskiego Szybkiego Tramwaju nie zamierza opuszczać tego miejsca. Choć sąd nakazał umieścić ją w domu pomocy społecznej, pani Elżbieta odmówiła wykonania tej decyzji. To oznacza, ze najprawdopodobniej zostanie tam doprowadzona siłą.
- Pani Elżbieta odmówiła wykonania postanowienia sądu. Teraz ponownie przekażemy sprawę do sądu, informując, że nasi pracownicy byli na miejscu, dostarczyli kobiecie protokół, ale ona nie zgodziła się z tą decyzją - informuje Lidia Leońska z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Poznaniu.
Prawdopodobnie sąd nie odstąpi od realizacji postanowienia i nakaże wykonanie decyzji policji. Ta doprowadzi panią Elżbietę do domu pomocy społecznej w Gdańsku, gdzie jest ona zameldowana. Od 31 stycznia jest tam dla niej przygotowane wolne miejsce.
Sąd Rejonowy w Poznaniu na razie podjął decyzję o umieszczeniu pani Elżbiety w domu pomocy społecznej bez jej zgody w ramach tzw. zabezpieczenia. Oznacza to, że kobieta ma tam przebywać do czasu rozprawy, którą zaplanowano na 5 marca. Wówczas, po ocenie biegłego, sąd podejmie ostateczną decyzję, czy kobietę na stałe umieścić w DPS.
Koczuje od dwóch lat
Pani Elżbieta przebywa w Poznaniu od 2013 r. Mieszka na Piątkowie przy nasypie Poznańskiego Szybkiego Tramwaju. Tam rozbiła dwa namioty i prowadzi ogródek warzywny. Renty, choć ta jej przysługuje, nie odbiera. Nie ma też dowodu osobistego. Kobieta żywi się tym, co dostarczą jej mieszkańcy. Donoszą jej też rzeczy czy koce. Pomocy od MOPR nie chce przyjmować. Dwukrotnie była badana przez psychiatrę.
- Lekarz jednak twierdził, że zachowanie tej pani znajduje się w ramach normy społecznej, wobec czego nie mogliśmy sprawy przekazać do sądu - wyjaśniała na początku stycznia Leońska.
Sytuacja zmieniła się, kiedy na jaw wyszły informacje o tym, że kobieta już wcześniej była leczona w szpitalu psychiatrycznym w Gdańsku. To pozwoliło na złożenie wniosku o umieszczenie w DPS bez jej zgody.
Przyjechała z Gdańska
To właśnie w Gdańsku kobieta spędziła większość swojego życia. Dorobiła się spółdzielczego mieszkania, jednak w latach 90. zaczęły się kłopoty. Straciła pracę, a nie miała jeszcze renty, więc nie miała też z czego opłacać rachunków. Około 15 lat temu skończyło się to eksmisją, po której trafiła do mieszkania socjalnego. Cztery lata temu z powodu długów i z niego ją eksmitowano. Wcześniej wzięła kredyt na 8 tys. złotych. Część tej sumy jednak straciła, bo dała się oszukać naciągaczom i kupiła za 2 tys. złotych matę masującą. Zadłużona bezdomna zaczęła wówczas tułaczkę po Polsce. - Odwiedzała kilka większych miast. Do Poznania trafiła po tym, jak jedna z jej koleżanek ze schroniska dla bezdomnych powiedziała, że u nas jest fajnie - wyjaśnia Leońska.
Kobieta dziś nazywana jest "naczelną anarchistką Poznania". Walczy z państwem, z urzędnikami.
- Nie chce mieć dowodu osobistego, nie odbiera renty i chce umorzenia długu. Gdy dowiedziała się, że nasza psycholog to urzędniczka, od razu odrzuciła od niej pomoc - dodaje Leońska.
Autor: FC / Źródło: TVN 24 Poznań