Auto bez klamek, "rolicja", cinquecento w wersji sporting. Tuning po polsku

Różne oblicza polskiego tuningu
Różne oblicza polskiego tuningu
Źródło: Maciej Mazur | Fakty TVN

Do czego może doprowadzić przesadny tuning? Przekonała się o tym na własnej skórze jedna z mieszkanek Kalisza. W samochodzie bez klamek została uwięziona na środku drogi. Dziwnym przeróbkom w polskich autach przyglądał się Maciej Mazur z "Faktów" TVN.

- Tuning niejedno ma imię. To dziedzina motoryzacji, która przerabia samochody niekiedy w piękne cacka, a czasami w nieprawdopodobnej brzydoty potwory - mówi Adam Kornacki, dziennikarz TVN Turbo.

Dwie strony tuningu

Dobry mechanik może z niepozornego auta stworzyć prawdziwego pogromcę szos. Fiat cinquecento w wersji sporting może jechać nawet 220 km/godz. Honda civic poddana fachowym przeróbkom może kryć pod maską 450 koni mechanicznych. - Do tego czteronapęd i obniżona masa. Auto nie do wyścigów, a do normalnej jazdy na co dzień po ulicach - przekonuje Sebastian Dziadosz z warsztatu Rider Garage.

Zabawa z tuningiem może jednak skończyć się także nieprzyjemnie. Przekonała się o tym młoda kobieta, która utknęła w samochodzie bez klamek. Jak już pisaliśmy na tvn24.pl, drzwi otwierały się tylko na pilota. Kłopot w tym, że tym razem pilot nie zadziałał. CZYTAJ WIĘCEJ

Kłopotliwy tuning

Kłopotliwy tuning

"Z głową i rozsądkiem"

- Tuning to zabawa, która kosztuje. Trzeba go wykonywać z głową i rozsądkiem. Nieprofesjonalny tuning to niebezpieczeństwo dla naszego zdrowia - przekonuje Andrzej Garczyński z AG-Tuning.

Jak mówi, moda na samochody bez klamek już przeminęła. Lata świetności przeżywały one około 1995 r. Nie zawsze jednak były one zrobione z myślą o zdrowiu kierowcy i pasażerów. - W przypadku z Kalisza zabrakło mechanizmu niezależnego od elektroniki, typowej linki, która umożliwiłaby otwarcie drzwi - tłumaczy.

"Nieprofesjonalny tuning to niebezpieczeństwo"

"Nieprofesjonalny tuning to niebezpieczeństwo"

Kogut pod folią i "rolicja"

Piotr Monkiewicz z Automobilklubu Wielkopolski przyznaje, że sam zna podobne przypadki nieodpowiedzialnego przerabiania aut. I to tych, które wydawałoby się, że muszą być skonstruowane z dbałością o najmniejsze szczegóły.

- Jeden z dealerów sprzedając alfę romeo policjantom musiał dostosować felgi do wymogów. Założył podkładki. Komendant wojewódzki policji wydał rozporządzenie, że co 500 km koła trzeba dokręcać - opowiada.

Jak dodaje, nie wszystko co jest dostępne na rynku, nadaje się do montowania w aucie. - Możemy pójść do sklepu, kupić niebieskiego koguta i założyć go na dach. Do domu jednak nie dojedziemy - mówi Monkiewicz.

Tuning po polsku. "Nie wszystko co kupimy, możemy założyć w aucie"

Tuning po polsku. "Nie wszystko co kupimy, możemy założyć w aucie"

Jeden z kierowców w Poznaniu znalazł jednak sposób i na policyjnego koguta. By nie kusić losu stróżów prawa, na polonezie, którego kupił, koguta zasłonił czarną folią. Na samochodzie zmienił jedynie pierwszą literę napisu z "P" na "R".

Tuning po poznańsku. Rolicja zamiast policji

Autor: FC/par / Źródło: TVN 24 Poznań / Fakty TVN

Czytaj także: