Prawie 200 ton niebezpiecznych odpadów chemicznych znajduje się na terenie wsi Szołajdy w Wielkopolsce. Chemikalia od kilku lat zalegają na jednej z działek. Władze gminy mówią o poważnym zagrożeniu dla mieszkańców, ale nie mają środków na usunięcie tych substancji. Jest za to plan ewakuacji na wypadek pożaru składowiska.
Problem z odpadami w gminie Chodów (woj. wielkopolskie) pojawił się kilka lat temu. Na jednej z posesji w Szołajdach nielegalnie przechowywano je bez zezwolenia. W nikim nie wzbudzało podejrzeń, że na wskazany teren często wjeżdżały samochody ciężarowe. Dopiero później okazało się, że w ten sposób transportowano do tego miejsca kolejne beczki i pojemniki z niebezpiecznymi substancjami. Początkowo miały być one magazynowane w pomieszczeniach gospodarczych.
- Dopiero po pewnym czasie mieszkańcy zauważyli operatora koparki, który ziemią przysypywał podejrzanie wyglądające beczki. Wówczas mieszkańcy powiadomili władze samorządowe, policję i inne służby. A te, gdy weszły na posesję, odkryły, z jak ogromną ilością odpadów mają do czynienia – relacjonuje Łukasz Wójcik, reporter TVN24, który zajmuje się tą sprawą.
"Jak tu żyć, jak oddychać"
Szacuje się, że w Szołajdach znajduje się nawet 200 ton takich odpadów. W związku ze słabym stanem pojemników, w których przechowywane są te materiały, można stwierdzić, że część zanieczyszczeń już dawno dostała się do gleby. Szkodliwe opary są też w powietrzu. - W pierwszym okresie od odkrycia tego składowiska, to było w październiku 2019 roku, sprzęt wykazał, że wyczuwalne są tylko dwie szkodliwe substancje w powietrzu. Tymczasem ostatnie badanie, które przeprowadzono w listopadzie wykazało już 11 szkodliwych substancji. Są one wszystkie trujące, żrące, rakotwórcze, łatwopalne i wybuchowe – mówi TVN24 Marek Kowalewski, wójt gminy Chodów.
Substancje w beczkach to m.in. lakiery, impregnaty do drewna, kwas solny czy środek do spieniania szamponów dla dzieci.
- Ja mam język, usta i gardło opuchnięte. Przykro mi o tym mówić. Do lekarzy się chodzi i jeszcze muszę dodatkowo wydawać pieniądze. 56 lat tu mieszkam, oboje z mężem całe życie pracowaliśmy. A teraz nawet spokojnie nie można pożyć. Ja nie mogę do ogródka wyjść, jak patrzę tu na to (chemikalia – przyp. red.). Jak tu żyć, jak oddychać jak trucizna za płotem – mówi Zdzisława Kruszyńska, mieszkanka wsi Szołajdy.
Czarny scenariusz
Władze gminy i mieszkańcy obawiają się też, że przy wyższych temperaturach może dojść do samozapłonu substancji. W związku z tym przygotowano na wszelki wypadek plan ewakuacji obejmujący ponad 120 mieszkańców z kilku wsi. - Opinia biegłego z zakresu pożarnictwa potwierdza duże zagrożenie samozapłonem, wybuchem i pożarem nieprzewidywalnym w skutkach. Dlatego musieliśmy przygotować plan na wypadek takiego zdarzenia – mówi wójt.
Wszyscy tu jednak mają nadzieję, że nigdy nie przyjdzie im się zmierzyć z takim czarnym scenariuszem. Wierzą też, że w końcu ktoś znajdzie sposób i środki na to, by tej "bomby" ze wsi się pozbyć. Szacowany koszt utylizacji takich odpadów to około 5-6 milionów złotych. To mniej więcej połowa budżetu całej gminy. Wójt wydał nakaz usunięcie odpadów przez właściciela nieruchomości, ale ten się do niego nie zastosował. Nałożono na niego karę pieniężną, ale i tej nie uiścił. Dlatego włodarze gminy zwrócili się z prośbą o pomoc do wojewody.
"Wojewoda nie może wydatkować środków budżetu na realizację zadania w postaci usunięcia odpadów, nie posiada też takich kompetencji prawnych. Wojewoda poinformował wójta, iż może pozyskać fundusze z Funduszu Ochrony Środowiska i dalej egzekwować koszty od sprawcy" – przekazały w oświadczeniu służby wojewody.
Wójt zapewnia, że cały czas prowadzi rozmowy dotyczące uzyskania dodatkowych środków, ale na razie nie zapadły żadne decyzje.
Ukrywał się w Niemczech
Sprawą nielegalnego składowiska zajmowała się Prokuratura Rejonowa w Kole, potem przejęła ją Prokuratura Okręgowa w Koninie. Podejrzany w sprawie mężczyzna ukrywał się na terenie Niemiec, dlatego nie było możliwości przeprowadzenia z nim czynności. W związku z tym wydano Europejski Nakaz Aresztowania. 11 lutego podejrzany został zatrzymany. Trwa procedura przekazania mężczyzny polskim służbom.
- Podejrzanemu zarzuca się składowanie wbrew przepisom ustawy i bez decyzji administracyjnej zezwalającej na prowadzenie takiej działalności 183 ton odpadów niebezpiecznych, czym sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób bądź mienia wielkich rozmiarów – mówi Ewa Woźniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koninie.
Podejrzanemu grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24