"Uderzał z dużą siłą stojakiem na kroplówki". Zarzuty i areszt po zabójstwie w szpitalu

61-latek usłyszał zarzuty zabójstwa
Do tragedii doszło w szpitalu na Zaspie w Gdańsku (wideo ze stycznia 2020 roku)
Źródło: tvn24

Prokuratura postawiła 61-latkowi zarzut zabójstwa 93-latka i spowodowania obrażeń ciała u pielęgniarki. Krzysztof Sz. miał zaatakować w nocy z czwartku na piątek w szpitalu na gdańskiej Zaspie. Katarzyna Brożek, rzeczniczka szpitali Copernicus przyznała, że dzień wcześniej mężczyzna był pobudzony i dostał środki uspokajające. Mężczyzna trafi na razie na trzy miesiące do aresztu.

Do tragedii doszło w nocy z czwartku na piątek na Oddziale Wewnętrznym w Gdańsku Zaspie.

- 93-letni pacjent przebywał na jednej sali z 61-letnim mężczyzną. Został przez niego zaatakowany. Napastnik zadał mu szereg ciosów w głowę. Uderzał z bardzo dużą siłą metalowym stojakiem na kroplówki. Zaatakował również pielęgniarkę, która weszła do sali na obchód. Szarpał ją za włosy oraz uderzał po głowie. Kobieta zaczęła krzyczeć - przekazała Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

61-latek uciekł ze szpitala. Został zatrzymany na zewnątrz, koło przystanku autobusowego.

Zaatakowanego 93-latka nie udało się uratować.

Zarzuty

Podejrzany usłyszał w piątek dwa zarzuty.

- Prokurator przedstawił Krzysztofowi Sz. zarzut zabójstwa w zamiarze bezpośrednim, zagrożonego karą pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8, karą 25 lat pozbawienia wolności albo karą dożywotniego pozbawienia wolności - poinformowała Wawryniuk.

Mężczyzna usłyszał także zarzut spowodowania obrażeń u pielęgniarki na czas poniżej 7 dni. Grozi mu za to do dwóch lat więzienia.

Jak mówi Wawryniuk, podejrzany nie przyznał się do winy, zasłaniał się niepamięcią.

Sąd zdecydował, że 61-latek trafi na trzy miesiące do aresztu. W poniedziałek, 13 stycznia poinformowała nas o tym prokurator Wawryniuk.

61-latek był wcześniej "pobudzony i dostał leki uspokajające"

Krzysztof Sz. trafił na Odział Wewnętrzny w Szpitalu św. Wojciecha na Zaspie w Gdańsku w czwartek wieczorem. Przebywał na sali razem ze swoją ofiarą zaledwie kilka godzin. Mężczyźni nie znali się.

- Pacjent trafił do szpitala karetką specjalistyczną z zespołem, ale nie z powodów psychiatrycznych. Nie było podstaw, aby nie przyjąć go na SOR z chorobą, z którą się pojawił. Byliśmy w stanie mu pomóc. Po dwóch dniach przeniesiono go na oddział chorób wewnętrznych - powiedziała Katarzyna Brożek, rzeczniczka szpitali Copernicus.Jak informują pacjenci szpitala 61-latek miał wcześniej zachowywać się agresywnie.- 9 stycznia faktycznie pacjent był pobudzony. Otrzymał środki uspokajające, po których zasnął i uspokoił się. Lekarz przebadał mężczyznę i przeprowadził z nim wywiad. Nie było podstaw do tego, aby podać mu kolejne lekarstwa lub przenieść na inny oddział i poddać konsultacji z psychiatrą - wyjaśniła Brożek.Śledczy sprawdzają jednak, czy nadzór nad pacjentami szpitala był prawidłowy.- Dochowaliśmy wszelkich standardów zabezpieczenia - podkreśliła Brożek. - Przekazaliśmy materiał dowodowy organom ścigania. Zaraz po zdarzeniu pacjentom, pracownikom oraz rodzinie ofiary zapewniliśmy opiekę psychologiczną. Zespół psychologów przyjechał do szpitala, każdy mógł skorzystać z pomocy - dodała.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.

Autor: MAK/gp / Źródło: TVN24/PAP

Czytaj także: