- Pani chciała zabrać nie swój telefon, więc powiedziałem żeby przyniosła go do mnie, zamiast chować go do torebki - mówi Rafał Dawziński, motorniczy, który zapobiegł przywłaszczeniu komórki w poznańskim tramwaju.
- Telefon proszę przynieść do motorniczego, a nie chować do torebki - głos mężczyzny kierującego tramwajem nr 7 rozległ się z głośników. Pan Rafał "uratował" telefon nieuważnej pasażerki, która zostawiła go w pojeździe. Inna kobieta bardzo szybko zainteresowała się zgubą i schowała ją do swojej torebki.
Przed przywłaszczeniem powstrzymał ją właśnie głos pracownika MPK. Jeszcze tego samego dnia telefon szczęśliwie wrócił do właścicielki.
Szybki osąd i nieuchronna kara
Rafał Dawziński postanowił osobiście upomnieć nieuczciwą kobietę, żeby... nie tamować ruchu.
- Tamtą trasą jadą trzy linie. Trzeba by zatrzymać ruch i czekać na policję. Zrobiłby się korek, a ludzie musieliby iść pieszo do pracy i szkoły - tłumaczy i dodaje, że jego ocenie czyn pasażerki miał niską szkodliwość. - Myślę, że to, co się stało, było najlepszą karą dla tej pani - uważa Dawziński.
"Pan lubi chodzić z damską torebką?"
Jak się okazuje, historia zaczęła się trochę wcześniej. Zgubiony telefon na tylnym pulpicie tramwaju wypatrzył... kolega motorniczego, kierujący drugim pojazdem.
- Gdy znaleźliśmy się na sąsiednich torach, poinformował mnie, że ktoś zostawił aparat. Miałem zamiar schować go na następnym przystanku, jednak zostałem uprzedzony i musiałem interweniować - przyznaje Dawziński.
Motorniczy dodaje, że tego typu zdarzenia już mu się przytrafiały. - Kiedyś jeden facet "przykleił się" do nieswojej torebki. Dopiero gdy spytałem czy lubi chodzić z damskimi rzeczami, odszedł. W torebce było tysiąc złotych - mówi Dawziński.
Autor: kk/roody / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: MPK Poznań