Na cmentarzu parafialnym w Grzybowie (woj. wielkopolskie), miejscowy proboszcz nieprzepisowo chowa zmarłych. Tak przynajmniej twierdzą mieszkańcy miejscowości. - Do pojedynczego grobu, w którym pochowano kobietę zaledwie kilka lat temu, proboszcz chce złożyć kolejną trumnę. Przecież tak nie można, a on praktykuje to u nas od lat - mówi jeden z oburzonych mieszkańców Grzybowa.
O sprawie pisze tygodnik "Wiadomości Wrzesińskie", który przypomina, iż szczegóły dotyczące sposobu pochówku reguluje ustawa o cmentarzach i chowani zmarłych. Ta jasno podaje, iż grób nie może być użyty do kolejnego chowania przed upływem 20 lat. Inne ministerialne rozporządzenie precyzuje, że głębokość pojedynczego grobu ziemnego powinna wynosić minimum 1,7 metra, a dla dwóch trumien umieszczonych jedna nad drugą, w przypadku tzw. grobów głębinowych, co najmniej 2,5 metra. Warstwa ziemi między trumnami musi wynosić co najmniej 30 centymetrów.
Według mieszkańców Grzybowa, proboszcz miejscowej parafii zupełnie lekceważy sobie te przepisy.
"Skandal", "Tak nie można"
- To, co robi nasz ksiądz, to skandal. Do pojedynczego grobu, w którym pochowano kobietę zaledwie kilka lat temu, proboszcz chce złożyć kolejną trumnę. Przecież tak nie można, a on praktykuje to u nas od lat. Wystarczy podjechać na cmentarz i sprawdzić daty na nagrobkach - mówi tygodnikowi jeden z mieszkańców Grzybowa.
Do redakcji "WW" zgłosiło się więcej mieszkańców z jeszcze bardziej dramatycznymi relacjami. Wszyscy wolą jednak zachować anonimowość.
- To nie są groby głębinowe, by wkładać do nich po dwie trumny. Byłam dziś na cmentarzu i widziałam, jak przygotowano to miejsce. Włosy mi się zjeżyły, gdy zobaczyłam odkopany grób, a w nim wieko starej trumny. Po położeniu na niej nowej nie będzie już miejsca na ziemię. Przykryje je zaledwie cienka warstwa piachu. Przecież tak nie można, i to nie tylko ze względów sanitarnych, ale z szacunku dla zmarłych - dodaje w rozmowie z dziennikarką "WW" inna z mieszkanek wsi.
Wszyscy umywają ręce
Jednak i urząd, i sanepid, czyli podmioty odpowiedzialne za przestrzeganie "cmentarnych" przepisów, w rozmowie z "Wiadomościami Wrzesińskimi" rozkładają tylko ręce w geście bezradności.
Mirosław Morawski, komendant wrzesińskiej straży miejskiej przyznał, że nigdy nie spotkali się z podobną sytuacją i nie wiedzą, co w tym wypadku zrobić. Odsyłają za to do sanepidu. Jednak i tam nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności. Pracownicy stacji sanitarno-epidemiologicznej, owszem, zajmują się sprawami cmentarnymi, ale tylko dotyczącymi ekshumacji.
A co na to przełożeni księdza z Kurii Metropolitalnej w Gnieźnie? - Do nas żaden z mieszkańców nie złożył oficjalnej skargi na proboszcza, dlatego nie mogę wypowiadać się na ten temat. Cmentarz w Grzybowie należy do parafii, więc wszelkie nieporozumienia proszę wyjaśnić z tamtejszym proboszczem - poinformował rzecznik kurii Zbigniew Przybylski.
"Nie ma z czego robić problemu"
Sam proboszcz w rozmowie z tygodnikiem z rozbrajającą szczerością przyznaje, że chował po dwóch ludzi do pojedynczych grobów i nie widzi w tym nic zdrożnego.
- Nie, to nie były głębinowe, tylko zwykłe. Wiem, że nie minęło jeszcze wymagane 15 czy 20 lat, tylko 9, ale nie stanowi to żadnego zagrożenia. Nikomu nic się nie stało. Uważam, że nie ma z czego robić problemu. Przecież wcześniej też były tutaj takie pochówki - mówi proboszcz. I stanowczo dodaje: - Robiłem tak, bo ktoś chciał być na kimś pochowany. Przykro mi słyszeć, że ludziom to przeszkadza. Jeśli sami sobie robią na złość, to nie będzie więcej takich pochówków, już nigdy.
Autor: ib/i / Źródło: Wiadomości Wrzesińskie
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań