Czy piloci TU-154 ćwiczyli na symulatorach lotu, czy nie? W tej sprawie informacje są sprzeczne. Jak powiedział dzisiaj w RMF FM płk Tomasz Pietrzak, były dowódca 36. specjalnego pułku transportowego, szkolenia na symulatorach nigdy nie były obowiązkowe. Według niego wprowadzono je dopiero po katastrofie 10 kwietnia 2010 roku. Tymczasem szef szkolenia sił powietrznych Anatol Czaban twierdzi, że szkolenia były, ale z nich zrezygnowano.
Dzisiaj w "Kontrwywiadzie" RMF FM płk Tomasz Pietrzak powiedział, że w 36. pułku nigdy nie było obowiązkowych szkoleń na symulatorach lotu. Pytany o to, dlaczego zrezygnował z takich szkoleń w czasie, gdy było dowódcą jednostki (na to skarżyli się piloci w czasie śledztwa) odpowiedział nie do końca jasno:
- Po pierwsze ja nie zrezygnowałem ze szkolenia na symulatorach, a po drugie, to jeżeli zrezygnowałem za mojej kadencji, to dlaczego przez te dwa ostatnie lata nikt tego nie wznowił? - powiedział. Dopytany o to, czy rzeczywiście zrezygnował ze szkoleń, uściślił:
- Nie zrezygnowałem dlatego, że nigdy nie były wprowadzone te szkolenia jako obowiązkowe szkolenie na symulatorach na samolotach JAK-40 i tupolew Tu-154. Dopiero teraz pierwszy raz dla tego samolotu Tu-154 zostały wprowadzone szkolenia, po katastrofie - przekonywał. Dodał, że sam szkolił się tylko i wyłącznie na samolocie, a nie na symulatorze.
Pietrzak powiedział również, że gen. Błasikowi zdarzało się siadać za sterami samolotów, ale tylko wtedy gdy lot wpisany był w jego grafik szkolenia, nie miał prawa siadać za sterami tupolewów.
Piloci bez szkoleń?
Jak informował portal tvn24.pl, w toku śledztwa smoleńskiego śledczy badają wątek szkoleń. Z zeznań wojskowych z 36. pułku wynika, że piloci szkolili się na symulatorach Tu-154 M tylko wtedy, gdy te maszyny były u Rosjan w remoncie. Wojskowi z 36. pułku przekazali prokuraturze tylko dwa dokumenty potwierdzające udział pilotów w takich szkoleniach. Jeden jest datowany na 7 kwietnia 2004 r. Drugi nosi datę 25 maja 2007 roku. Z zeznańmajora Zbigniewa Gontarczyka szefa sekcji personalnej specpułku wynika, że dowódca załogi Tu-154 M 101 Arkadiusz Protasiuk i drugi pilot Robert Grzywna od 2009 roku nie szkolili się na symulatorze Tupolewa. Zamiast tego poznawali w Szwajcarii tajniki latania samolotami Embraer. - Nie wiem nic na temat szkoleń na symulatorach Jaka 40 i Tupolewa. Do 10 kwietnia nie widziałem żadnych dokumentów, które dotyczyłyby takich szkoleń - zeznał Gontarczyk.
W tym zakresie odpowiedzialność spoczywała na byłym już dowódcy 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego - płk. dypl. pil. Ryszardzie Raczyńskim. Ale prokuratorzy sprawdzają też, czy rezygnacja ze szkoleń na symulatorach nie była spowodowana cięciem budżetu przez MON.
"Ćwiczenia były, ale z nich zrezygnowano"
Tymczasem Anatol Czaban, szef szkolenia sił powietrznych przekonywał w czerwcu, że szkolenia w Moskwie były, ale z nich zrezygnowano, bo symulatory nie były odpowiednio przystosowane.
Jak dowiedziała się TVN24, są plany, żeby wszystkie załogi były szkolone w Moskwie na odpowiednich symulatorach. - Na razie mamy tylko jednego tupolewa oraz dwóch dowódców i jednego drugiego pilota, którzy mogą wykonywać na tupolewie loty o statusie "head", czyli wozić najważniejsze osoby w państwie - tłumaczyła zajmująca się sprawą katastrofy Joanna Komolka, reporterka TVN24.
Według jej informacji, docelowo siły powietrzne chcą mieć trzech dowódców i trzech drugich pilotów, tak żeby mogli się zamieniać. Na razie jednak trzeba poczekać, aż wyremontowany w Moskwie drugi tupolew zostanie przystosowany do wożenia VIP-ów - samolot musi wylatać odpowiednią liczbę godzin, a służby specjalne muszą zamontować w nim odpowiednią aparaturę. Ten proces ma zakończyć się w ciągu około 2-3 tygodni.
Źródło: TVN24, RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/36 Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego