Po wystąpieniu awarii systemu hydraulicznego piloci LOT-owskiego boeinga wykonali wszystkie czynności zawarte w "instrukcji" producenta, a po stwierdzeniu niesprawności systemu awaryjnego wypuszczania podwozia sprawdzili, czy postąpili zgodnie z procedurą - wynika z wstępnego raportu PKBWL. Czy oznacza to, że piloci nie popełnili żadnego błędu? Maciej Lasek z Komisji mówi tvn24.pl, że tak kategoryczny wniosek będzie możliwy dopiero w raporcie końcowym, ale dodaje, że według dotychczasowej wiedzy ekspertów załoga "zachowała się zgodnie z wszystkimi procedurami".
W opublikowanym w czwartek wstępnym raporcie Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych jego autorzy - jak podkreślają w rozmowie z tvn24.pl - "w wielu miejscach wskazali" zachowanie załogi w poszczególnych etapach lotu z Newark do Warszawy. W dwóch - kluczowych - dodają, że zachowali się oni zgodnie z procedurą.
PIERWSZY
Na drugiej stronie dokumentu jego autorzy piszą, że po wystąpieniu awarii systemu hydraulicznego, na skutek pękniętego przewodu, załoga "zrealizowała procedurę (zawartą w QRH – Quick Reference Handbook)". To oznacza, że zrobiła wszystko, co w przypadku wystąpienia takiej awarii nakazywał w "instrukcji" producent. Po wykonaniu tych zadań i "konsultacji z centrum operacyjnym operatora (piloci - red.) podjęli decyzję o kontynuowaniu lotu do Warszawy".
DRUGI
Podobne konsultacje prowadzili - według ustaleń członków komisji - do samego końca, czyli lądowania na Okęciu. Przed wykonaniem manewru załoga próbowała awaryjnie wypuścić podwozie. Bezskutecznie. Nie powiodła się także grawitacyjna próba wysunięcia kół. Autorzy raportu opisując te działania wskazują, że załoga "sprawdziła poprawność wykonania procedury", czyli przeanalizowała krok po kroku, czy zrobiła wszystko zgodnie z instrukcją.
Po zrealizowaniu procedury (zawartej w QRH – Quick Reference Handbook) związanej z sygnalizacją usterki i konsultacji z centrum operacyjnym operatora załoga podjęła decyzję o kontynuowaniu lotu do Warszawy. W trakcie podejścia do lądowania na lotnisko Warszawa-Okecie załoga wykonała procedurę wypuszczenia podwozia za pomocą instalacji alternatywnej. Podwozie nie zostało wypuszczone. Załoga sprawdziła poprawność wykonania procedury. Następnie zgłosiła do kontrolera ruchu lotniczego informacje o braku możliwości wypuszczenia podwozia i poprosiła o pomoc centrum operacyjne. Fragment wstępnego raportu PKBWL
Nieprzypadkowo w raporcie
Te informacje, jak zaznacza zastępca przewodniczącego PKBWL Maciej Lasek, pojawiły się w dokumencie "nieprzypadkowo". Mają one świadczyć o tym, że załoga nie improwizowała, a posługiwała się istniejącymi procedurami i wypełniała zadania na ich podstawie.
Czy z tego wynika, że piloci nie popełnili żadnego błędu? Lasek w rozmowie z tvn24.pl mówi, że na "sformułowanie tak kategorycznego wniosku przyjdzie czas dopiero w raporcie końcowym", ale już dzisiaj można powiedzieć jedno: - Piloci mieli dużo czasu na wykonanie wszystkich czynności i dążyli do tego by bezpiecznie wylądować. Z zestawienia faktów można wnioskować, że załoga dbała o zachowanie właściwej staranności podejmowanych przez siebie działań i wykonując je zgodnie z procedurą aktywnie próbowała rozwiązać zaistniałą sytuację.
W podobnym tonie wiceprzewodniczący PKBWL wypowiadał się w rozmowie z tvn24.pl jeszcze przed publikacją raportu: - Załoga zrobiła wszystko, co mogła, by bezpiecznie zakończyć lot. Piloci od początku do końca reagowali zgodnie z przyjętymi procedurami. Dzisiaj możemy to stwierdzić.
Najważniejszy bezpiecznik
Komisja będzie pracowała dalej. Jednym z kluczowych zadań ekspertów pozostaje wyjaśnienie kwestii "wybitego" bezpiecznika w kokpicie maszyny. Nadal nie wiedzą oni na jakim etapie lotu do tego doszło (pisaliśmy o tym na początku tygodnia). Z naszych informacji wynika, że załoga przed decyzją o wykonaniu awaryjnego lądowania informowała o "sprawdzeniu wszystkich bezpieczników".
- W raporcie celowo nie wskazujemy, kiedy nastąpił ten problem. Kwestia bezpiecznika jest w dalszym ciągu przedmiotem naszych analiz. W tej chwili badamy też zapisy z rejestratora zbierającego rozmowy z kokpitu (CVR – Cockpit Voice Recorder) - mówi Lasek. A
Waldemar Targalski, jeden z autorów raportu komisji dodaje: - Cała nasza praca jest ukierunkowana w celu potwierdzenia hipotezy, czy podwozie nie wysunęło się przez wybity bezpiecznik.
Łukasz Orłowski//mat
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Jan Kucharczyk/-East News