Grzegorz Braun zagroził zdrowiu i życiu pacjentek - podkreśliła w Wieluniu Magdalena Biejat. Kandydatka Lewicy komentowała wydarzenia ze szpitala w Oleśnicy, gdzie wtargnął europoseł. Zwróciła się też z apelem do Donalda Tuska.
- Magdalena Biejat oceniła, że Grzegorz Braun "na zdrowiu i życiu ludzi, na krzywdzie personelu medycznego (...) próbuje sobie w sposób bezczelny i obrzydliwy robić kampanię wyborczą". Zaapelowała przy tym do premiera.
- Europoseł Braun wraz z innymi osobami wtargnął w środę do szpitala w Oleśnicy i uniemożliwiał pracę ginekolożki Gizeli Jagielskiej. Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie.
- O placówce zrobiło się głośno po publikacji na temat historii pacjentki z Łodzi, u której zdiagnozowano wadę płodu. Jej ciążę przerwano w oleśnickim szpitalu.
Kandydat na prezydenta Grzegorz Braun wraz z innymi osobami wtargnął w środę do szpitala w Oleśnicy i uniemożliwiał pracę ginekolożki Gizeli Jagielskiej. Śledztwo w sprawie pozbawienia wolności, naruszenia nietykalności cielesnej, znieważenia i pomówienia lekarki wszczęła Prokuratura Rejonowa w Oleśnicy. Do sprawy odniósł się m.in. szef resortu spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak. "Każdy kto grozi lekarzom i dezorganizuje pracę szpitala poniesie surowe konsekwencje swoich czynów" - napisał.
Biejat: Braun wielokrotnie dopuszczał się aktów przemocy
Wicemarszałkini Senatu i kandydata Lewicy na prezydenta Magdalena Biejat w trakcie czwartkowej konferencji w Wieluniu (Łódzkie) oceniła, że "Grzegorz Braun jest niebezpiecznym człowiekiem". - Wielokrotnie dopuszczał się aktów przemocy. To jest kolejny taki akt przemocy - mówiła. Dodała, że "zagroził zdrowiu i życiu pacjentek".
Według Biejat europoseł "na zdrowiu i życiu ludzi, na krzywdzie personelu medycznego, który niesie potrzebną pomoc, próbuje sobie w sposób bezczelny i obrzydliwy robić kampanię wyborczą".
CZYTAJ TEŻ: Skrajne poglądy, agresywne zachowania. Kim jest Grzegorz Braun? >>>
Zapowiedziała, że "złoży dzisiaj powiadomienie do prokuratury". - Mam nadzieję, że prokuratura podejmie odpowiednie kroki wraz z wnioskiem do Parlamentu Europejskiego o zniesienie immunitetu Grzegorza Brauna, żeby można go było osądzić za to, co robi i powstrzymać, dać jasny sygnał również, że takie działania nigdy nie mogą mieć miejsca - dodała.
- Mam nadzieję, że prokuratora będzie działała szybko, bo tutaj nie chodzi tylko o znieważenie symboli religijnych czy o sianie nienawiści, ale już o konkretne akty przemocy - zwróciła uwagę Biejat. Jej zdaniem "przemocą jest zablokowanie możliwości funkcjonowania szpitala w normalny sposób".
Biejat apeluje do Tuska
Wicemarszałkini Senatu mówiła także, że "to nie jest pierwszy incydent, kiedy atakuje się personel medyczny, który pomaga kobietom". - To jest kolejny raz, kiedy próbuje się zastraszać ludzi. Nie możemy do tego więcej dopuszczać. Musimy wreszcie postawić temu tamę - podkreśliła.
Zwróciła się przy tym z apelem do premiera Donalda Tuska, "żeby zabrał głos w tej sprawie".
- Premier Tusk chętnie zabiera głos w różnych sprawach. Chętnie udziela się na X, komentuje protesty Ostatniego Pokolenia. Czas, żeby skomentował również to, co tu się dzieje i wyraził jasną opinię, stanął po stronie tych dzielnych kobiet, które dzisiaj pomagają pacjentkom, pomagają kobietom w ciąży, które potrzebują pomocy i które wypełniają ten obowiązek, który powinno wypełniać państwo - powiedziała.
Biejat mówiła też, że "to jest najlepszy dowód na to, że musimy wreszcie przeprowadzić ustawy, które wprowadzą nie tylko legalną aborcję, ale też ochronę przed penalizacją tych, którzy pomagają w przerywaniu ciąży." Kandydatka Lewicy apelowała też "o to, żeby rozpoczęły się prace nad wprowadzeniem stref ochronnych wokół szpitali, po to, żeby dać narzędzia policji, do tego żeby mogła lepiej reagować w takich sytuacjach".
Zdecydowała się na inny szpital
O szpitalu w Oleśnicy na Dolnym Śląsku zrobiło się głośno kilka tygodni temu. "Gazeta Wyborcza" opisała historię pani Anity, która była pacjentką ginekologii i patologii ciąży w Centralnym Szpitalu Klinicznym Uniwersytetu Medycznego w Łodzi i miała być wprowadzana w błąd przez lekarzy na temat stanu swojej ciąży. Dopiero na późnym etapie ciąży kobieta dowiedziała się o poważnych wadach płodu, w związku z czym planowała aborcję. Pomocy wśród organizacji proaborcyjnych szukała w tej sprawie rodzina pacjentki.
Po powrocie z oddziału psychiatrycznego została poddana kolejnym badaniom i zwołano dwa konsylia, na których miały zapaść decyzje dotyczące dalszego postępowania z ciążą. Pacjentka złożyła podanie o aborcję, konsylium psychiatryczne uznało, że "istnieją przesłanki do terminacji ciąży".
Pani Anita razem z mężem zdecydowali się na aborcję, "chcąc oszczędzić Felkowi cierpienia". Zażądano od niej więcej badań. Podczas konsultacji lekarskich pacjentka miała czuć się zlekceważona z powodu sprzecznych informacji specjalistów.
Część lekarzy twierdziła, że wada jest poważna, podczas gdy inni utrzymywali, że rokowania są niejasne i więcej będzie wiadomo dopiero po narodzinach. Miała nie uzyskać jednoznacznego wsparcia w decyzji o przerwaniu ciąży, a jej stan psychiczny był ignorowany. Kobieta wypisała się ze szpitala na żądanie.
Ciążę przerwano ostatecznie w szpitalu w Oleśnicy. Zabieg przerwania ciąży w 36. tygodniu przeprowadziła ginekolożka dr Gizela Jagielska, stosując metodę indukcji asystolii płodu. Polega ona na podaniu do jego serca chlorku potasu w zastrzyku. Lekarka oceniła, że przerwanie tej ciąży było zgodne z prawem. Wskazała również, że konsultowała się z krajowym konsultantem.
CZYTAJ TAKŻE: Ginekolodzy pytają resort zdrowia o to, do kiedy można przerywać ciążę >>>
Autorka/Autor: js/akw
Źródło: TVN24, tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24