Prokuratura Rejonowa w Sosnowcu prowadzi śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci 40-letniego Mirosława N., którego zwłoki znaleziono 9 października przed Szpitalem Wojewódzkim w Sosnowcu. Jak się okazuje, mężczyzna ponad rok wcześniej był pacjentem szpitala, do którego trafił po zgłoszeniu przez rodzinę próby samobójczej. Nie wiadomo, jak opuścił on placówkę, ani dlaczego zmarł.
40-latek trafił do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 5 w Sosnowcu 27 sierpnia 2011 roku po zgłoszeniu przez rodzinę próby samobójczej. Nieco później do szpitala pojechała jego siostra, jednak jej brata już w nim nie było. Ciało Miosława N. znaleziono dopiero 9 października, czyli 14 miesięcy po zgłoszeniu jego zaginięcia. Jego zwłoki leżały w krzakach znajdujących się kilkadziesiąt metrów przed szpitalem - odnalazła je osoba sprzątająca przyszpitalny trawnik. Ciało zidentyfikowała siostra mężczyzny, rozpoznając jego buty. Przyczyna śmierci "niejezdoznaczna" Sprawą zajęła się prokuratura rejonowa w Sosnowcu. - Prokurator prowadzi śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci mężczyzny. Mamy zamiar ustalić, co było przyczyną śmierci, jak do niej doszło i czy ewentualnie ktoś nie przyczynił się do jego zgonu - tłumaczy prokurator Mirosław Miszuda. Zwraca także uwagę, że póki co "nic nie wskazuje na udział osób trzecich, jednak znaczny rozkład ciała uniemożliwia podanie jednoznacznej przyczyny zgonu", a tym samym całkowite wykluczenie takiej hipotezy.
Miszuda poinformował też, że prokuratura bada okoliczności przyjęcia 40-latka do szpitala. - Na chwilę obecną wiadomo, że stan zdrowia mężczyzny nie był ciężki, nie przebywał on więc na oddziale zamkniętym - mówi prokurator. Policja pod lupą
Zanim znaleziono zwłoki mężczyzny poszukiwania zaginionego prowadziła tamtejsza policja. Funkcjonariusze przeczesywali teren szpitala i pobliskie rejony, jednak niczego nie znaleźli.
Prokuratura nie wyklucza, że mogło dość do "niedopełnienia obowiązków, bądź przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy".
- Poszukiwania policji, które miały miejsce rok temu są również przedmiotem analizy w tym postępowaniu. Jeśli okaże się, że istnieje uzasadnienie, że doszło do niedopełniania obowiązków bądź przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy wykonujących czynności poszukiwawcze, wówczas podejmiemy decyzję o wyłączeniu materiałów w tym zakresie i przekazaniu sprawy do innej prokuratury - wyjaśnił Miszuda.
Szemrana przeszłość Ponadto, jak ustaliła TVN24, Mirosław N. był dobrze znany tamtejszej policji. Prawdopodobnie był on związany z gangiem "Krakowiaka". W więzieniu odsiedział wyrok m.in. za wymuszenia rozbójnicze, haracze, szantaże i uprowadzenia.
Prokurator oficjalnie potwierdza jedynie, że był on osobą karaną, a na krótko przed jego zaginięciem został wezwany przez sąd do odbycia kolejnej kary - tym razem miał trafić za kratki na cztery lata.
Autor: dp / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24