Dzisiaj w "Kontrwywiadzie" RMF FM płk Tomasz Pietrzak powiedział, że w 36. pułku nigdy nie było obowiązkowych szkoleń na symulatorach lotu. Pytany o to, dlaczego zrezygnował z takich szkoleń w czasie, gdy było dowódcą jednostki (na to skarżyli się piloci w czasie śledztwa) odpowiedział nie do końca jasno:
- Po pierwsze ja nie zrezygnowałem ze szkolenia na symulatorach, a po drugie, to jeżeli zrezygnowałem za mojej kadencji, to dlaczego przez te dwa ostatnie lata nikt tego nie wznowił? - powiedział. Dopytany o to, czy rzeczywiście zrezygnował ze szkoleń, uściślił:
- Nie zrezygnowałem dlatego, że nigdy nie były wprowadzone te szkolenia jako obowiązkowe szkolenie na symulatorach na samolotach JAK-40 i tupolew Tu-154. Dopiero teraz pierwszy raz dla tego samolotu Tu-154 zostały wprowadzone szkolenia, po katastrofie - przekonywał. Dodał, że sam szkolił się tylko i wyłącznie na samolocie, a nie na symulatorze.
Pietrzak powiedział również, że gen. Błasikowi zdarzało się siadać za sterami samolotów, ale tylko wtedy gdy lot wpisany był w jego grafik szkolenia, nie miał prawa siadać za sterami tupolewów.
Piloci bez szkoleń?
Jak informował portal tvn24.pl, w toku śledztwa smoleńskiego śledczy badają wątek szkoleń. Z zeznań wojskowych z 36. pułku wynika, że piloci szkolili się na symulatorach Tu-154 M tylko wtedy, gdy te maszyny były u Rosjan w remoncie. Wojskowi z 36. pułku przekazali prokuraturze tylko dwa dokumenty potwierdzające udział pilotów w takich szkoleniach. Jeden jest datowany na 7 kwietnia 2004 r. Drugi nosi datę 25 maja 2007 roku. Z zeznańmajora Zbigniewa Gontarczyka szefa sekcji personalnej specpułku wynika, że dowódca załogi Tu-154 M 101 Arkadiusz Protasiuk i drugi pilot Robert Grzywna od 2009 roku nie szkolili się na symulatorze Tupolewa. Zamiast tego poznawali w Szwajcarii tajniki latania samolotami Embraer. - Nie wiem nic na temat szkoleń na symulatorach Jaka 40 i Tupolewa. Do 10 kwietnia nie widziałem żadnych dokumentów, które dotyczyłyby takich szkoleń - zeznał Gontarczyk.
Anatol Czaban - wypowiedź z 2 czerwca 2010
W tym zakresie odpowiedzialność spoczywała na byłym już dowódcy 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego - płk. dypl. pil. Ryszardzie Raczyńskim. Ale prokuratorzy sprawdzają też, czy rezygnacja ze szkoleń na symulatorach nie była spowodowana cięciem budżetu przez MON.
"Ćwiczenia były, ale z nich zrezygnowano"
Tymczasem Anatol Czaban, szef szkolenia sił powietrznych przekonywał w czerwcu, że szkolenia w Moskwie były, ale z nich zrezygnowano, bo symulatory nie były odpowiednio przystosowane.
Jak dowiedziała się TVN24, są plany, żeby wszystkie załogi były szkolone w Moskwie na odpowiednich symulatorach. - Na razie mamy tylko jednego tupolewa oraz dwóch dowódców i jednego drugiego pilota, którzy mogą wykonywać na tupolewie loty o statusie "head", czyli wozić najważniejsze osoby w państwie - tłumaczyła zajmująca się sprawą katastrofy Joanna Komolka, reporterka TVN24.
Według jej informacji, docelowo siły powietrzne chcą mieć trzech dowódców i trzech drugich pilotów, tak żeby mogli się zamieniać. Na razie jednak trzeba poczekać, aż wyremontowany w Moskwie drugi tupolew zostanie przystosowany do wożenia VIP-ów - samolot musi wylatać odpowiednią liczbę godzin, a służby specjalne muszą zamontować w nim odpowiednią aparaturę. Ten proces ma zakończyć się w ciągu około 2-3 tygodni.
Źródło: TVN24, RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/36 Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego