"Czekanie na czerwonym świetle, gdy ulica jest pusta i przejście nie stanowiłoby żadnego zagrożenia jest marnotrawstwem czasu" - pisze Stefano Tompson, autor petycji "Żądamy depenalizacji przechodzenia przez ulicę na czerwonym świetle", którą podpisało już ponad 8 tys. internautów. Policjanci są sceptyczni. - Przy naszej niskiej kulturze jazdy liberalizacja tego prawa nie byłaby niczym dobrym. Zbyt dużo pieszych ginie na drogach - mówią.
- Pomysł zrodził się w momencie, gdy przechodziłem przez małą uliczkę w Warszawie, wyłączoną tymczasowo z ruchu przez policję. Samochody nie mogły jechać, więc przeszedłem na czerwonym świetle. Zostałem zatrzymany przez policjantów i pouczony - mówi Tompson, Brytyjczyk, który kilka miesięcy temu przeprowadził się z Londynu do naszej stolicy.
To skłoniło go do przyjrzenia się polskim przepisom.
- Okazało się, że można legalnie przechodzić na własną odpowiedzialność 100 metrów od świateł. Skoro tak, to dlaczego nie możemy przejść na "czerwonym", gdy nic nie jedzie i nie stwarzamy zagrożenia? Polskie prawo dopuszcza warunkowy skręt dla samochodów na "zielonej strzałce". Skoro ufamy, że kierowcy przepuszczą pieszych, powinniśmy zaufać pieszym, że przepuszczą auta - przekonuje Brytyjczyk.
To "ogłupiające prawo"
Jego zdaniem zakaz przejścia na czerwonym świetle jest "ogłupiającym prawem", które "uczy Polaków ślepego posłuszeństwa, a nie bezpiecznego przechodzenia przez ulicę". Przypomina, że wykroczenie to czyn społecznie szkodliwy. - Czy takim jest przechodzenie na "czerwonym", gdy nic nie jedzie? Nie wydaje mi się. W dodatku w Polsce zagrożone jest ono mandatem w wysokości 100 zł - jednym z najwyższych w Europie - mówi Tompson.
Kolejnym argumentem, którym Brytyjczyk chce przekonać polskie władze do depenalizacji przechodzenia na czerwonym świetle jest czas, jaki tracimy stojąc na skrzyżowaniach.
- Dziennie tracimy 5 minut czekając na zielone światło. Rocznie - 30 godzin. Krótko mówiąc tracimy ponad dzień w roku czekając na zielone! - wylicza Tompson.
"Czerwone" jednoczy polityków
Jego inicjatywa stała się głośna w całym kraju. Poseł Marek Poznański (Twój Ruch) złożył w tej sprawie interpelację do ministra infrastruktury i rozwoju. Dopytuje czy przeprowadzano badania, które pozwalają ocenić skuteczność zakazów w zapewnieniu bezpieczeństwa pieszym i czy ministerstwo rozważa zliberalizowanie przepisów bezwzględnie zakazujących przechodzenia na czerwonym świetle.
- Inicjatywę wsparły różne środowiska polityczne - z jednej strony Twój Ruch, z drugiej Ruch Narodowy, Korwin i KNP. To ludzie, którzy się kłócą, a ta sprawa ich łączy - zauważa Tompson i dodaje: - Prawdopodobnie sprawa utknie w Sejmie. Czuję jednak, że zrobiłem swoje i to krok do przodu, dla swobód obywatelskich i wolności - dodaje.
"Za dużo pieszych ginie na naszych drogach"
Entuzjazmu Anglika nie podziela policja. Jak mówi Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji, kultura jazdy w Polsce jest jeszcze zbyt niska, aby zmieniać prawo w ten sposób.
- Jesteśmy bardzo sceptyczni w tej kwestii. Przy naszej niskiej kulturze jazdy liberalizacja tego prawa nie byłaby niczym dobrym. Zbyt dużo pieszych ginie na naszych drogach. Aż 1/3 wszystkich śmiertelnych wypadków jest właśnie z udziałem pieszych. Nikomu korona z głowy nie spadnie, jeśli poczeka kilka, kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt sekund na zielone i bezpiecznie przejdzie na drugą stronę - podkreśla Sokołowski.
Czy zmiana prawa jest zatem realna? Zapytaliśmy o to w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju.
- Dotychczas do nas nie wpłynęła żadna propozycja zmiany przepisów w tej sprawie - ucina Piotr Popa, rzecznik prasowy ministerstwa, dodając: - Nakładanie grzywien w drodze mandatu karnego za wykroczenia, lub odstąpienie od ukarania, pozostaje w gestii organów uprawnionych do kontroli ruchu drogowego, takich jak np. policja czy straż miejska (gminna). Natomiast przepisy, na podstawie których mandaty są nakładane, pozostają w kompetencji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Nie chcą "łapanek"
W Poznaniu zwrócono już uwagę na zbyt restrykcyjne podchodzenie do tego tematu przez służby mundurowe. Stowarzyszenia Poznaniacy, Prawo do Miasta, Ulepsz Poznań i Sekcja Rowerzystów Miejskich wystosowały już apele do władz miasta i policji, by zakończyć regularne "łapanki" na pieszych przez policjantów z drogówki i straż miejską:
"Piesi są i pozostaną najbardziej wrażliwymi uczestnikami ruchu, nie znaczy to jednak, że najlepszą metodą dyskusji z nimi jest ich bezwzględne karanie. Przechodzenie wyłącznie na zielonym świetle nie zabezpiecza przed potrąceniem przez samochód" - czytamy w piśmie wysłanym do Komendanta Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu i prezydenta Jacka Jaśkowiaka przez Poznaniaków.
Apel pozostałych stowarzyszeń wygłosił na sesji rady miasta Tomasz Wierzbicki, radny Prawa do Miasta. - Polska jest jednym z nielicznych europejskich krajów, gdzie przechodzenie na czerwonym świetle jest karalne. Niestety, polskie prawo oraz politycy je ustanawiające często traktują pieszych jak samobójców, którzy chcieliby zginąć pod kołami samochodów i trzeba zrobić wszystko, aby im to uniemożliwić. Czas uniemożliwić policji prowadzenie łapanek na pieszych i skierować do bardziej przydatnych zadań! - podkreśla.
Obecny na sesji rady miasta komendant miejski policji negatywnie odniósł się do tego apelu i zapowiedział dalsze surowe traktowanie pieszych.
"Co trzeci mandat dla pieszych"
Jak podaje poznański społecznik, Włodzimierz Nowak, w stolicy Wielkopolski na 14 000 mandatów wystawionych przez policję w 2014 r, aż 4500 wystawiono poznaniakom za przechodzenie na czerwonym świetle. - Te dane potwierdził rzecznik wielkopolskiej policji. 1/3 mandatów wystawianych w Poznaniu przez policję otrzymują piesi. Mówimy tu o wszystkich mandatach - podkreśla.
Wiceprezydent Mariusz Wiśniewski, odpowiedzialny w mieście za bezpieczeństwo, zapowiedział, że spotka się w tej sprawie ze służbami - policją, strażą miejską, ZDM oraz inżynierem ruchu, a także ze społecznikami. Wiśniewski chce dowiedzieć się czy tak samo jak piesi łapani na przechodzeniu na "czerwonym", karani są inni uczestnicy ruchu, którzy nie przestrzegają przepisów, głównie kierowcy.
Poprawią "zielone"?
Miasto zapowiada także zmiany systemowe, które mają spowodować, że mieszkańcy krócej i rzadziej będą stać na światłach. Wiceprezydent Maciej Wudarski, odpowiedzialny za transport w mieście zapowiedział, że Poznań dążyć będzie do wprowadzenia w życie akcji "Zawsze Zielone", o której Prawo do Miasta, z którego pochodzi apelowało w trakcie kampanii wyborczej.
- Chodzi o to, by w Poznaniu świeciło się zawsze zielone światło dla pieszych, gdy nie stanowi to kolizji w ruchu z innymi użytkownikami drogi. Liczę na to, że przyjazne świecące zielone światło uda się wprowadzić - mówi Maciej Wudarski, wiceprezydent Poznania.
Miasto zamierza także uspokajać ruch w śródmieściu, co także ma ułatwić pieszym przechodzenie przez ulicę. - Zakładamy budowę wyniesionych przejść dla pieszych na skrzyżowaniach i likwidację niepotrzebnych sygnalizacji świetlnych - zaznacza Wudarski.
Autor: Filip Czekała / Źródło: TVN 24 Poznań