Miało być światowo. Jak w Amsterdamie, czy Hollywood. Nie wszystko jednak poszło zgodnie z planem. Zamiast dużego napisu "Zielona Góra", który miałby się stać wizytówką miasta, na Wzgórzu Winnym stanęły litery układające się w "I love Zielona". Ograniczone fundusze nie pozwoliły na realizację początkowego projektu.
Pomysł dużego, podświetlanego napisu "Zielona Góra" został zgłoszony do budżetu obywatelskiego na rok 2017. Idea spodobała się mieszkańcom - na 98 pozycji, na liście tzw. zadań małych, przewidujących inwestycje do 150 tysięcy złotych, napis zajął trzecie miejsce, uzyskując ponad 1,5 tysiąca głosów. Oto jak był reklamowany: "Pomysł polega na zrobieniu dużego napisu ZIELONA GÓRA (1,5m/2m wysokości każda litera) z instalacją, która podświetli litery od spodu. Napis będzie w kolorze białym, na którym łatwo będzie można nanieść światłem dowolne kolory np. barwy Zielonej Góry (podczas ważnych meczów żużlowych czy koszykarskich, lub każdorazowo gdy któryś ze sportowców Zielonej Góry zdobędzie złoty medal) w kolorach biało-czerwonych (w ważne święta państwowe), czy po prostu białe (każdego dnia po zapadnięciu zmroku)".
"Celem projektu jest wykonanie napisu Zielona Góra z dużych podświetlanych liter, który będzie formą promocji miasta, miejscem spotkań mieszkańców i obowiązkowym miejscem zrobienia sobie zdjęcia w Zielonej Górze przez turystów. Wykonanie wpłynie na identyfikacje wizualną i branding miasta jak w Amsterdamie, Hollywood czy Montevideo. Turyści robią sobie z napisem zdjęcia, selfie. Zdjęcia żyją później własnym życiem" - uzasadniał pomysłodawca.
Za drogo
Na papierze wszystko wygląda bez zarzutu. Wnioski co do promocji miasta wydają się słuszne. Wydaje się jednak, że choć napis niewątpliwie przyniesie miastu rozgłos, to niekoniecznie z powodów, o jakie zabiegaliby urzędnicy.
Przy palmiarni, na Wzgórzu Winnym nie stanął bowiem napis, jaki zakładał projekt zgłoszony do budżetu. Zamiast "Zielona Góra" jest "I love Zielona", a dokładniej rzecz biorąc, wyraz "love" zastąpiony został zielonym liściem w kształcie serca. Dlaczego?
Jak tłumaczy Paweł Urbański, dyrektor departamentu inwestycji w zielonogórskim urzędzie, wszystko rozbiło się o pieniądze. Wedle początkowych ustaleń napis ten miał być znacznie bardziej urozmaicony niż w finalnej wersji. Zakładano, że litery zostaną wykonane ze stali nierdzewnej i umieszczone w instalacji przypominającej butelkę wina, z której miała się wylewać woda. Problem w tym, że - jak mówi Urbański - wyceny takiej inwestycji zakładały wydatek rzędu ponad 350 tysięcy złotych. Znacznie więcej niż przewidywał budżet.
- Rozmawialiśmy z firmami, które zajmują się realizacją tego napisu. Wyłoniona firma miała zaproponować rozwiązanie graficzne tego napisu. Przedstawiono koncepcję, która została zaakceptowana przez urząd miasta do realizacji. Wiązało się to przede wszystkim z czynnikiem ekonomicznym, bo była szansa na zmieszczenie się w kwocie budżetowej - mówi urzędnik.
Jak dodaje, dłuższy napis mógłby się nie zmieścić w obecnym miejscu, natomiast wykonanie go na dwóch poziomach mogłoby być trudne ze względów technicznych, a także stwarzałoby niebezpieczeństwo. Według Urbańskiego ktoś mógłby się wdrapać na litery i przy upadku zrobić sobie poważną krzywdę. Miasto nie chce brać na siebie takiej odpowiedzialności.
Ostatecznie finalny projekt kosztował około 154 tysięcy złotych.
"Napis nie promujący miasta"
- Mnie denerwuje brak konsultacji. Było spędzonych kilkadziesiąt godzin na promowanie projektu, były konsultacje z urzędnikami, były konsultacje z projektantami, rzeźbiarzem, były rozmowy z prezydentami. Po czym finalnie oczywiście potwierdzono mi, że projekt powstanie, jako taka wisienka na torcie, na Winnym Wzgórzu. Napis powstał, ale w połowie, nie promujący miasta Zielona Góra w pełni - irytuje się pomysłodawca napisu, działacz Kukiz'15 Paweł Maciejewski.
Co sądzą o nim mieszkańcy? - Fajny napis, bardzo ładnie to wygląda. Myślę, że w końcu Zielona Góra zaczyna się rozwijać - mówi kobieta mieszkająca pod miastem.
Po chwili jednak dostrzega, że brakuje drugiego członu w nazwie miasta.
- A to nie będzie "Góra" do końca? No to takie trochę kiepskie, myślałam, że to będzie cały napis. Jeśli to ma promować nasze miasto, to powinna być "Zielona Góra", a "Zielona" to może być dolina i wszystko dookoła - dodaje.
Pytani przez naszą reporterkę goście przyjezdni z Poznania czy spod Szczecina twierdzą, że napis im się podoba.
Paweł Maciejewski wyraża nadzieję, że miasto się zreflektuje i doda brakujący człon. Z kolei Paweł Urbański uważa, że krytyka spadająca na urząd w związku z tą inwestycją ma związek ze zbliżającymi się wyborami samorządowymi i stanowi element kampanii. Dyrektor departamentu inwestycji liczy, że z biegiem czasu zielonogórzanie zaczną się utożsamiać z napisem.
- Chcieliśmy, żeby było to w troszeczkę nowszej formie. Na taką się zdecydowaliśmy. Wiemy, że są to zawsze elementy mocno dyskusyjne. Byłem przygotowany na to, że taka krytyka mogła się pojawić - przyznaje Urbański.
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań