Zakażona koronawirusem lekarka przyjechała się zbadać do szpitala. Złamała przepisy, ale kary uniknie

Lekarka nie powinna się pojawiać w szpitalu
MZ: 282 nowe, potwierdzone przypadki koronawirusa 10 czerwca. Zmarły 23 osoby
Źródło: TVN24

Groziło jej nawet 30 tysięcy złotych kary. Sanepid w Pile (woj. wielkopolskie) nie ukarze jednak lekarki, która zamiast siedzieć w domu i czekać na karetkę wymazową, sama postanowiła pojechać i sprawdzić, czy jest już zdrowa.

Sanepid w Pile podjął decyzję w sprawie lekarki zakażonej koronawirusem, która kilka tygodni temu, mimo izolacji domowej, pojawiła się w punkcie mobilnego pobierania wymazów "drive thru".

- Nie zostanie ukarana. Przyjęłam usprawiedliwienie pani doktor, mimo że złamała prawo – powiedziała Danuta Kmieciak, powiatowa inspektor sanitarna w Pile.

KORONAWIRUS - NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE. RAPORT TVN24.PL >>>

"Przyjęłam tłumaczenia"

Zakażenie wirusem SARS-CoV-2 zdiagnozowano u lekarki pracującej w pilskim szpitalu w połowie maja. Od tego czasu kobieta przebywa w izolacji domowej. 26 maja lekarka pojechała do punktu drive-thru, znajdującego się na terenie pilskiego szpitala, na kolejne badanie na obecność koronawirusa.

Co istotne, by przejść badanie, kobieta musiała wysiąść z auta. Z założenia pobieranie próbek do badań w punktach "drive-thru" ma odbywać się bez wychodzenia z samochodu – wymazy pobierane są w takich punktach przez okno auta. W Pile przygotowano zupełnie inne rozwiązanie. Jak tłumaczy szefowa sanepidu, wymazy są pobierane na tak zwanym SOR "B". Pobierane są tam tylko próby od osób z podejrzeniem zakażenia koronawirusem. Do pomieszczenia jest osobne wejście, a osoby, od których pobierany jest wymaz, umawiane są wcześniej na konkretną godzinę, tak by nie było tam kolejek.

- Lekarka wsiadła do samochodu na swoim podwórku i podjechała do szpitalnego punktu, gdzie osoba pobierająca wymazy jest w pełni zabezpieczona. Nie popieram takiego zachowania, ale przyjęłam tłumaczenie pani doktor i dyrektora szpitala – przyznała Kmieciak.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

Dodała, że lekarka tłumaczyła się m.in. zdenerwowaniem. - Trochę się pospieszyła. Pani była na wymazie 26 maja, a 27 maja miała do niej przyjechać tzw. karetka wymazowa – powiedziała Kmieciak.

Zakażona lekarka, jak powiedziała Kmieciak, do tej pory nie ma objawów zakażenia, czuje się dobrze. - Może jest trochę poddenerwowana. Przyjmowała wcześniej bardzo dużo pacjentek, ale wszystkie mają ujemne wyniki testów na koronawirusa. Wiedziała już o tym, myślała, że też będzie ujemna i dlatego podjęła taką, a nie inną decyzję – opisała inspektor.

Mimo dobrego stanu zdrowia lekarka nadal jest osobą zakażoną wirusem SARS-CoV-2. Za naruszenie zasad izolacji domowej groziła jej nakładana przez sanepid kara administracyjna w wysokości do 30 tys. zł.

Czytaj także: