Prokuratura w Zielonej Górze wznowiła umorzone śledztwo w sprawie wymuszania zeznań na Adamie Z., oskarżonym o zabójstwo Ewy Tylman. Mężczyzna od marca przebywa na wolności i odpowiada przed sadem z wolnej stopy.
Śledztwo w Zielonej Górze, równoległe do głośnego poznańskiego procesu w sprawie zabójstwa Ewy Tylman, toczyło się w sprawie znęcania się policjantów nad oskarżonym.
Mieli wyzywać go od ciot
"Wrzeszczeli, śmiali się, wyzywali od ciot" - zarzucał przesłuchującym go policjantom Adam Z. Oskarżony o zabójstwo Ewy Tylman twierdził, że był uderzany przez policjantów o krawędź samochodu, a później o ścianę.
O stosowanie przemocy oskarżał funkcjonariuszy także Dominik M., partner Adama Z. "Kazali usiąść na krześle i cały czas mówili, że mam zacząć mówić prawdę, co za głupoty pier***ę. Pytali, czy wiem, ilu takich jak ja ma Adam, że on też lubi ich prowadzić nad rzekę. Krzyczeli na mnie, uderzali pięściami w stół, mówili, że jestem kiepskim aktorem" - zeznawał 17 lutego przed sądem.
Zabójca miał obciążać Adama Z.
Wersja zdarzeń przedstawiana przez Z. pierwotnie nie przekonała jednak prokuratorów. - Przeanalizowano dokumentację, a także przesłuchano wszystkich świadków, którzy mieli w tamtym czasie kontakt z Adamem Z. Żaden z nich nie potwierdził jego wersji - informował Zbigniew Fąfera, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Jednocześnie zwracał uwagę, że pojawiło się dwóch świadków, którzy tę wersję przedstawili w innym świetle i twierdzili, że Adam Z. "sobie to wymyślił". Chodzi o dwóch mężczyzn, z którymi Z. przebywał w jednej celi. Miał im to przyznać w trakcie luźnej, prywatnej rozmowy. Jeden z nich kilka dni temu został skazany za zabójstwo.
Umorzenie sprawy zaskarżyli adwokaci Adama Z. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", obrońcy mężczyzny uważają, że dowody w sprawie zbierane były wybiórczo: nie przesłuchano rodziny Adama Z., której opowiadał o sprawie, ani nie wyjaśniono kwestii pełnomocnictwa dla jego obrońcy Ireneusza Adamczaka, które - zdaniem oskarżonego - miało zostać podarte.
Sąd nie musiał go rozpatrywać, gdyż prokuratura sama postanowiła jeszcze raz przyjrzeć się sprawie - napisała w poniedziałek "Gazeta Wyborcza".
Jak powiedział w poniedziałek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze Zbigniew Fąfera, prokurator, który prowadził wcześniej umorzone śledztwo, po zapoznaniu się z argumentami zażalenia wniesionego przez pełnomocników pokrzywdzonego, postanowił przychylić się do wniosku o przesłuchanie dodatkowo kilku świadków.
- Czynności te przeprowadzone zostaną w najbliższym czasie i po ich wykonaniu ponownie analizie podlegać będzie całość zgromadzonego materiału dowodowego – dodał Fąfera.
Urwany ślad przy moście
Przypomnijmy, w nocy z 22 na 23 listopada 2015 roku Ewa Tylman była na spotkaniu integracyjnym pracowników ogólnopolskiej sieci drogerii, w której pracowała i zajmowała kierownicze stanowisko. Grupa przemieszczała się po centrum Poznania. Z klubu Adam i Ewa wychodzili jako ostatni. Ruszyli w kierunku mostu św. Rocha. Tam o godz. 3.24 ślad się urywa. Pięć minut później kamery monitoringu zarejestrowały idącego już samotnie Adama Z.
Prokuratura oskarża go o to, że przewidując możliwość pozbawienia życia Ewy Tylman, zepchnął ją wówczas ze skarpy, a potem nieprzytomną wrzucił do wody. Według śledczych mężczyzna w chwili popełnienia przestępstwa był poczytalny. Co było przyczyną śmierci kobiety - tego nie wiadomo. Ciało odnaleziono w wodzie dopiero po ośmiu miesiącach od zaginięcia. Jego stan uniemożliwił ustalenie przyczyny śmierci.
Proces od stycznia
Proces w sprawie zabójstwa Ewy Tylman ruszył 3 stycznia.
Na pierwszej rozprawie Adam Z. odmówił składania wyjaśnień. W związku z tym sędzia odczytała protokoły zeznań mężczyzny, których oskarżony w części nie potwierdził. - Ja nie popchnąłem Ewy Tylman do wody, nie wrzuciłem jej tam, nie szarpałem. Nie zgwałciłem jej (...). Nie zabiłem jej - powtarzał Adam Z. Potem odpowiadał na pytania swojego obrońcy. Odtworzono także eksperymenty procesowe.
Podczas drugiej rozprawy zeznawała siostra Adama Z. oraz trójka policjantów, którym Adam Z. miał przyznać się do zabójstwa. Z ich relacji wynikało, że Ewa Tylman stała przy barierkach, a Adam Z. niechcący spowodował, że spadła ze skarpy. Nieprzytomną dziewczynę przeciągnął potem brzegiem i wrzucił do rzeki. Adam Z. twierdzi jednak, że został zmuszony do złożenia takich zeznań. Śledztwo w tej sprawie prowadziła prokuratura w Zielonej Górze, ale zostało ono umorzone ze względu na brak jakichkolwiek dowodów potwierdzających wersję przedstawianą przez Z.
Na trzeciej rozprawie zeznawali partnerzy Ewy Tylman i Adama Z. (deklaruje, że jest gejem) oraz współpracownik Krzysztofa Rutkowskiego, którego zadaniem było doprowadzenie do spotkania między swoim pracodawcą a Z., czego dokonał. Jako ostatni tego dnia zeznawał Dominik M., partner Adama. - To były kapitalne zeznania - mówił po rozprawie obrońca oskarżonego. Zeznania te zostały utajnione. Najważniejszym momentem rozprawy niewątpliwie była informacja sądu, że rozważy możliwość zmiany kwalifikacji czynu.
W zaistniałych okolicznościach kilka dni później sąd zdecydował o wypuszczeniu na wolność Adama Z. 21 marca po raz pierwszy odpowiadał przed sądem z wolnej stopy.
Podczas czwartej rozprawy przesłuchano jego szwagra i trzy siostry, a także brata Ewy Tylman. Swoim siostrom Z. mówił, że nie pamięta drogi do domu i tego, co wydarzyło się nad rzeką. Skarżył im się też na policjantów, którzy mieli wymuszać na nim zeznania i szydzić z jego orientacji seksualnej. Szwagier z kolei mówił, że zdarzało im się wspólnie pić alkohol. Bywało, że Adamowi Z. pod wpływem alkoholu "urywał się film" i na drugi dzień nie pamiętał, co się działo. Dawid Tylman z kolei opowiadał o swoim ostatnim spotkaniu z siostrą i jej poszukiwaniach po zaginięciu.
Autor: FC/gp/jb / Źródło: TVN 24 Poznań, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań