- To, co zastaliśmy na miejscu, trudno opisać. Skrajnie wychudzony psi szkielet, który nie był w stanie się podnieść – mówi prezes Toruńskiego Towarzystwa Ochrony Praw Zwierząt. Bobi w tragicznym stanie trafił do kliniki. Niestety psa nie udało się uratować. Sprawa trafiła już do prokuratury.
Zgłoszenie razem ze zdjęciami wychudzonego psa w typie shar pei Toruńskie Towarzystwo Ochrony Praw Zwierząt dostało w piątek około godziny 21.30. - Po nitce do kłębka udało nam się dotrzeć do tego, kim jest właściciel i jak do tego mieszkania się dostać. Z samego rana w sobotę tam pojechaliśmy – opowiada Piotr Korpal, prezes Toruńskiego Towarzystwa Ochrony Praw Zwierząt.
Drzwi otworzył właściciel mieszkania. Właściciela Bobiego nie było w środku. - Właściciel lokalu wpuścił nas do środka, co ułatwiło sprawę, bo nie musieliśmy wzywać policji. To, co zobaczyliśmy, trudno opisać. Skrajnie wychudzony pies, który nie był w stanie się podnieść, leżał na kanapie w swoich odchodach. Nie kontaktował. Wyglądał dużo gorzej niż na zdjęciach, które otrzymaliśmy dzień wcześniej – mówi Korpal.
Jak dodaje, Bobi był w takim stanie, że wolontariusze nie robili żadnych formalności, tylko kilka zdjęć i od razu zawieźli go do kliniki weterynaryjnej w Toruniu.
- Zwróciliśmy się o pomoc do zaprzyjaźnionej fundacji Najlepszy Przyjaciel w Toruniu, by nam pomogli w opiece weterynaryjnej. Oni zajęli się opieką, a my dogrywaniem całej sprawy od strony strony formalnej, czyli między innymi zawiadomieniem do urzędu miasta o odbiorze zwierzęcia, zawiadomieniem do prokuratury i kontaktem z właścicielem – wymienia prezes TTOPZ.
Niestety już następnego dnia w niedzielę przyszła najgorsza wiadomość – Bobiego nie udało się uratować.
"Chorował, ale do takiego stanu doprowadziło ludzkie zaniedbanie"
- Bobik nie dał rady. Miał zapalenie płuc, miał powiększone serce, miał niewydolność nerek, chorą tarczycę, właściwie miał wszystko. Na podstawie wstępnych badań medycznych lekarze twierdzą, że Bobik był prawdopodobnie chory, ale trzeba jasno powiedzieć, że do takiego stanu doprowadziło go ludzkie zaniedbanie. Każdą chorobę można leczyć – mówi Korpal. - Wiadomo, że bywają choroby śmiertelne, ale jeśli ten pies faktycznie był chory, to był nieleczony, a ustawa o ochronie zwierząt mówi wyraźnie, że nieleczenie zwierzęcia jest również znęcaniem się – dodaje.
Bobi był psem w typie shar pei. Był w takim stanie, że na podstawie jego wyglądu ciężko określić wiek, prawdopodobnie miał pięć lat.
- Był skrajnie wycieńczony, niedożywiony. Według informacji, jakie uzyskaliśmy, nie jadł od pięciu dni. Brak pieniędzy nie jest przeszkodą, weterynarze mają kontakt z organizacjami pożytku publicznego, które pomagają, istnieje też schronisko dla zwierząt, które by przygarnęło takiego psa – mówi Korpal.
We wtorek Toruńskie Towarzystwo Ochrony Praw Zwierząt złożyło zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa znęcania się nad psem. Sprawą zajmuje się Prokuratura Rejonowa Toruń-Wschód.
Właściciel Bobiego do tej pory nie skontaktował się z Toruńskim Towarzystwem Ochrony Praw Zwierząt.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Toruńskie Towarzystwo Ochrony Praw Zwierząt