16 grudnia w Sądzie Okręgowym w Poznaniu rozpocznie się proces byłego senatora Aleksandra Gawronika, oskarżonego o podżeganie do zabójstwa poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary. O terminie rozpoczęcia procesu zdecydowano podczas technicznego posiedzenia sądu, które odbyło się we wtorek w Poznaniu. Gawronik odpowiadać będzie z wolnej stopy - w styczniu po wpłaceniu kaucji opuścił areszt śledczy.
Na początku posiedzenia organizacyjnego w sprawie procesu ustalono, że proces ruszy 16 grudnia. Jak podaje Danuta Woźnicka z Radia Zet, obrona chce, żeby jako pierwszy zeznawał były szef Elektromisu Mariusz Świtalski.
Grozi mu dożywocie
Jak informuje rzeczniczka poznańskiego sądu, sędzia Joanna Ciesielska-Borowiec, byłemu senatorowi zarzuca się, że "w bliżej nieustalonym dniu czerwca 1992 roku, chcąc aby inne osoby dokonały porwania, pozbawienia wolności, a następnie zabójstwa redaktora 'Gazety Poznańskiej' Jarosława Ziętary (…) nakłaniał do tego ustalonych pracowników firmy ochroniarskiej (…) w szczególności w ten sposób, że podczas prowadzonej z nimi rozmowy dotyczącej wpływu na postawę Jarosława Ziętary stwierdził, ze ma on być skutecznie zlikwidowany".
- Działania Gawronika, zdaniem prokuratury, miały związek z "zawodowym zainteresowaniem Ziętary i planowanymi publikacjami dotyczącymi poznańskiej tzw. szarej strefy gospodarczej" – dodała sędzia.
Prokuratura zakłada, że dziennikarz został zamordowany, mimo że do dziś nie odnaleziono jego ciała.
W przypadku uznania winy, Gawronikowi grozi - w zależności od kwalifikacji przestępstwa - kara od 8 do 15 lat pozbawienia wolności, kara 25 lat więzienia lub dożywocie.
Gawronik: "Jestem niewinny"
Obecny we wtorek w sądzie były senator powiedział, że nie czuje się winny i nie ma ze sprawą nic wspólnego. Przed sądem występuje pod swoim pełnymi imieniem i nazwiskiem, gdyż - jak mówił wcześniej - nie ma nic do ukrycia.
Jego obrońca Sławomir Hrycaj podkreślił, że jego klient jest pełen współczucia dla rodziny zaginionego 23 lata temu dziennikarza, natomiast "nie czuje się winny, a zgromadzony w sprawie materiał potwierdza to, że senator Gawronik nie ma nic wspólnego ze sprawą".
Przesłuchano 200 świadków
Akt oskarżenia przeciwko byłemu senatorowi liczy 100 stron, natomiast akta - 51 tomów. W ramach śledztwa prowadzonego przez krakowską prokuraturę apelacyjną przesłuchanych zostało 200 świadków, w tym osoby ze służb specjalnych, ponieważ śledztwem objęty był także wątek próby zatrudnienia Ziętary w służbach. Sporządzono ponadto szereg opinii z zakresu m.in. daktyloskopii, genetyki i balistyki.
Do osobnego prowadzenia krakowska prokuratura wyłączyła sprawę podejrzanych o pomocnictwo w porwaniu i zabójstwie dziennikarza Mirosława R. i Dariusza L. Śledztwo w tej sprawie przedłużono do 31 grudnia.
Proces opóźniony
Proces ruszy z opóźnieniem. Wynika to z odesłania aktu oskarżenia przez sąd do krakowskiej Prokuratury Apelacyjnej. Jak podawał prokurator Piotr Kosmaty, należało uzupełnić adresy zamieszkania niektórych świadków.
Aleksander Gawronik będzie odpowiadał przed sądem z wolnej stopy. Na wolności jest od stycznia. Wówczas prokuratura zastosowała wobec niego poręczenie majątkowe w wysokości 50 tys. zł, zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu, dozór policyjny i poręczenie osoby godnej zaufania. Jak informował prokurator Kosmaty, poręczenia udzieliła "osoba pełniąca wysokie funkcje w Stowarzyszeniu Architektów Polskich i znająca długie lata Aleksandra Gawronika".
Aleksander Gawronik został zatrzymany 4 listopada. Przedstawiono mu zarzut podżegania do zabójstwa Jarosława Ziętary. Podczas przesłuchania b. senator nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Za podżeganie do zabójstwa grozi kara od ośmiu lat więzienia do dożywocia.
Dziennikarz zaginął 23 lata temu
Ziętara był dziennikarzem śledczym "Gazety Poznańskiej" (wcześniej "Wprost" i "Gazety Wyborczej"). Pisał o aferach gospodarczych. Zaginął 1 września 1992 r. w drodze do pracy.
Początkowo prowadząca śledztwo w tej sprawie poznańska prokuratura uznała, że Ziętara został uprowadzony i zamordowany; śledztwo dwukrotnie umarzano, bo nie udało się odnaleźć ciała.
O podjęcie umorzonego w 1999 roku śledztwa w sprawie zaginięcia Jarosława Ziętary i przekazanie go do prowadzenia prokuraturze spoza Poznania, tak aby zagwarantować bezstronność postępowania, apelowali w 2011 r. dziennikarze z całej Polski. Apel do prokuratora generalnego podpisali redaktorzy naczelni największych polskich gazet: dziennika "Polska", "Faktu", "Super Expressu", "Rzeczpospolitej" i "Gazety Wyborczej" (w tym wypadku - I zastępca redaktora naczelnego).
W 2011 r. śledztwo wznowiono. Po analizie śledztwa w Prokuraturze Generalnej przekazano je do Krakowa. W toku śledztwa krakowska prokuratura zmieniła kwalifikację prawną z uprowadzenia na zabójstwo. Zbierała także informacje na temat niezidentyfikowanych zwłok znalezionych od września 1992 do grudnia 1993 r. na terenie kilku województw, ale badane zwłoki nie były zwłokami Ziętary.
Autor: FC/sk / Źródło: TVN 24 Poznań, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24