33 prezydentów miast, wójtów i burmistrzów z całej Polski domaga się dymisji wiceministra infrastruktury Grzegorza Witkowskiego i prezesa Wód Polskich Przemysława Dacy - poinformowała Elżbieta Polak, marszałek województwa lubuskiego. Wniosek samorządowców to efekt katastrofy ekologicznej w Odrze.
Jak podkreśliła Polak, dopiero w czwartek w Cigacicach (woj. lubuskie) odbyła się konferencja prasowa z przedstawicielami rządu dotycząca sytuacji w Odrze. - My w Polsce zachodniej już od kilku dni ze zdumieniem obserwujemy bierność rządu. Nikt nie poinformował samorządów nadodrzańskich o wielkim zagrożeniu, wielkiej katastrofie. W Polsce zachodniej mamy do czynienia z największą katastrofą ekologiczną, której nie widzieliśmy od wielu lat - powiedziała Polak.
Zarzucają brak informacji. Chcą odwołania prezesa Wód Polskich i wiceministra infrastruktury
Podkreśliła, że jak wynika ze słów Przemysława Dacy, Wody Polskie wiedziały o sytuacji od 27 lipca. A mimo to nikt nie ostrzegł mieszkańców. - W Odrze kąpały się dzieci, do Odry wchodziły zwierzęta - podkreśliła.
Dodała, że nikt nie przesłał na czas alertów mieszkańcom. Dopiero w piątek około południa Rządowe Centrum Bezpieczeństwa rozesłało do Lubuszan sms o treści: "Uwaga! Zanieczyszczona woda w Odrze. Nie kąp się w Odrze i nie używaj wody z rzeki. Śledź komunikaty Sanepidu" - na porannym briefingu przygotowywanie tego alertu zapowiedział wojewoda lubuski Władysław Dajczak.
Dlatego samorządowcy domagają się dymisji Dacy, a także odwołania wiceministra infrastruktury Grzegorza Witkowskiego. Pod apelem podpisało się 33 samorządowców, m.in. prezydenci Sopotu, Wrocławia, Białegostoku, Gdańska, Łodzi, Opola, Gdyni, a także marszałkowie województw lubuskiego i pomorskiego.
"Rząd PiS odebrał samorządom kompetencje, powołał Wody Polskie, a teraz boleśnie doświadczamy, czym jest centralizacja" - stwierdził Ruch Samorządowy TAK! Dla Polski.
Jak dodała marszałek, wciąż nie wiadomo, czym zatruta została woda, nie są znane wyniki badań wody z pięciu województw. Jedynie z Niemiec trafiają nadchodzą informacje o wykryciu w wodzie rtęci.
- Najbardziej zdumiewające jest to, że w czasie tej konferencji przedstawiciele rządu chcieli obarczyć winą za swoją bierność i nieudolność samorządowców - powiedziała Polak.
I dodała: - Żądamy natychmiastowego wprowadzenia programu ratującego Odrę i ukarania tych, którzy ponoszą za to odpowiedzialność.
Jej zdaniem w kraju nie działa system przewidywania katastrof ekologicznych. - Przecież ta katastrofa zaczęła się w Oławie, ponad dwa tygodnie temu. Do dzisiaj nie mamy żadnych wyników badań wody. Prosiłam przed chwilą na spotkaniu policję o zabezpieczenie próbek, zabezpieczenie dowodów, żeby nie było takiej sytuacji, że nagle tych dowodów nie ma - powiedziała.
Przekazała też, że zarząd województwa lubuskiego podjął uchwałę i skierował wniosek do rządu o pilne i natychmiastowe wprowadzenie stanu klęski żywiołowej, po to, by jednostki państwowe wyposażyć w niezbędne narzędzia i możliwości w celu ratowania Odry.
"Słyszymy od przedstawicieli władz, że nic się nie stało"
Wadim Tyszkiewicz, senator, a wcześniej prezydent leżącej nad Odrą Nowej Soli, zauważył, że rządzący mieli dwa tygodnie, "żeby się przygotować do tego dramatu, który nadszedł". - Fakty są takie, że zwierzęta padają, a słyszymy od przedstawicieli władz, że nic się nie stało, a jeśli się stało, to winni są samorządowcy - mówił.
Jak dodał, ma nadzieję, że winni zostaną pociągnięci do odpowiedzialności, "i to srogiej". - Nie tylko ci, którzy doprowadzili do zanieczyszczenia Odry, ale także ci, którzy zaniechali działań - powiedział.
Burmistrz Krosna Odrzańskiego: nie zbliżajcie się do rzeki Odry
Zdaniem Marka Cebuli, burmistrza Krosna Odrzańskiego to, co widzimy w Odrze, to tak naprawdę "milczące umieranie rzeki". - Zniknęły znad niej zwierzęta, zniknęły ptaki, zniknęły zwierzęta żyjące w wodzie. (…) Na pewno każda instytucja, która ma zrzut czegokolwiek do rzeki Odry, musi mieć pozwolenie wodno-prawne, zapytajmy się, kto podpisał takie pozwolenie dla zakładów pracy, które wypuszczają ścieki do rzeki Odry. (…) Te zezwolenia od kilku lat wydają Wody Polskie - mówił.
Dodał, że chciałby, by "z całą stanowczością byli ścigani ci, którzy doprowadzili do tej sytuacji w rzece Odrze", ale też "żebyśmy się też cofnęli do tych pozwoleń, które uzyskali i za które są odpowiedzialne instytucje państwa".
- Zostaliśmy pozostawieni sami sobie jako samorządowcy. Zaczęliśmy działać - powiedział.
Jak dodał, na spotkaniu sztabu kryzysowego usłyszał, że "to, co widzimy martwego w rzece, to tylko mały procent". - Za chwilę możemy mieć zakażenie biologiczne - podkreślił.
Jak mówił, samorządowcy starają się dotrzeć do mieszkańców z informacjami wszelkimi możliwymi kanałami. - W gminie Krosno Odrzańskie przygotowaliśmy komunikat, który został przekazany już do proboszczów parafii, do ochotniczych straży pożarnych, rad sołeckich. Wszyscy dziś dystrybuują informację: nie zbliżajcie się do rzeki Odry - powiedział Cebula.
"To nie jest woda z pralki, to nie jest woda ze ścieku komunalnego"
Dodał, że jako samorządowiec oczekuje natychmiastowego komunikatu, gdy tylko coś niepokojącego dzieje się w rzece, by mógł powiadomić swoich mieszkańców, że może być jakaś niebezpieczna substancja w rzece Odrze. I nie może zrozumieć, jak można winą za sytuację obarczać samorządowców.
- Jesteśmy w piątym dniu katastrofy ekologicznej, jakiej jeszcze nie notowano w województwie lubuskim i na rzece Odrze. Jestem tym zbulwersowany, że dzisiaj próbuje się zrzucać odpowiedzialność na samorządy, które niby zanieczyszczają rzekę Odrę. Samorządy, to mieszkańcy. To znaczy, że co, że mieszkańcy zanieczyścili tę rzekę? My ściekami komunalnymi? To nie jest woda z pralki, to nie jest woda ze ścieku komunalnego, tylko to jest przemysłowy zrzut na skalę, jakiej jeszcze nie obserwowaliśmy! - powiedział.
W tej samej kwestii zabrał głos Wadim Tyszkiewicz. - Często pada takie hasło, że samorządy spuszczają ścieki do rzeki. Dementuję. Samorządy nie spuszczają ścieków. Ścieki są oczyszczane w oczyszczalniach, a spływa czysta woda. Samorządy nie spuszczają ścieków, spuszczają czystą krystaliczną wodę - zauważył.
Prezes Wód Polskich mówił o ataku politycznym
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Wędkarze wyłowili ich co najmniej kilka ton. Jak zapewniono Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca.
W czwartek fala zanieczyszczonej Odry ze śniętymi rybami dotarła na teren woj. zachodniopomorskiego. W piątek w Szczecinie zebrał się sztab kryzysowy w związku z sytuacją na rzece. Wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki zapowiedział, że w piątek zostanie wydana decyzja o zamknięciu dostępu do Odry.
Sprawą masowego śnięcia ryb w Odrze z zawiadomienia WIOŚ we Wrocławiu zajmie się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
Wiceminister infrastruktury Grzegorz Witkowski mówił w czwartek na konferencji w Cigacicach m.in., że badania wody z Odry, w której doszło do masowego i niespotykanego na taką skalę śnięcia ryb zostaną udostępnione w ciągu tygodnia. Stwierdził, że "nie po to wydajemy kilka milionów złotych na zarybianie, na zabezpieczenie ekologiczne polskich rzek, aby ktoś, czy samorząd, czy przedsiębiorstwo, czy państwowe, czy prywatne bezkarnie mogło zatruwać polskie rzeki".
Prezes Wód Polskich Przemysław Daca mówił na tej samej konferencji m.in., że z Odry głównie wędkarze wybrali dotychczas 10 ton martwych ryb i że "to pokazuje, że mamy do czynienia z gigantyczną i bulwersująca katastrofą ekologiczną". Daca stwierdził też, że sytuacja ta jest od samego początku wykorzystywana do hejtu i ataku politycznego i że "nie jest prawdą, że Wody Polskie od samego początku nic nie robiły".
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24