- Wśród protestujących byli tajni agenci – tak wiceszef "Solidarności" w stoczni gdańskiej Karol Guzikiewicz wyjaśniał przepychanki z policją, do jakich doszło podczas demonstracji związkowców. – Nic podobnego – dementuje policja.
W Poznaniu stoczniowcy z Gdańska i anarchiści starli się z policją podczas demonstracji przed urzędem wojewódzkim. Poleciały kamienie, jajka i petardy, doszło do bijatyki. Związkowcy i anarchiści rzucili się na stojących w kordonie policjantów.
Według Guzikiewicza za zadymę odpowiadają agenci, których policja umieściła wśród stoczniowców, którym jednak „udało się nie przekroczyć pewnej granicy. Bardziej powściągliwy był wiceprzewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" w zakładach Cegielskiego Marek Tyliński. - Demonstracje mają to do siebie, że czasami wyrywają się spod kontroli. Związkowcy byli nerwowi – stwierdził.
"My nie jesteśmy od tego, żeby prowokować"
Policja z kolei stanowczo deklaruje, że żadnych agentów nie było. - My nie jesteśmy od tego, żeby prowokować, tylko zapewnić bezpieczeństwo. Nigdy nie wprowadzamy agentów – stwierdził Zbigniew Paszkiewicz z wielkopolskiej policji. Jak dodał, to funkcjonariusze byli prowokowani, obrzucani kamieniami i butelkami, ale „stali nieugięci” i nie podejmowali wyzwania.
"Władza znów nie słucha robotników"
Z kolei przewodniczący NSZZ ”Solidarność” Janusz Śniadek porównywał obecny protest do czerwca 1956, kiedy to robotnicy z zakładów Cegielskiego też wyszli na ulice. - Każde pokolenie ma swoje Westerplatte, jak mówił ojciec święty. I dzisiaj też my bronimy godności ludzi, w takich uwarunkowaniach w jakich teraz żyjemy – zapewnił. Według Śniadka analogia jest czytelna: władze znów nie słuchają robotników, co „kończy się dramatami” utraty pracy i źródeł utrzymania. - I po to, żeby być słyszanym, ludzie muszą znowu wychodzą na ulicę – dodał.
Petycja do premiera
Związkowcy nie chcieli rozmawiać z wojewodą, przekazali tylko Piotrowi Florkowi petycję skierowaną do premiera Donalda Tuska. Domagają się w niej zagwarantowania środków na odprawy i pieniędzy na bieżące wypłaty, przygotowania programu restrukturyzacji i programu naprawczego oraz opracowania nowej strategii ekonomicznej dla Cegielskiego.
Wojewoda wielkopolski zadeklarował, że pieniądze na odprawy dla zwalnianych pracowników Cegielskiego są zapewnione, a bieżące wypłaty mimo kłopotów firmy są regulowane. - To jest ważny zakład. Gdyby nie było działania rządu, to dzisiaj moglibyśmy powiedzieć, że zakład by upadł. A nie na tym nam zależy. Zależy nam na dialogu i na tym, by ta sytuacja w Cegielskim uległa poprawie - powiedział Florek po manifestacji związkowców.
"Specustawa stoczniowa dotyczy tylko stoczni"
Odpowiadając na postulat związkowców, którzy chcą dla zwalnianych takich samych odpraw, jakie otrzymują stoczniowcy, powiedział: - Specustawa stoczniowa dotyczy tylko stoczni, ale jest w niej powiedziane, że konsekwencją tego jest sprzedaż majątku stoczni. My nie chcemy sprzedaży majątku Cegielskiego; chcemy, żeby ten zakład dalej funkcjonował – zapewnił.
kaw/tr
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24