Mężczyzna - jak mówił świadek - wytoczył się zza kierownicy pojazdu chwilę po zatrzymaniu się przed sklepem. Przyjechali policjanci, ale kiedy zabierali kierowcę na badanie krwi, ten zaczął kaszleć i oświadczył, że cierpi na COVID-19. W szpitalu zrobiono mu test na koronawirusa.
W Świebodzinie (woj. lubuskie) jeden z mieszkańców zauważył jak z pojazdu, który podjechał przed jeden z marketów, wysiada kierowca, który się zatacza.
Policjanci wyczuli od kierowcy silną woń alkoholu. Mężczyzna odmówił jednak badania alkomatem. W związku z tym miał mieć w szpitalu pobraną krew do badania.
Kaszel i test na koronawirusa
W trakcie przejazdu 47-latek zaczął kaszleć. Twierdził, że ma koronawirusa i niedawno wrócił z Niemiec. Wezwano więc specjalistyczną karetkę, którą mężczyznę przetransportowano do szpitala w asyście policjantów.
Tam pobrano od niego, zarówno wymaz niezbędny do testu na potwierdzenie obecności koronawirusa, jak i krew do badań pod kątem stężenia alkoholu.
Okazało się, że mężczyzna nie jest zakażony koronawirusem – wynik testu był negatywny. Wyników badania krwi jeszcze nie ma.
W przypadku potwierdzenia się zawartości alkoholu we krwi mężczyźnie grozić będzie do dwóch lat pozbawienia wolności oraz zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych.
Źródło: Lubuska Policja/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Lubuska policja