Zaparkowała pod przedszkolem w Lipkach Wielkich (woj. lubuskie) i wyszła z auta, ledwo trzymając się na nogach. Jeden ze świadków zdarzenia zabrał jej kluczyki i powiadomił policję. Nieodpowiedzialna 30-latka trafiła do policyjnego aresztu.
W środę po godzinie 14 gorzowscy policjanci otrzymali informację o nietrzeźwej kobiecie, która przyjechała po dzieci do przedszkola w Lipkach Wielkich. - Ze zgłoszenia wynikało, że jest na terenie placówki. Jeden ze świadków widział, że kobieta ma problemy z utrzymaniem równowagi i zabrał jej kluczyki - informuje komisarz Grzegorz Jaroszewicz z Komendy Miejskiej Policji w Gorzowie Wielkopolskim.
Kobiecie udało się jednak uciec. Policjanci, którzy przyjechali na miejsce, szybko jednak ustalili jej personalia i ją zatrzymali.
- 34-latka nie chciała współpracować, nie wykonywała poleceń. Funkcjonariusze wyraźnie czuli od niej alkohol. Badanie alkomatem potwierdziło podejrzenia co do jej stanu trzeźwości. W organizmie miała ponad dwa promile. Kobieta został zatrzymana, a po dzieci przyjechał ojciec - wyjasnia Jaroszewicz.
Po sprawdzeniu kierującej w bazach danych okazało się, że kobieta nie powinna wsiadać za kółko nie tylko z powodu aktualnej "niedyspozycji". - Już od kilku lat ma sądowy zakaz kierowania pojazdami, który obowiązuje ją dożywotnio - tłumaczy Jaroszewicz.
34-latka została przewieziona do gorzowskiej komendy, gdzie spędziła noc. Po wytrzeźwieniu usłyszy zarzut jazdy w stanie nietrzeźwości i złamania sądowego zakazu.
- W tej sytuacji należy pochwalić postawę świadków, którzy zareagowali i nie dopuścili do tego, by kobieta ponownie wsiadła do samochodu. Gratulując zachowania, policjanci przypominają, by w takich sytuacjach zawsze reagować z rozwagą i mierzyć siły na zamiary. Najistotniejsze, by tak jak w tym przypadku, nie przejść obojętnie wobec ogromnej nieodpowiedzialności kierującej i jak najszybciej powiadomić policjantów - podkreśla Jaroszewicz.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Lubuska policja