Nic tak nie ochroni miejsca pracy, jak związek zawodowy. Tak przynajmniej myślą Polacy, którzy masowo zapisują się do organizacji zrzeszających pracowników. Ale "Rzeczpospolita" studzi te emocje: każdy związek gwarantuje zatrudnienie w zakładzie zaledwie kilku swoim działaczom.
Jak pisze "Rzeczpospolita", do NSZZ Policjantów tylko w ciągu ostatniego miesiąca zapisało się około tysiąca młodych funkcjonariuszy. Szef tego związku, Antoni Duda twierdzi, że jest to efekt zapowiedzianej przez ministra Schetynę reformy emerytur, niekorzystnej dla służb mundurowych.
Już 2 miliony związkowców
Jeszcze większy wzrost popularności odnotował Związek Nauczycielstwa Polskiego. W minionym roku zapisało się do niego prawie 9 tysięcy osób. Członków przybywa też w innych związkach. W samym tylko sektorze paliwowo-energetycznym - 3 tys. osób.
Według badań CBOS przytaczanych przez "Rz", w styczniu przynależność do związków zawodowych deklarował co szósty zatrudniony. To prawie 2 mln pracowników. W ciągu dwóch ostatnich miesięcy liczba zrzeszonych mogła wzrosnąć o 15 tys.
"Ludzie poczuli potrzebę ochrony"
– Ludzie poczuli potrzebę ochrony własnych interesów – komentuje ten trend Henryk Michałowicz z Konfederacji Pracodawców Polskich. – Kryzys niewątpliwie temu sprzyja – mówi "Rzeczpospolitej".
"Rzeczpospolita" przypomina jednak, że liczenie na pełną ochronę miejsc pracy przez związki zawodowe, to iluzja. Każda organizacja związkowa gwarantuje zatrudnienie w zakładzie zaledwie kilku swoim działaczom. I to tylko do momentu bankructwa.
Źródło: "Rzeczpospolita"