W poniedziałek przypada pierwsza rocznica eurowyborów. Jak w tym czasie sprawowali się polscy europosłowie? Według brukselskiego reportera TVN24 wstydu nie ma, ale powodów do zachwytu także. - Większość eurodeputowanych całkiem nieźle daje sobie radę. Kilku powinno się bardziej przyłożyć - twierdzi Leszek Jarosz.
Rok po eurowyborach najsłabszą frekwencję ma Sławomir Nitras. Poseł Platformy ze Szczecina zaliczył tylko 65 proc. posiedzeń. Eurodeputowany przyznaje, że co prawda statystykę obecności ma kiepską, ale za to złożył dużą liczbę zapytań, interpelacji, poprawek i wystąpień. - Jeżeli jest sytuacja taka, że na komisji na przykład nie są rozpatrywane moje dokumenty, którymi ja się bezpośrednio zajmuję, to ja bardzo często na tych komisjach po prostu nie jestem robiąc w tym czasie coś innego - mówi Nitras.
Kurski: Polska jest najważniejsza
Srebrny i brązowy medal w niechlubnym rankingu obecności przypada posłom PiS - Zbigniewowi Ziobrze i Jackowi Kurskiemu. - Nie ma mowy o leniuchowaniu - zapewnia europoseł Kurski. Polityk dodaje jednak, że stara się walczyć z problemem godzenia Polski z Europą. - Staram się robić to jak najlepiej, czasem niestety kosztem Europy, z bardzo prostego powodu: Polska jest najważniejsza - mówi Kurski.
Nie wypadamy źle
Pocieszające, że na tle reszty parlamentu, wcale nie wypadamy źle. Pod względem obecności, polscy europosłowie są na 9 miejscu wśród 27 krajów Unii. Nie jest źle, choć oczywiście mogłoby być lepiej. A lepiej powinno być w drugim roku. Wielu eurodeputowanych – szczególnie ci, którzy do tej pory zasiadali przy Wiejskiej – przez pierwszych kilka miesięcy przyzwyczajało się do nowych realiów. Chociażby takich - tłumaczy Wojciech Olejniczak - że w Parlamencie Europejskim "dzisiaj podejmowane decyzje, będą miały skutki dopiero za kilka lat".
Do tej pory to było trochę takie lizanie lodów przez szybę. Natomiast w tej chwili wreszcie można tego dotknąć i spróbować. Rafał Trzaskowski, europoseł PO
"Takie lizanie lodów przez szybę"
Różnicę czują nawet ci, którzy już wcześniej pracowali w Parlamencie Europejskim, ale w innej roli. Europoseł Rafał Trzaskowski w poprzedniej kadencji był doradcą Jacka Saryusza-Wolskiego. Po roli drugoplanowej, przyszedł czas na rolę główną. - Do tej pory to było trochę takie lizanie lodów przez szybę. Natomiast w tej chwili wreszcie można tego dotknąć i spróbować - mówi Trzaskowski.
Ale nie wszyscy w Brukseli się odnaleźli. Niektórych znudziła i rozczarowała. I w parlamentarnych kuluarach spekuluje się o możliwych powrotach. - Część z europosłów traktuje swoją obecność tutaj jako przystanek i chce niedługo, może jeszcze w tej kadencji, wracać do polskiej polityki - ujawnia Ryszard Czarnecki, eurodeputowany PiS.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24