Po pożarze hali z niebezpiecznymi odpadami w sołectwie Przylep lubuscy inspektorzy ochrony środowiska zarekomendowali budowę kolejnej zapory na rzece Gęśnik. WIOŚ chce w ten sposób zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się wód pogaśniczych. Wcześniej inspektorzy potwierdzili, że rzeka została skażona.
WIOŚ w Zielonej Górze podał w sobotę wieczorem na Twitterze, że Lubuski Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska zarekomendował usytuowanie kolejnej zapory na Gęśniku w możliwie najbliższym punkcie od terenu pożaru. "Działania te zapobiegają dalszemu rozprzestrzenianiu się wód pogaśniczych" - podkreślono.
Pożar hali w Przylepie, w której składowane były niebezpieczne substancje, wybuchł w minioną sobotę. Wieczorem następnego dnia poinformowano, że działania gaśnicze się zakończyły. W akcji wzięło udział łącznie 376 strażaków, 107 pojazdów i dwa samoloty.
Skażenie rzeki Gęśnik po pożarze hali z chemikaliami
Prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki informował, że po pożarze hali z odpadami niebezpiecznymi w sołectwie Przylep w Przylepie rzeka Gęśnik została zanieczyszczona wodami pogaśniczymi.
Czytaj też: Rzeka zanieczyszczona po pożarze składowiska. "Rtęć, miedź, nikiel, cynk, kadm, ołów, węglowodory"
W piątek lubuski WIOŚ opublikował dokument z wynikami badań wód z Gęśnika. "Wody rzeki pobrane na wysokości Zielona Góra - Przylep potwierdzają ich zanieczyszczenie wodami pogaśniczymi" - czytamy w informacji zamieszczonej w mediach społecznościowych.
"LWIOŚ zlecił kontynuację poboru prób wody i gleby w dotychczasowych punktach oraz rozszerzył monitoring o kolejne miejsca poboru prób wody i gleby" - zaznaczyli w sobotę inspektorzy ochrony środowiska.
Także w sobotę prezydent Zielonej Góry poinformował, że z miejsca pożaru w sołectwie Przylep wywieziono już 66 ton groźnego odpadu.
Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze wszczęła śledztwo dotyczące pożaru hali w Przylepie. Postępowanie zostało wszczęte w związku z pożarem oraz wybuchem substancji łatwopalnych poprzez sprowadzenie zagrożenia dla zdrowia i życia osób oraz mienia wielkiej wartości. Grozi za to do ośmiu lat więzienia.
Źródło: PAP