Narasta konflikt między Centralnym Biurem Antykorupcyjnym a prokuraturą. Oskarżyciele nie zgadzają się by CBA zażaliło do sądu decyzję o umorzeniu śledztwa, które miało wyjaśnić, czy doszło do korupcji na szczytach wymiaru sprawiedliwości. Biuro nie wyklucza podjęcia "innych kroków". Wszystko wskazuje jednak na to, że największa afera w polskim sądownictwie została na zawsze pogrzebana.
Biuro chciałoby zażalić do sądu decyzję o umorzeniu sprawy afery korupcyjnej – dowiedział się tvn24.pl.
Jednak prokuratura już teraz wyklucza by CBA mogło złożyć zażalenie. - Zgodnie z procedurami CBA było tylko zawiadamiającym. Biuro nie jest stroną tego postępowania. Dlatego nie może się zażalić – twierdzi Piotr Kosmaty, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. Czy w takim razie ktoś inny będzie mógł zaskarżyć do sądu umorzenie afery korupcyjnej? - Nie. W tej sprawie nie ma pokrzywdzonych – odpowiada prokurator Kosmaty.
Zniszczą dowody
Co na to Biuro? – Czekamy na uzasadnienie umorzenia krakowskiej Prokuratury Apelacyjnej. Jeżeli je otrzymamy, to po analizie nie wykluczamy innych kroków – odpowiada Jacek Dobrzyński, rzecznik CBA. Nie chce dodać o jakie kroki chodzi. Jeżeli Biuru nie uda się szybko podważyć decyzji o umorzeniu to prokuratura będzie musiała zniszczyć zebrane przez Biuro dowody na ewentualną korupcję. - Taka jest procedura - mówi Kosmaty.
Kontrola z automatu
Decyzja o umorzeniu już jest prawomocna, więc krakowska prokuratura w każdej chwili może wystąpić do sądu o zniszczenie materiałów operacyjnych. - Poczekamy do momentu, aż Prokuratura Generalna zdecyduje, czy chce skontrolować naszą decyzję o umorzeniu - uspokaja rzecznik krakowskiej apelacji. Tvn24.pl dowiedział się, że taka kontrola nastąpi. - Jest to decyzja standardowa. Śledztwo było nadzorowane przez Prokuraturę Generalną i dlatego umorzenie zostanie skontrolowane - powiedział Mateusz Martyniuk, rzecznik Andrzeja Seremeta.
Brat Sobiesiaka:"To karygodne"
O zaskarżeniu decyzji krakowskiej prokuratury sądu myśli także główny świadek w tej sprawie, który razem z CBA prowadził operację specjalną wręczając kontrolowane łapówki prawnikom i sędziom. Chodzi o Józefa Matkowskiego, polsko-niemieckiego biznesmena, byłego wieprezesa prezesa klubu Śląsk Wrocław, a prywatnie przyrodniego brata „króla hazardu” – Ryszarda Sobiesiaka. Zgodził się na rozmowę z tvn24.pl. – Pomogłem prokuraturze i CBA w ujawnieniu podejrzeń korupcji w wymiarze sprawiedliwości. Umorzenie tego śledztwa jest dla mnie karygodne, to olbrzymia nieprawidłowość – mówi nam Matkowski. Dodaje, że "czuje się pokrzywdzony" decyzją o umorzeniu. – Zgodziłem się na wykonanie zadań i pomoc CBA, a potem krakowskiej prokuraturze. Przez cztery lata byłem zwodzony obietnicami doprowadzenia do sprawiedliwości – mówi Matkowski.
"Były materiały na areszty"
Tvn24.pl ujawnił w poniedziałek, że dwa lata temu krakowska prokuratura miała inne zdanie i chciała stawiać zarzuty prawnikom i wystąpić o uchylenie immunitetu sędziom. Taki plan miał ówczesny wiceszef tamtejszej Prokuratury Apelacyjnej. Te informacje potwierdza nam teraz współpracownik CBA. – Agenci Biura zapewniali mnie w 2010 roku, że już, zaraz dojdzie do aresztowań. Na tydzień przed zdymisjonowaniem prokuratora Marka Wełny były już przygotowane materiały potrzebne do zatrzymań i aresztowań – twierdzi Matkowski.
Niekonsekwencja prokuratury
Decyzję prokuratury krytykują też eksperci. "Gazeta Wyborcza" ujawniła, że prowadzący śledztwo prokurator Mariusz Krasoń w uzasadnieniu umorzenia nazwał działania Biura "zatrutym drzewem", a zebrane dowody "owocami" takiego drzewa. – Reguła "owoców zatrutego drzewa" nie funkcjonuje w polskim systemie prawnym, lecz w prawie innych krajów – mówi Marek Biernacki z PO, były szef MSWiA. Biernacki dodaje, że prokuratura zachowuje się niekonsekwentnie. - Argumentując decyzję o umorzeniu prokuratura twierdziła, że prowokacja CBA była nielegalna. Oskarżyciele postępują według wlasnego widzimisię - uważa poseł. Tłumaczy, że w sprawie przeciwko Beacie Sawickiej (była posłanka PO, skazana za korupcję), gdy działania Biura też budziły wiele wątpliwości prawnych to mimo wszystko śledztwo toczyło się nadal. - A w tej sytuacji, gdy mamy wyraźne sygnały, ze mogło dojść do przestępstwa korupcji to sprawę się umarza – mówi Biernacki.
Strony konfliktu
Chociaż ani CBA ani prokuratura nie chcą oficjalnie przyznać, że doszło między nimi do konfliktu, to decyzje obu stron i wypowiedzi rzeczników nie pozostawiają wątpliwości. W piątek Prokuratura Apelacyjna w Krakowie po ponad trzech latach umorzyła śledztwo w sprawie "powoływania się od grudnia 2008 do 14 października 2009 we Wrocławiu, w Warszawie i innych miejscowościach i poza granicami Polski na wpływy w Sądzie Apelacyjnym we Wrocławiu i w Sądzie Najwyższym oraz pośrednictwa w załatwieniu korzystnych dla ustalonej osoby orzeczeń sądowych w zamian za korzyści majątkowe i obietnice ich udzielania”. Kosztowną operację specjalną w tej sprawie przeprowadziło CBA.
Nie przebierali w słowach
Biuro nie wiedziało o decyzji krakowskich oskarżycieli. Na wieść o niej zareagowało negatywnie. - Jesteśmy zaskoczeni decyzją prokuratora i sposobem jej ogłoszenia, tym bardziej, że o umorzeniu dowiedzieliśmy się z mediów – mówił w poniedziałek Jacek Dobrzyński, rzecznik CBA. W słowach nie przebierał również rzecznik krakowskiej prokuratury obarczając Biuro winą za umorzenie śledztwa. - Materiał z czynności operacyjnych CBA nie może stanowić dowodu. Został bowiem zgromadzony bez podstawy prawnej i wbrew przepisom ustawy o Biurze - tłumaczył powody decyzji prokurator Kosmaty. Mimo, że zarzuty krakowskiej prokuratury wobec działań CBA dotyczą się czasów, w których Biurem kierował Mariusz Kamiński, to obecny szef CBA je popiera. Paweł Wojtunik interweniował nawet w Prokuraturze Generalnej w sprawie bezczynności krakowskich oskarżycieli. W czerwcu napisał też w tej sprawie pismo do Andrzeja Seremeta, Prokuratora Generalnego.
Autor: Maciej Duda, dziennikarz śledczy tvn24.pl (m.duda2@tvn.pl) / Źródło: tvn24.pl