10 lat więzienia grozi ojcu 5-miesięcznej Anastazji, która z poważnymi urazami głowy leży w poznańskim szpitalu. Mężczyzna nie przyznaje się do pobicia córeczki. Sąd nakazał jednak umieścić dziewczynkę w ośrodku opiekuńczo-wychowawczym.
Dziewczynka wybudzana jest przez lekarzy ze śpiączki farmakologicznej, jednak nadal nie ma z nią kontaktu. Gdy wróci do zdrowia, ma zostać przeniesiona ze szpitala zostanie przeniesiona do Centrum Wspierania Rodzin "Swoboda" w Poznaniu.
"Mogło dojść na przykład do uderzenia pięścią"
- Sąd wydał postanowienie o zabezpieczeniu dziecka na czas postępowania. My umieszczamy w takim wypadku dziecko w placówce opiekuńczo-wychowawczej typu interwencyjnego. 21 lipca mieliśmy już sygnał, że miejsce zostało zabezpieczone i jak tylko dziewczynka zostanie wybudzona, to dach nad głową tam znajdzie - mówi Lidia Leońska z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Poznaniu.
W ten sposób dziecko ma zostać uchronione przed przemocą w rodzinie. Prokuratura jest bowiem przekonana, że do tej dochodziło w domu małej Anastazji.
- Nie mamy żadnych wątpliwości - dziecko zostało pobite. Nasze wnioski oparte są o opinie biegłych medyków z Zakładu Medycyny Sądowej w Poznaniu. Jednoznacznie stwierdzili oni, że obrażenia dziecka zostały zadane w sposób czynny, mogło dojść na przykład do uderzenia pięścią w część skroniową dziecka - mówi Jacek Derda z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
"Nie przyznał się do stawianych zarzutów"
Ojciec dziewczynki usłyszał zarzut spowodowania uszczerbku na zdrowiu i narażenia dziecka na utratę życia. Grozi mu do 10 lat więzienia.
- Krzysztof J. nie przyznał się do stawianych zarzutów. Przedstawił swoją wersję zdarzeń. Prokurator jej nie dał wiary. Będzie to weryfikowane przez przesłuchania świadków i inne czynności dowodowe - wyjaśnia Derda.
Niewykluczone, że prokuratura zajmie się także wątkiem zaniechania ze strony personelu szpitala. Dziewczynka bowiem dwukrotnie - w maju i lipcu - trafiała do szpitala i choć lekarze nie uwierzyli w tłumaczenia rodziców o zderzeniu głowami ojca z noworodkiem ani w upadek dziecka, za każdym razem powiadamiali tylko sąd rodzinny.
- Policja i prokuratura nie były zawiadomione. Jeśli nie mamy pewności czy to przestępstwo czy możliwym przestępstwie, to ich nie zawiadamiamy - tłumaczyła TVN 24 Sylwia Świdzińska, zastępca dyrektora Szpitala Dziecięcego im. Krysiewicza w Poznaniu.
Sąsiadka o przemocy
Takie zachowania dziwi MOPR. - Szpital w przypadku przemocy w rodzinie może uruchomić procedurę niebieskiej karty. Być może gdyby do tego doszło już w maju, nie doszłoby do tego co wydarzyło się w lipcu - mówi Lidia Leońska.
Sąd wysłał kuratora, jednak ten podczas swoich wizyt nie zauważył niczego niepokojącego. Policja o całej sprawie dowiedziała się z prasy. Do "Głosu Wielkopolskiego" zgłosiła się bowiem sąsiadka rodziny, zaniepokojona o stan dziecka. - W tej rodzinie od dawna jest przemoc. Pojawiają się też narkotyki - mówiła dziennikowi. Podczas przeszukania mieszkania rodziców Anastazji, policja odnalazła tam śladowe ilości narkotyków.
5-miesięczna Anastazja leży w szpitalu przy ul. Krysiewicza:
Autor: FC / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań