Szczecińska prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie nieumyślnego doprowadzenia do zawalenia w 2017 roku stropów w północnym skrzydle Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie. Jak uznali śledczy, winna była erozja gleby.
11 maja 2017 roku w północnej części Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie osunął się filar, który pociągnął za sobą fragmenty sklepienia. Filar zapadł się aż do piwnicy. W katastrofie nikt nie ucierpiał, a część budowli jest od tamtego czasu wyłączona z użytkowania.
- Postępowanie w sprawie tej katastrofy zostało aktualnie zakończone decyzją w przedmiocie umorzenia z uwagi na brak znamion czynu zabronionego. To postępowanie wykazało, także ze względu na opinie biegłych, że skutek w postaci zawalenia się fragmentu stropu w Zamku nastąpił w rezultacie działania sił przyrody - poinformowała nas Joanna Biranowska-Sochalska z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Szukanie winnych
- Nie sposób uznać, że zdarzenie zostało wywołane działaniem lub zaniechaniem człowieka – poinformowały w środę w komunikacie służby prasowe marszałka, powołując się na postanowienie prokuratury o umorzeniu śledztwa. Jak dodano, "rozwój zapadliska trwał co najmniej kilkadziesiąt lat i spowodowany był działaniami sił przyrody".
Remont nie miał wpływu na zwiększenie obciążeń użytkowych filara – można przeczytać w dokumencie. "Stan techniczny budynku przed katastrofą był zadowalający i nie wykazano uszkodzeń, które mogłyby stanowić podstawę do przewidzenia zagrożenia katastrofą. Zdaniem biegłych, z uwagi na charakter zniszczeń nie było możliwości bezpośredniego przeciwdziałania zagrożeniu." – napisano.
Jak podał urząd, decyzja prokuratury obala wiele zarzutów. Mówiono, że na katastrofę wpływ miał wcześniejszy remont w północnym skrzydle Zamku, wybudowanie basenu przeciwpożarowego dla potrzeb Opery, czy podziemne tunele, o których wiedzę miała dyrekcja instytucji. Jak podkreślono, żadna z tych hipotez nie znalazła odzwierciedlenia w faktach.
Według urzędu, z uwagi na to, że zbiornik przeciwpożarowy był szczelny, opiniujący wykluczyli jego bezpośredni wpływ na powstanie katastrofy, podobnie, jak w przypadku podziemnych przejść. W rejonie zapadliska nie przebiegały żadne tunele.
"Żerowanie na katastrofach"
Zdaniem zachodniopomorskiego marszałka Olgierda Geblewicza, od momentu katastrofy zarząd województwa stał się obiektem ataków opozycji sejmikowej. Jak podał, to marszałka obarczono winą za wydarzenie, a zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie złożył ówczesny wiceprzewodniczący sejmiku Kazimierz Drzazga (Prawo i Sprawiedliwość).
"Z perspektywy czasu widać, jak złą wolę miała opozycja zarzucając mi, pracownikom urzędu i marszałkowskim instytucjom kultury odpowiedzialność za tragedię" – powiedział cytowany w komunikacie Geblewicz. "Zawsze podkreślałem, że żerowanie na katastrofach jest zwyczajnie niegodne" – dodał.
Jak kontynuował, "po raz kolejny apeluję o przeprosiny do tych wszystkich, którzy wówczas bez skrupułów bezpodstawnie obrażali i zarzucali zaniechania pracownikom urzędu i Zamku. W szczególności mam na myśli Kazimierza Drzazgę, który nie mając wiedzy, a jedynie złą wolę, składał doniesienia do prokuratury. Miejcie odwagę cywilną, by powiedzieć przepraszam" – dodał marszałek.
Skrzydło północne Zamku Książąt Pomorskich to najważniejsza historycznie część obiektu, który został zbudowany na miejscu pierwszej rezydencji książęcej zamieszkiwanej przez stulecia przez władców Pomorza Zachodniego. Jego modernizacja zakończyła się jesienią 2015 r. Wymieniono wszystkie instalacje, stolarkę, położono nową ceglaną posadzkę, charakterystyczną dla renesansu. Skrzydło po remoncie miało nawiązywać do siedemnastowiecznego wyglądu i czasów panowania księcia Jana Fryderyka. Koszt inwestycji wyniósł blisko 27 mln zł (z czego prawie 17 mln zł to wsparcie z Regionalnego Programu Operacyjnego).
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze/PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24