Mieszkańcy Ciborza (woj. lubuskie) nie mogą się pogodzić z tragiczną śmiercią piątki młodych ludzi.
We wtorek rano auto, którym jechali nastolatkowie, wpadło do pobliskiego stawu. Chwilę wcześniej prawdopodobnie wpadło w poślizg.
Mimo szybkiej akcji ratunkowej i reanimacji nikogo nie udało się uratować.
Mieszkańcy przez całą środę odwiedzają miejsce tragedii, zapalają znicze i mówią: śmierci tych niewinnych osób można było zapobiec.
Słupki i taśma zamiast barierek
O tym, że w miejscu tragedii mogło nie być właściwego zabezpieczenia drogi, poinformował nas tuż po wypadku internauta. Wysłał wiadomość na Kontakt 24.
Dziś na ten problem zwracają uwagę sami mieszkańcy. Sąsiedzi i przyjaciele piątki nastolatków, którzy wpadli do stawu.
- Barierki? Od prawie dwóch miesięcy tu stały tylko takie dwa słupki owinięte taśmą. To było całe zabezpieczenie tego mostku. Ja tylko obserwowałam i czekałem kiedy coś się stanie, bo wszystko wskazywało, że to tylko kwestia czasu. Jeżdżę tu od ponad 40 lat i wiem dokładnie, jak ta droga wygląda. Zachowuję ostrożność, więc nigdy nic mi się tu nie stało. Tutaj jest zawsze wilgotno. Wystarczy mały mróz i już jest jazda - mówił reporterce TVN24 pan Andrzej, mieszkaniec Ciborza, Dodaje: gdyby ta barierka była tutaj, tak jak i po drugiej stronie, to najpewniej ci ludzie by żyli.
Podobnego zdania są też inni mieszkańcy.
- Zginęło pięć młodych, niewinnych osób. Mogli żyć. Mieszkańcy interweniowali w sprawie tych barierek. Wójt i radni też. Niestety w starostwie nikt nic nie zrobił - przekonuje jeden z mieszkańców, który również pojawił się w miejscu tragedii.
- To byli nasi przyjaciele. Tworzyliśmy paczkę. Przetrwaliśmy razem dobre i złe chwile. I zrobimy wszystko, by prawda o tym, dlaczego tych barierek tu nie postawiono, wyszła na jaw - mówi Piotr Kasprzak, przyjaciel zmarłych nastolatków.
Zbigniew Szumski, starosta powiatu świebodzińskiego powiedział PAP, że ta sprawa jest wyjaśniania wewnętrznie w starostwie. Dodał, że jest wiele spekulacji na ten temat i lepiej poczekać na ustalenia prokuratury.
Zaznaczył, że miejsce wypadku zostało zabezpieczone zgodnie z prawem, a naprawa barier miała zostać wykonana między 9 a 13 grudnia br.
Barierki miały znaczenie?
Okoliczności śmierci nastolatków bada Prokuratura Rejonowa w Świebodzinie. Ta już we wtorek wieczorem poinformowała, że podczas swojego śledztwa przyjrzy się również kwestii braku barierek drogowych w miejscu, w którym doszło do wypadku.
Śledczy zweryfikują, czy ewentualny brak zabezpieczeń w tym miejscu mógł mieć wpływ na tragiczne skutki wypadku.
Z dotychczasowych ustaleń prokuratury wynika, że autem podróżowało pięć osób w wieku od 17 do 19 lat. Audi kierowała jedna z 18-latek, która od niedawna miała uprawnienia do jazdy samochodem.
Zarówno ona, jak i pasażerka siedzącą obok kierującej, miały zapięte pasy.
- Siedzący z tyłu trzej mężczyźni nie mieli zapiętych pasów w chwili wyłowienia pojazdu, ale czy tak było również podczas samej jazdy – tego już nie ustalimy – przekazał Zbigniew Fąfera, rzecznik zielonogórskiej prokuratury.
Ujawnione na miejscu wypadku zdarzenia ślady wskazują, że pojazd na tym niebezpiecznym odcinku drogi mógł wpaść w poślizg i w wyniku utraty stabilności wypadł z drogi, sforsował biało-czerwone tablice - takie, które ustawia się w miejscach, gdzie są prowadzone prace drogowe. Potem auto wpadło do zbiornika wodnego.
Odpowiedź na pytanie, czy nastolatkowie zginęli na skutek obrażeń doznanych w wypadku, czy też utonęli, mają dać zarządzone przez prokuratora sekcje zwłok, które mają odbyć się w czwartek (12 grudnia br.). Biegli mają również ustalić, czy osoby jadące audi były trzeźwe. Na wyniki tych badań trzeba będzie jednak poczekać kilka tygodni.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/ks/kwoj / Źródło: TVN24 Poznań/PAP
Źródło zdjęcia głównego: Lubuska Policja