Przed rokiem radny z Gniezna (Wielkopolska) na betonowym placu przed Teatrem im. Aleksandra Fredry usmażył jajecznicę. Piramidy, jakie w ramach rewitalizacji tego obszaru wybudowano, nazwał finansowymi, dopisując, ile kosztowała przebudowa. Sprawa - z inicjatywy teatru - znalazła swój finał w sądzie. A ten właśnie prawomocne zdecydował o umorzeniu postępowania.
Sąd Okręgowy w Poznaniu w czwartek zdecydował o utrzymaniu w mocy postanowienia sądu pierwszej instancji. Ten umorzył postępowanie przeciwko gnieźnieńskiemu radnemu, wskazując na artykuł 17, paragraf 1, podpunkt 2 Kodeksu postępowania karnego.
Nie wszczyna się postępowania, a wszczęte umarza, gdy: 2) czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego albo ustawa stanowi, że sprawca nie popełnia przestępstwa;
- To coś dużo mocniejszego niż udowodnienie braku winy. Sąd po prostu nie dopatrzył się w moim zachowaniu czynu zabronionego - mówił nam Tomasz Dzionek po decyzji sądu pierwszej instancji w kwietniu 2023 roku.
Na tamto postanowienie zażalenie złożył teatr. W ocenie teatru doszło do przestępstwa pomówienia, stąd zdecydowano się złożyć prywatny akt oskarżenia. - Autor słów ponosi odpowiedzialność karną, a nie cywilną - tłumaczył mecenas Radosław Skowron, pełnomocnik prawny teatru.
ZOBACZ MATERIAŁ "FAKTÓW" TVN: Teatr imienia Aleksandra Fredry wytacza proces radnemu z Gniezna
Postępowanie, zgodnie z przepisami, było niejawne. - Teatr nie ma niczego do ukrycia, teatr chciałby jawności - przekonywał pełnomocnik prawny teatru. Jak dodawał, chciałby móc powiedzieć więcej o sprawie, ale przepisy prawa na to nie pozwalają. - Zależy nam na tym, żeby sprostować wiele niedomówień i przekłamań - podkreślał.
I wyjaśniał, że aby mogli mówić o sprawie, ta musi wrócić do sądu rejonowego. - Jeśli Sąd Okręgowy w Poznaniu uchyli decyzję sądu pierwszej instancji, to ta sprawa wróci do Gniezna i na pierwszej rozprawie złożymy wniosek o niekorzystanie z tajności. Teatrowi zależy na tym, by sprawę mogli śledzić dziennikarze - powiedział Skowron.
Po czwartkowym wyroku z pełnomocnikiem teatru, mimo kilku prób, nie udało nam się skontaktować.
Radny: teatr przegrał z kretesem
Decyzję sądu komentuje natomiast Tomasz Dzionek, który o umorzeniu postępowania poinformował w mediach społecznościowych. "Wolność słowa i prawo do krytyki kruszą każdy beton" - napisał.
- Skoro sąd pierwszej instancji umorzył postępowanie, stwierdzając, że nie ma żadnych podstaw, żeby analizować, czy doszło do popełnienia przestępstwa, a sąd drugiej instancji to podtrzymał, to znaczy, że teatr przegrał z kretesem - powiedział tvn24.pl radny.
Jak zapowiedział, to nie koniec jego walki o zmiany na betonowym placu. - Zależy mi na tym, żeby było tam więcej zieleni, trwają już rozmowy o przywróceniu w godnym miejscu pomnika Aleksandra Fredry. Mamy jego rok, w urzędzie miejskim pojawiają się potomkowie pisarza, a nikt nie jest w stanie przekonać pani dyrektor teatru, żeby wyjąć spod palet i dermy zdemontowany przed sześcioma laty pomnik, który zgodnie z tym, co pokazywano na wizualizacjach, miał stać na dziedzińcu teatru - skomentował Dzionek.
Krytykował betonozę
Cała sprawa zaczęła się w lipcu 2022 roku. "Plac przed Teatrem Fredry w Gnieźnie to gnieźnieński symbol betonozy" - napisał 2 lipca 2022 roku Tomasz Dzionek, radny z Gniezna, pod filmem, na którym w czasie upału smażył w tym miejscu jajecznicę na metalowej rozgrzanej ławce. Jak mówił, jajka ścięły się po 15 minutach.
- Przed remontem było tam dużo zieleni. Były trawniki, były kwietniki, były przede wszystkim drzewa - mówił wówczas "Faktom" TVN.
"To wstyd i poruta, że za niemałe pieniądze zniszczono popularną wśród gnieźnian przestrzeń miejską. Do tych, którzy wpadają na tak beznadziejne pomysły i nie tylko w Gnieźnie! Chcemy zieleni, drzew, cienia, retencji wody, niekoszonej trawy!" - pisał.
Dziewięć dni później zamieścił post, w którym poinformował, że zwrócił się do Teatru im. Fredry w Gnieźnie z wnioskami o wyjaśnienie dotyczące m.in. niedziałającej fontanny, braku dbałości o zieleń, rabaty i czystość na placu, którego jest administratorem.
"Z uwagi na powszechną negatywną opinię mieszkańców o zastąpieniu atrakcyjnego i przystępnego placu z zielenią placem betonowym o niskiej jakości estetyki i wykończenia, nieprzyjaznej dla mieszkańców i w żadnej mierze nie zachęcającej do użytkowania, wezwałem do podjęcia działań mających na celu: natychmiastowe uporządkowanie, odświeżenie placu, wyremontowanie elementów wymagających naprawy, uruchomienie urządzeń, które winny być uruchomione permanentnie od blisko 4 lat i należytą pielęgnację pozostałej zieleni, odbrukowanie części placu z betonowych płyt chodnikowych, wysianie tamże trawy i posadzenie drzew w ilości nie mniejszej niż 20 szt., celem zwiększenia atrakcyjności placu, zapewnienia odpowiedniej ilości cienia, zieleni i wilgoci, przeniesienie popiersia A. Fredry w widoczne i godne miejsce, np. na front głównego wejścia do Teatru" - czytamy we wpisie.
Do tego dodał zdjęcie placu przed teatrem z betonowymi piramidami z podpisem "Piramidy finansowe za 1.300.000,00 złotych".
To sformułowanie oburzyło przedstawicieli teatru. - Dostałem wezwanie do przeprosin i usunięcia posta. A skoro nie przeprosiłem, skierowali sprawę do sądu - mówił nam Dzionek.
Radnego bronił prezydent miasta
W obronie radnego stanął wtedy prezydent Gniezna Tomasz Budasz, który zamieścił wspólne zdjęcie z radnym z podpisem "Popieram Tomka!".
Jak dalej tłumaczył, wygląd placu znacznie różni się od tego, który można było zobaczyć na wizualizacjach. "Dostaliśmy jego bieda wersję. Wersję, która zarówno mieszkańcom, jak i mnie, mówiąc delikatnie, bardzo się nie podoba. Plac miał też tętnić życiem artystycznym. Do tej pory podobno odbyło się tam zaledwie kilka wydarzeń. Ktoś pamięta jakie? Dodatkowo, na placu nie wrócił pomnik patrona teatru Aleksandra Fredry" - podkreślił Budasz.
Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Dzionek