Tata był w pracy, mama zemdlała. Siedmioletnia Michalina zachowała zimną krew i nie tylko wezwała pogotowie, ale i sama zaczęła udzielać pierwszej pomocy. Ułożyła mamę w bezpiecznej pozycji i sprawdziła, czy oddycha. - Michalina jest moją superbohaterką - mówi dumna mama dziewczynki.
Michalina mieszka w miejscowości Ługowo (woj. lubuskie) razem z mamą Beatą i tatą Marcinem. Dziewczynka ma tylko siedem lat i większą wiedzę niż niejeden dorosły. A do tego potrafi ją świetnie wykorzystać.
- Jestem strażakiem i całymi dniami pracuję. Nauczyliśmy z żoną córkę podstaw pierwszej pomocy. Pokazaliśmy też jej, jak poinformować służby. Chcieliśmy, żeby w trudnej sytuacji potrafiła sobie poradzić i komuś pomóc. Tak na wszelki wypadek - mówi Marcin Naks.
I właśnie dzięki temu siedmioletnia Michalina zachowała zimną krew, gdy nagle w domu zemdlała jej mama.
- Ja pamiętam tylko, że się źle poczuła, a resztę to już tylko znam z relacji mojej córki - mówi Beata Naks.
"Rodzice mnie tego nauczyli"
Michalina od razu zadzwoniła pod numer 112 i dokładnie wytłumaczyła operatorowi, co wydarzyło się w domu.
- Zadzwoniłam pod numer 112. Miałam powiedzieć, gdzie mieszkam i jak się nazywam. Miałam też sprawdzić oddech - opowiada siedmiolatka.
- Trudno było? - dopytywali dziennikarze.
- Nie - powiedziała Michalina.
We wtorek siedmiolatka wraz z rodzicami pojawiła się w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim, gdzie urzędnicy oraz przedstawiciele służb pogratulowali jej tak odważnej postawy. Były przemówienia, prezenty i gromkie brawa - zupełnie zasłużenie.
- Michalina jest po prostu moją superbohaterką - mówi mama dziewczynki.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa\kwoj / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: tvn24