18-latka, która przyniosła w zeszły wtorek martwe dziecko do szpitala w Turku (woj. wielkopolskie), usłyszała zarzut dzieciobójstwa. Grozi jej do 5 lat więzienia.
Tydzień temu do szpitala w Turku 18-letnia dziewczyna wraz z członkami rodziny, przyniosła w torbie martwe dziecko. Sprawą od razu zajęła się prokuratura.
- Odbyła się sekcja zwłok, która nie wykazała żadnych obrażeń zewnętrznych czy wewnętrznych. Nie ustalono tym samym bezpośredniej przyczyny zgonu dziecka. Przeprowadzone zostaną jeszcze badania histopatologiczne - mówił w czwartek Marek Kasprzak z Prokuratury Okręgowej w Koninie.
Prokuratura ustaliła, że do porodu doszło dzień wcześniej, w domu nastolatki. Ta miała tylko powiedzieć, że dziecko urodziło się już martwe.
Jak podaje portal epoznan.pl, dziecko urodziło się żywe i było zdolne do samodzielnego życia poza łonem matki. Zmarło najprawdopodobniej w wyniku nieudzielenia mu pomocy przez wyspecjalizowane służby, których nie powiadomiono o porodzie. W związku z tym matce dziecka postawiono zarzut dzieciobójstwa, czyli zabicia dziecka w okresie porodu pod wpływem jego przebiegu. Grozi jej do lat 5 więzienia.
Śledztwo w innej sprawie wciąż trwa
Wciąż trwa śledztwo w sprawie innej tragedii w Turku. W styczniu podczas spaceru jeden z mieszkańców znalazł w krzakach obok cmentarza żydowskiego torbę, w środku której znajdowało się ciało chłopca owinięte poszewką, z prawidłowo odciętą pępowiną. W torbie znajdowały się też dwie reklamówki: pierwsza z częściami organicznymi - łożyskiem i pępowiną, natomiast w drugiej była szufelka ze śladami korozji.
W marcu policja zatrzymała matkę dziecka. Kobieta usłyszała zarzut zabójstwa, za co grozi jej dożywocie. Nie została jednak aresztowana.
Autor: FC / Źródło: epoznan.pl/TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu