Tylko część martwych ryb na rzece Odrze wypływa na powierzchnię, reszta zalega na dnie i tam się rozkładają - podkreśla w rozmowie z TVN24 prof. dr hab. Robert Czerniawski z Uniwersytetu Szczecińskiego. - Rozkład tych ryb zagraża skażeniem bakteriologicznym - ostrzega naukowiec.
Prof. dr hab. Robert Czerniawski, dyrektor Instytutu Biologii Uniwersytetu Szczecińskiego, wyczekuje nerwowo na ostateczne ustalenie, co zatruło Odrę, bo planuje ponownie wejść do rzeki. Wraz z dr. Łukaszem Sługockim z Katedry Hydrobiologii Uniwersytetu Szczecińskiego, który odpowiada za projekt, już od jakiegoś czasu badają Odrę i pobierają z niej próbki biologiczne. Z badań obu naukowców wynika, że jeszcze w lipcu stan wody był w miarę dobry jak na taką dużą rzekę. I stabilny.
"Jakość wody całkiem niezła jak na tak niski stan wody. Jak zwykle piękna rzeka. Byle jej nie psuć" - czytamy we wpisie z 21 lipca na Facebooku Katedry Hydrobiologii Uniwersytetu Szczecińskiego.
Były to słowa napisane w złą godzinę.
Martwe ryby w rzece
Pierwszy sygnał o martwych rybach w rzece wpłynął od wędkarzy pod koniec lipca do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska we Wrocławiu. Od tej pory martwe ryby pojawiają się na kolejnych odcinkach rzeki.
Jak jest teraz? - Tego nie wiemy, ale w przyszłym tygodniu wybieramy się na Odrę, na bardzo długim odcinku, i to spróbujemy sprawdzić - zapowiada prof. Czerwiawski.
Jak podkreśla, dopóki nie otrzymamy wyników badań dotyczących wody, trudno stwierdzić, czy wejście do Odry jest groźne dla człowieka. - Konkretnie nie jesteśmy w stanie tego powiedzieć, ponieważ nie wiemy, jaka substancja dostała się do wody, o ile jakaś się dostała. Czekamy z utęsknieniem na wynik badań - dodaje.
Ale wątpliwości nie ma - skutki pływania w Odrze martwych ryb nie przyniosą niczego dobrego. - Ta rozkładająca się masa ryb na pewno uwolni do wód związki biogenne, które mogą być później przyczyną zakwitu glonów, w tym sinic, które są dla człowieka niebezpieczne. Tego jestem pewien - podkreśla.
"To co zostały odłowione, to na pewno nie jest jakaś duża ilość"
Jego zdaniem rozmiary katastrofy będą znacznie większe niż widzimy. - Obawiam się, że to co obserwujemy, to jest tylko ułamek z całej masy ryb, która usnęła. Duża część tych ryb dryfuje w toni wody, ale również przetacza się dosłownie po dnie i zalega w jakichś zagłębieniach, stanowiąc ogromne masy, które się rozkładają. To, co zostały odłowione, to na pewno nie jest jakaś duża ilość, nawet jeżeli są to tony ryb. Oczywiście rozkład ryb zagraża skażeniem bakteriologicznym - mówi prof. Czerniawski.
Związki biogenne, uwolnione przez rozkładające się ryby, będą przesuwać się wraz z prądem wody w dół rzeki. - W tym wypadku, jeżeli ta fala już zaczyna powoli docierać do Szczecina, pewnie zatrzyma się w Zalewie Szczecińskim i tam w jaki sposób zostanie zdetonowana. Na pewno zasili wody zalewu Szczecińskiego i wpłynie na jeszcze większe przeżyźnienie tego zbiornika, który i tak jest mocno przeżyźniony - tłumaczy.
Ale nie ma też złudzeń - zanieczyszczone zostanie też morze Bałtyckie. - To jest logiczne i oczywiste, że jeżeli Odra zostanie zanieczyszczona albo przedostaną się do jej wody jakieś substancje, to również odbije się to na stanie Bałtyku - mówi.
Trudne zadanie
Jak mówi, uporanie się z efektami tej katastrofy będzie bardzo trudne i długotrwale. - Rzeka to jest ciąg zmian, w biegu. To nie jest jezioro, gdzie mamy jedną misę i jesteśmy w stanie pracować tylko w jednym miejscu. Powodując jakieś działania w górze rzeki, automatycznie jesteśmy na skazani na efekt tych działań w dolnym biegu. Moim zdaniem będzie to bardzo trudne do wykonania, aczkolwiek przy odpowiednich założeniach technicznych osób, które tym się zajmują, być może możliwe, ale na pewno nie w stu procentach - przewiduje.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Cezary Aszkielowicz / Agencja Wyborcza.pl/Facebook/Katedra Hydrobiologii Uniwersytet Szczeciński