Lekarz z Gubina (woj. lubuskie) na co dzień pracuje w oddalonym o 30 kilometrów niemieckim mieście Eisenhüttenstadt. Teraz jednak musi wybierać między pracą a opieką nad chorą żoną – nie może bowiem przekraczać granicy bez kwarantanny.
Żona doktora Dariusza Rauera przeszła zatorowość płucną z zapaleniem opłucnej. Dotychczas leczył ją mąż. Kobieta w czasie epidemii COVID-19 boi się odwiedzać szpitale i przychodnie.
Problem w tym, że dr Rauer pracuje w niemieckim szpitalu, oddalonym od jego rodzinnego Gubina o około 30 kilometrów. Ta niewielka odległość nie ma jednak znaczenia – po każdym przekroczeniu granicy mężczyzna musiałby przechodzić obowiązkową kwarantannę.
"Możecie się zdecydować"
Sanepid stanowczo odmówił uchylenia obowiązku izolacji w tym przypadku.
- Konkluzja była taka: "możecie się zdecydować, po której stronie zostajecie, pan nie musi tam być, możecie zostać w Polsce albo może pan zabrać żonę ze sobą do Niemiec" – opisuje pan Dariusz. Jak jednak tłumaczy, żadne z tych rozwiązań nie jest możliwe: w niemieckim szpitalu jest jedynym anestezjologiem, a służbowe mieszkanie ma tylko jeden pokój, w którym musieliby z żoną mieszkać razem. W Gubinie natomiast mieszkają na osobnych piętrach domu, ograniczając kontakt i ryzyko zakażenia kobiety do minimum.
Dr Rauer zapowiada, że odwoła się od decyzji Powiatowej Stacji Saniatrno-Epidemiologicznej w Krośnie Odrzańskim do stacji wojewódzkiej w Gorzowie Wielkopolskim.
Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne