Pierwszy raz poznaniacy przyszli protestować przed konsulat, kiedy upadał PRL. Wracali tu wielokrotnie, sprzeciwiając się łamaniu praw człowieka i prowadzonym "operacjom wojskowym". Hasła "won" padały już 34 lata temu. Dziś rano budynek konsulatu stał już pusty. Rosyjscy dyplomaci wyjechali.
Willę przy ulicy Bukowskiej 53A mieli opuścić do końca listopada. 22 października taką decyzję podjął minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
Argumentował, że Rosja prowadzi wojnę przeciwko Ukrainie i wojnę hybrydową przeciwko Zachodowi, w tym przeciwko Polsce. Dodał, że jako minister spraw zagranicznych dysponuje informacjami, iż za próbami dywersji w Polsce i w krajach sojuszniczych stoi Rosja.
Zapakowali ciężarówkę i autobus, ściągnęli flagę
Wyprowadzka Konsulatu Generalnego Federacji Rosyjskiej w Poznaniu rozpoczęła się w środę po południu. Przed budynek placówki podjechała ciężarówka z rejestracją korpusu dyplomatycznego, do której pakowano meble i część wyposażenia budynku.
Z konsulatu wyjechał też konsul generalny Federacji Rosyjskiej w Poznaniu Iwan Kosonogow. Chwilę później teren konsulatu opuściła ciężarówka z wyposażeniem.
W czwartek prace były kontynuowane. Z obiektu zdjęto m.in. tablice informacyjne oraz zdemontowano domofon. Wynoszone były kartony, sprzęt AGD i RTV. Na teren konsulatu wjechał autobus na dyplomatycznych tablicach rejestracyjnych, do którego zapakowano kolejne kartony i sprzęt. Po godzinie 14 jeden z pracowników ściągnął z masztu wiszącą nad nieruchomością flagę Federacji Rosyjskiej.
Od rana na terenie placówki już nic się nie dzieje. Rzecznik prasowa Urzędu Miasta Poznania potwierdziła tvn24.pl, że w czwartek w konsulacie pojawili się urzędnicy z Wydziału Gospodarki Nieruchomościami, którym Rosjanie przekazali budynek.
Punkt wrogości
Willę przy ulicy Bukowskiej 53A Rosjanie zajmowali od 1960 roku. Najpierw znajdował się tu konsulat Związku Radzieckiego, potem Rosji. Przeciętny Kowalski nie miał tu wstępu. Budynek był strzeżony.
- Od dziecka grywałem w tenisa na kortach przy konsulacie. Gdy piłka wpadnie za płot to się po tę piłkę idzie, a tam jak przeleciała na teren konsulatu to już była stracona, nikt po nią nie szedł. W tamtych czasach sama obecność Wielkiego Brata wywoływała strach - wspominał tvn24.pl Grzegorz Ganowicz, przewodniczący Rady Miasta Poznania, działający w czasach PRL w opozycji.
Rację przyznaje mu Krzysztof Stasiewski, z którym razem w latach osiemdziesiątych malowali na ścianach antykomunistyczne hasła: - To był punkt wrogości dla młodych ludzi, ale był on usilnie strzeżony. Każda próba zrobienia jakiejś akcji typu namalowania czegoś groziła natychmiastowym aresztowaniem. Ze względów bezpieczeństwa odpuściliśmy.
Odwaga przyszła wraz z upadkiem systemu
Pierwsze jawne protesty pod konsulatem rozpoczęły się dopiero podczas wielkich przemian społeczno-politycznych na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych.
- Z Maciejem Frankiewiczem postawiliśmy przy konsulacie zdezolowany rower z rosyjskim napisem "Sowieci do domu". Policja ograniczyła się tylko do zwrócenia nam uwagi, abyśmy nie przedzierali się na teren konsulatu - wspominał Stasiewski.
Związek Radziecki był już wtedy kolosem na glinianych nogach. Rządzący nim towarzysze wciąż jednak wierzyli, że uda im się utrzymać jedność imperium i na siłę próbowali zatrzymać przy macierzy poszczególne, ogłaszające niepodległość socjalistyczne republiki. 11 marca 1990 roku niepodległość ogłosiła Litwa. W odpowiedzi Związek Radziecki wyprowadził na ulice Wilna czołgi. W trakcie szturmu na wieżę telewizyjną zginęło 14 osób. Brutalne działania wzbudziły oburzenie na całym świecie.
Pod konsulatem ZSRR zorganizowano kolejny protest. Na terenie konsulatu rozbito wtedy i podpalono kilka butelek benzyny. Na elewacji domu budynku napisano: "Sowieci do domu". Sierp i młot przyrównano do swastyki. Portret Gorbaczowa przemalowano tak, że przypominał Hitlera - na jednym oku dorysowano gwiazdę, na drugim swastykę. (…) Ktoś spalił flagę radziecką. Maciej Frankiewicz wniósł na teren konsulatu flagę litewską - czytamy w relacji prasowej z procesu osób, które wdarły się wówczas na teren konsulatu.
Głównym oskarżonym był Maciej Frankiewicz, późniejszy wiceprezydent Poznania, wtedy działacz Solidarności Walczącej. Po kilkuletnim procesie został uniewinniony przez Sąd Najwyższy, który potwierdził, że motywy, którymi się kierował, wystarczająco usprawiedliwiały jego postępowanie.
Pod koniec 1991 roku Związek Radziecki przeszedł do historii. Jego prawnym kontynuatorem została Rosja i to ona zachowała budynek konsulatu.
- Było to miejsce, o którego zniesienie, a w istocie wyniesienie się konsula z Poznania, walczyła "Solidarność Walcząca" z Maciejem Frankiewiczem na czele. Maciej był moim bliskim przyjacielem, wielokrotnie ukrywał się u nas w domu i mieszkał uciekając przed SB, z więzienia, z aresztu. Śledziłem te protesty z pewnym zadziwieniem, ale zarazem ciekawością. Sytuacja w Polsce się normalizowała i było wiadomo, że prędzej czy później zostaną zawarte różne umowy z Rosją, mówiło się o wyprowadzaniu wojsk sowieckich, wtedy już powoli rosyjskich, z Polski. To były ataki z innej epoki, ale zarazem w ludziach siedziały zestarzałe, ale ciągle żywe emocje - mówi tvn24.pl Rafał Grupiński, senator RP, działacz opozycji w PRL.
Poznań z Czeczeńcami
11 grudnia 1994 roku do Czeczenii wkroczyły wojska rosyjskie, by rozprawić się z miejscowymi seperatystami. Cztery dni po rozpoczęciu "operacji wojskowej" protest pod konsulatem w Poznaniu zorganizowała Konfederacja Polski Niepodległej. 4 stycznia, po wjechaniu czołgów do centrum Groznego, poznaniacy kolejny raz przyszli pod konsulat. Pikietę zorganizowała Partia Wolności Macieja Frankiewicza. Pracownikowi konsulatu protestujący wręczyli petycję domagającą się natychmiastowego wstrzymania ognia, żołnierzy i uszanowania suwerenności Czeczeńców.
W reakcji na działania Rosjan w Czeczenii w Polsce powstała nieformalna organizacja "Komitet Wolny Kaukaz", która propagowała ideę niepodległości Czeczenii i innych państw kaukaskich. Był to, z dzisiejszej perspektywy, egzotyczny sojusz lewicowej Federacji Anarchistycznej z osobami związanymi z prawicową grupą "Naszość".
O poznańskim oddziale tej grupy głośno zrobiło się po wybuchu II wojny czeczeńskiej w 2000 roku. Na przełomie tysiącleci Władimir Putin, po objęciu władzy w Rosji, najpierw jako premier, a potem prezydent, postanowił podbudować swoją popularność poprzez ofensywę wojskową na Czeczenię.
23 lutego 2000 r. KWK zorganizował pikietę przed rosyjskim konsulatem w Poznaniu. Data nie była przypadkowa - 56 lat wcześniej na rozkaz Józefa Stalina NKWD rozpoczęła masowe deportacje Czeczenów. Protestujący wznosili antyrosyjskie okrzyki, skandowali ‘Wolna Czeczenia" i "Szamil Basajew’" Manifestacja trwała około pół godziny policja nie interweniowała - pisała "Gazeta Wyborcza". W pewnym momencie siedmioro manifestujących postanowiło przedrzeć się na teren konsulatu.
- Mieliśmy wtedy po 20 lat. Z kolegą przeskoczyliśmy płot konsulatu jako pierwsi. Przyświecał nam jeden cel - ściągnąć rosyjską flagę i zawiesić flagę czeczeńską - opowiada tvn24.pl Marcin Halicki.
Udało się. Zerwaną rosyjską flagę podeptali. Inni czerwoną farbą namalowali na ścianie antyrosyjskie hasła i swastykę oraz rozwinęli transparent: "Zbombardować Kreml". - Z kolegą wybiegliśmy i odczytaliśmy oświadczenie w rocznicę wywózki Czeczenów na Sybir przez Stalina - wspomina Halicki.
"Rosja nie przestała być Związkiem Sowieckim, zbrodniczym imperium zła, posyłającym na śmierć w imię imperialnych utopii całe narody i dziesiątki milionów istnień ludzkich. Nawet sposób bycia nowego 'silnego człowieka' Władimira Putina, przypominać ma stare metody praktykowane przez Józefa Stalina i Adolfa Hitlera" – czytali.
- Po tym jak ściągnęliśmy flagę rosyjską i zawiesiliśmy czeczeńską, rosyjski konsul wysłał swojego syna, który wszedł na maszt, gdzie ta flaga wisiała, ściągnął flagę czeczeńską i podarł ją na strzępy - mówi Halicki.
- Zostaliśmy wylegitymowani przez policję i poszliśmy sobie - mówi Halicki.
Wybuchł skandal dyplomatyczny. "Bandycka akcja" - tak rosyjski MSZ nazwał demonstrację w Poznaniu. Polskie MSZ musiało przepraszać, wizytę w Polsce odwołał szef MSZ Rosji. Pod polską ambasadą w Moskwie palono polskie flagi, budynek obrzucono farbą i kamieniami. Strona rosyjska zarzucała polskim służbom bierność i ciche przyzwolenie władz na działania protestujących.
Czeczeńcy chwalili akcję. - Wszystkim Wam dziękuję za ten protest. Flagi rosyjskie powinny płonąć nie tylko w Poznaniu, ale też wszędzie. Rozpoczynając od Paryża, Waszyngtonu i Londynu - mówił Ramzan Ampukajew reprezentujący w Polsce Asłana Maschadowa, prezydenta Czeczeńskiej Republiki Iczkerii.
W polskiej policji poleciały głowy - stanowisko stracili zastępca komendanta miejskiego, który w czasie manifestacji nadzorował działania policji w Poznaniu oraz komendant komisariatu Poznań Jeżyce - bezpośrednio odpowiedzialny za zabezpieczenie konsulatu. Wobec 12 innych policjantów, w tym m.in. zastępcy komendanta wojewódzkiego policji w Poznaniu i komendanta miejskiego policji w Poznaniu wszczęto postępowania dyscyplinarne.
Prokuraturze udało się ustalić tożsamość pięciu z siedmiu osób, które wtargnęły na teren konsulatu. - Mieszkałem wtedy w akademiku "Hanka". Policjanci wparowali do środka z bronią, biegali po korytarzach i mnie szukali - wspomina Halicki.
Sprawa znalazła finał w sądzie. Ten nie stwierdził znieważenia rosyjskich symboli narodowych z powodu braku dowodów. Uczestnicy protestu, którzy wdarli się na teren konsulatu, zostali skazani za naruszenie miru domowego i zniszczenia mienia wysokiej wartości. Zostali skazani na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu.
2022 rok wszystko zmienił
Im więcej czasu mijało od wyzwolenia Polski spod rosyjskiej kurateli, tym częściej dochodziło do protestów pod konsulatem.
W 2010 roku na ul. Bukowskiej 53A pojawiło się kilkanaście osób w strojach dziadka Mroza. Przynieśli ze sobą m.in. portret ówczesnego prezydenta Federacji Rosyjskiej Dmitrija Miedwiediewa, który obrzucili śnieżkami.
Po zabójstwie czołowego rosyjskiego opozycjonisty Borisa Niemcowa w 2015 r. pod konsulatem Rosji w Poznaniu znowu zebrało się kilkunastu protestujących, którzy zapalili znicze.
Protesty pod konsulatem zazwyczaj nie były zbyt liczne - przychodziło na nie po kilkanaście osób. Nie każdy chciał protestować pod okiem kamer i w obecności policji.
Przełom przyniosła agresja Rosji na Ukrainę w 2022 roku. - Protesty zaczęły być liczne. Jest to też efektem tego, że 23 lutego 2022 roku, w 77. rocznicę wyzwolenia Poznania spod okupacji hitlerowskiej, dopuszczono do przemówienia konsula Federacji Rosyjskiej w Poznaniu Iwana Kosonogowa - mówi tvn24.pl Marcin Staniewski, organizator protestów po ataku Ukrainy na Rosję.
"Niech nigdy więcej nasze narody nie doświadczą tragedii wojny" - mówił pod pomnikiem Bohaterów na Cytadeli dosłownie na kilkanaście godzin od rozpoczęcia inwazji Rosji na Ukrainę.
W protestach pod konsulatem licznie zaczęli się pojawiać mieszkający w Poznaniu Ukraińcy, Białorusini, a także diaspora rosyjska. - Na jednym z protestów odpaliliśmy z koleżanką żółto-niebieską racę i część niefortunnie wpadła na drugą stronę płotu, na teren konsulatu. Nic się nie stało, ale wiem, że od razu poszły pisma z zapytaniami do policji i prokuratury, czy to przypadkiem nie była próba podpalenia konsulatu - mówi Staniewski.
Protesty ciągnęły się miesiącami. - Było to wyrazem tego, że jesteśmy, pamiętamy. Chcieliśmy, aby konsulat był zlikwidowany albo żeby teren przed konsulatem nazwać na cześć obrońców Ukrainy - dodaje Staniewski.
Jeden z radnych PO proponował wówczas, żeby Rosjan usunąć z budynku i zrobić tam konsulat Ukrainy. Teraz, kiedy los konsulatu rosyjskiego jest już znany, temat wraca.
Podczas spotkania z mieszkańcami Rokietnicy w województwie wielkopolskim 16 listopada szef MSZ Radosław Sikorski powiedział, że jeśli Ukraina złoży wniosek o wykorzystanie nieruchomości w Poznaniu opuszczonych przez Rosję i otwarcie własnego urzędu konsularnego w tym mieście, to rząd podejdzie do takiej prośby "z najwyższą sympatią".
W środę Ukraina zwróciła się do Polski o przekazanie jej dotychczasowej siedziby Konsulatu Generalnego Rosji w Poznaniu. Jestem wdzięczny mojemu polskiemu koledze za tę sugestię. Wysłaliśmy już do strony polskiej oficjalną notę z odpowiednim wnioskiem i czekamy na szczegóły - przekazał Andrij Sybiha, minister spraw zagranicznych Ukrainy w rozmowie z państwową agencją informacyjną Ukrinform.
Ostatni protest przed Konsulatem Generalnym Rosji w Poznaniu zaplanowano w piątek na godzinę 18.
Źródło: TVN24.pl
Źródło zdjęcia głównego: CYRYL