Wyciągnąć 700-kilogramowego byka z ciasnego kanału w oborze - przed takim zadaniem stanęli strażacy z Piły. W ruch poszły liny, węże, taśmy i piła. Udało się.
Nietypowa interwencja w Morzewie (woj. wielkopolskie). Pod koniec grudnia do jednego z tamtejszych gospodarstw rolnych wezwano straż pożarną. Pomocy potrzebował byk.
- Zwierzę wpadło do kanału w oborze o głębokości dwóch metrów. Nie wiadomo, jak to się stało. 700-kilogramowy byk nie był w stanie sam się wydostać - mówi mł. bryg. Zbigniew Szukajło z pilskiej straży pożarnej.
700 kilogramów na linach
Na miejscu pojawiły się cztery zastępy strażaków, którzy przez trzy godziny starali się wyciągnąć zwierzę. Łatwo nie było.
- Niestety otwór, przez który wpadł byk, był za mały, żeby bezpiecznie go ewakuować. Dlatego trzeba było go powiększyć za pomocą piły - opowiada Szukajło.
A to dopiero początek. Potem strażacy ustawili "rusztowanie" i za pomocą lin, taśm ratowniczych oraz węży pożarniczych wyciągnęli wyczerpane zwierzę.
Przez cały czas na miejscu byli weterynarz oraz właściciel byka. - Właściciel był w szoku. Nie dowierzał, że udało nam się wyciągnąć tego byka - dodaje Szukajło.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: PSP Piła